Po kilku dniach ciut spokojniejszych znowu mamy tydzień z posiedzeniem Sejmu, co zapowiada kolejną erupcję wzajemnej niechęci sygnatariuszy tzw. paktu trzech — PiS, Samoobrony i LPR. Powód nie ma znaczenia — paliwa rolnicze, rzecznik praw dziecka czy cokolwiek innego. Podpisany 2 lutego pakt od początku jest symbolem politycznej destabilizacji. Świat biznesu, tak łaknący przewidywalności decydentów, na razie wykazuje zadziwiającą odporność, ale nie wiadomo, jak długo jeszcze wystarczy mu cierpliwości.
Komentarz w „PB” nr 32 z 14 lutego, po pamiętnym zaszantażowaniu Andrzeja Leppera i Romana Giertycha przez Jarosława Kaczyńskiego wyimaginowanym skróceniem kadencji parlamentu, zatytułowaliśmy „To kiedy podniosą głowy?” Było przecież oczywiste, że poniżeni wodzowie Samoobrony i LPR zechcą odkleić od siebie etykietki wasali prezesa PiS. Kąsanie pryncypała rozpoczęli znacznie szybciej, niż mógł on przypuszczać. Symbolem paktowych stosunków stał się imieninowy prezent Romana Giertycha dla premiera Kazimierza Marcinkiewicza — książka „Wierność rzeczywistości”. Oczywiście każda strona odmiennie rozumie pojęcia umieszczone w jej tytule.
Paradoks sytuacji polega na tym, że prezes Kaczyński nie ma już wielu instrumentów dyscyplinowania krnąbrnych koalicjantów. Do samorozwiązania Sejmu potrzeba 307 poselskich głosów i próg ten wydaje się — podobnie jak w poprzedniej kadencji — nieosiągalny. A zatem jedyną możliwością rozpisania przedterminowych wyborów jest dymisja premiera Kazimierza Marcinkiewicza, która oczywiście może zostać złożona w każdym momencie. Nie mamy wątpliwości, że coraz mniej rozumiejącemu społeczeństwu zostałaby wytłumaczona w tej samej poetyce, w jakiej dotychczas rząd sam się gloryfikuje...