Według niego, niewykluczone, że UOP wykradł też dokumenty o Wałęsie z Państwowego Ośrodka Maszynowego w Łochocinie, w którym od 1961 r. pracował Wałęsa.
- W Łochocinie wspomnienia o działalności funkcjonariuszy UOP są ciągle żywe, stąd część osób niechętnie wypowiada się pod nazwiskiem - mówi "Rz" Zyzak. - To kompletne bzdury. Taka akcja UOP nie miała miejsca - mówi "Rz" Andrzej Milczanowski, na początku lat 90. szef UOP, a później minister spraw wewnętrznych.
Do relacji przytoczonych przez Zyzaka sceptycznie podchodzi też Zbigniew Siemiątkowski, szef MSW za rządów SLD.
Odmiennego zdania jest Sławomir Cenckiewicz, współautor książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii". - Na początku lat 90. UOP gromadził wszelkie materiały na temat Lecha Wałęsy. M.in. ukradł akta przywódcy "S" ze Stoczni Gdańskiej - mówi "Rz".
Co w takim razie się z nimi stało? - Wiele dokumentów bezpowrotnie zaginęło -
mówi Cenckiewicz i przytacza przykład dwukrotnego wypożyczenia przez Wałęsę
teczki TW "Bolka" i zaginięcia części materiałów z niej.