Prezentowany wykres przedstawia trajektorię subiektywnie wybranych najważniejszych wskaźników społeczno-ekonomicznych dla państw OECD na podstawie danych z raportu „How’s Life? 2024”. Jest to prawdopodobnie najszerszy, najgłębszy i najlepszy przegląd skutków pandemii COVID-19 oparty na danych. Niestety, dane te ukazują obraz bardzo pesymistyczny. Można wręcz mówić o kryzysie egzystencjalnym bogatych społeczeństw, do których należymy także my, Polacy. Ostatnie lata to większe poczucie smutku, większe uczucie bólu fizycznego, mniej uśmiechu, częstsze poczucie samotności, stagnacja w poprawie satysfakcji życiowej, pogarszające się relacje osobiste, mniejsze zaufanie do rządu i do innych ludzi czy drastyczny spadek umiejętności uczniów w zakresie matematyki, czytania i nauk ścisłych. To oczywiście nie koniec listy. Można wymieniać dalej.
Część tych zjawisk ma charakter krótkookresowy, ale część bardziej trwały. Przykładowo, wskaźniki pokazujące dobrostan ekonomiczny zapewne zaczną się poprawiać, ponieważ fala inflacyjna, która mocno nadszarpnęła budżety gospodarstw domowych, w zasadzie już minęła. Realny dochód gospodarstw domowych w 2024 r. w wielu krajach wzrósł, czego powyższy wykres nie uwzględnia. Negatywne trendy społeczne wydają się jednak bardziej trwałe. Można wskazać dwa trendy, które są szczególnie niepokojące:
Po pierwsze - kryzys kapitału ludzkiego i społecznego. W nowoczesnej gospodarce wysoka jakość kapitału ludzkiego połączona z silnymi więziami społecznymi i czymś, co nazywamy kapitałem społecznym (zaufanie do współpracowników, rządu, generalnie do innych ludzi) są nieocenione. Tymczasem wyniki uczniów lecą na łeb na szyję, a społeczeństwo staje się coraz bardziej nieufne. Trudno na tym budować kapitał ludzki i społeczny, który ma stawać się coraz ważniejszym czynnikiem rozwoju gospodarczego.
Po drugie - mniej się uśmiechamy, częściej czujemy samotność. Wydawać by się mogło, że te trendy są bezpośrednim skutkiem pandemii, która stanowiła dla nas wszystkich potężny szok egzystencjalny. Społeczeństwo zostało zmuszone do izolacji i ograniczenia kontaktów społecznych w stopniu, jakiego współczesny świat jeszcze nie doświadczył. Jednak dane pokazują coś znacznie bardziej niepokojącego - te negatywne zmiany zaczęły się dużo wcześniej. Już od 2013 r. systematycznie spada odsetek osób, które deklarują „dużą dawkę uśmiechu” w poprzednim dniu. Równocześnie od 2014 r. obserwujemy stały wzrost liczby ludzi zgłaszających objawy depresji i poczucie samotności. Pandemia nie wywołała więc tych zjawisk - ona je jedynie gwałtownie przyspieszyła. Okazuje się, że problem tkwi znacznie głębiej, w fundamentach naszych społeczeństw.
W tych zjawiskach zaszyty jest paradoks, o którym mówi się coraz częściej: zachodnie społeczeństwa są super połączone technologicznie, lecz jednocześnie samotne, jak nigdy wcześniej. Osiągnęły bardzo wysoki poziom dobrobytu materialnego, ale jednocześnie są mniej szczęśliwe. Trudno stwierdzić, czy te trendy da się szybko odwrócić.
