Japoński indeks giełdowy Nikkei 225 zakończył poniedziałkową sesję ze stratą 12,4 proc. po tym, jak w piątek stracił 5,8 proc., a dzień wcześniej 2,5 proc. Łącznie przez trzy tygodnie Nikkei 225 poszedł w dół o 24 proc. i z hukiem spadł z ustanowionego w lipcu szczytu wszech czasów. Umówmy się, że dzienny spadek giełdowego indeksu o ponad 10 proc. to już jest krach. Zwłaszcza na dojrzałym rynku akcji, jakim niewątpliwie jest parkiet w Tokio.
Był to też drugi największy w historii dzienny spadek japońskiego benchmarku. Gorszy wynik odnotowano jedynie po czarnym poniedziałku na Wall Street w październiku 1987 r. Wtedy Nikkei 225 spadł podczas jednej sesji o 14,9 proc. Jeśli jednak spojrzymy na dwusesyjne stopy zwrotu z indeksu Nikkei, to krach z sierpnia 2024 r. był największym w historii. Dwusesyjny spadek o 17,5 proc. przebijał zarówno ten z października 1987 (-16,9 proc.), jak również wynik z marca 2011 (-16,1 proc. po tsunami i katastrofie w Fukushimie) oraz z października 2008 (-15,3 proc. podczas apogeum światowego kryzysu finansowego).
Analitycy mają kilka hipotez dotyczących tego, dlaczego w poniedziałek doszło do tak mocnego tąpnięcia na rynkach akcji i dlaczego jego epicentrum było akurat w Tokio. Wydaje się, że miejsce nie było przypadkowe. Po pierwsze, światowe rynki akcji – a parkiet japoński w szczególności – po pierwszej połowie roku stały się mocno „wygrzane”. Nikkei 225 od początku roku do lipcowego szczytu urósł o prawie 27 proc. po zwyżce o 28 proc. w 2023 r. Miał więc z czego spadać. Także wyceny akcji – zwłaszcza w sektorze technologicznym – osiągnęły poziomy widziane tylko raz w historii – czyli na szczycie bańki internetowej na przełomie lat 1999/2000.
Po drugie, najprawdopodobniej doszło do zmasowanego zamykania transakcji typu carry trade, w ramach których kupuje się wysokooprocentowane aktywa za niskooprocentowane pożyczki w jenie japońskim. Na rynku mówi się, że po prostu zbyt wielu inwestorów rzuciło się do ciasnego wyjścia i nie dla wszystkich starczyło miejsca. To wywołało panikę i wyprzedaż aktywów bez oglądania się na ich cenę.
Porzucenie operacji typu carry trade dokonało się za sprawą wniosków płynących z piątkowego raportu z amerykańskiego rynku pracy. Dane były tak słabe, że skłoniły inwestorów do przekonania, że Fed jest już mocno spóźniony z obniżkami stóp procentowych i że wkrótce zacznie je gwałtownie obniżać. Rynek terminowy zaczął wyceniać łączne cięcia rzędu 100-125 pkt baz. do końca roku. Oznaczałoby to przynajmniej jedną 50-punktową obniżkę – prawdopodobnie już we wrześniu, czyli na najbliższym posiedzeniu FOMC. Taki rozwój wypadków oznaczałby, że pożyczanie niskooprocentowanego jena i kupowanie znacznie wyżej oprocentowanych obligacji rządu USA nagle przestanie być tak kuszącą strategią. Stąd pospieszne i momentami paniczne zamykanie pozycji.
Kupuj po mocnych spadkach?
Wtorkowa reakcja japońskiej giełdy zdaje się potwierdzać zasadność powiedzenia o kupowaniu akcji w dniu krachu - 6 sierpnia Nikkei 225 poszedł w górę o 10,2 proc. Nastąiło więc bardzo silne odreagowanie po rekordowo mocnych spadkach. Ale co dalej? Rynki na krótką metę kierowane są przede wszystkim emocjami inwestorów. Stąd po giełdowej panice zwykle następuje równie silne i impulsywne odreagowanie. A potem na ogół mamy „dobitkę” i ponowny ostry ruch w dół. Dopiero później sytuacja zaczyna się klarować. Emocje wygasają, a do głosu dochodzi rozsądek i chłodna kalkulacji relacji zysku do ryzyka ze strony dużych i profesjonalnych inwestorów.
Co jednak w takiej sytuacji powinien robić inwestor indywidualny, którego psychika w takich momentach podlega silnej presji? Po pierwsze, nie panikować. Dobry czas na panikę był w lipcu. Teraz jest już trochę za późno. Po drugie, powinien trzymać się planu. Jeśli go nie miał, to nie odrobił swojej pracy domowej i powinien wrócić do nauki inwestycyjnych podstaw. A jeśli miał plan i nie spanikował, to co dalej? Tutaj z pewną pomocą przychodzi nam historia i statystyka.
Rynki na krótką metę kierowane są przede wszystkim emocjami inwestorów. Stąd po giełdowej panice zwykle następuje równie silne i impulsywne odreagowanie. A potem na ogół mamy „dobitkę” i ponowny ostry ruch w dół.
Nie jest to bowiem ani pierwszy, ani ostatni giełdowy krach. Przeanalizujmy zatem dziesięć najgorszych sesji na giełdzie japońskiej z ostatnich 75 lat. W tym okresie było 10 sesji, które przyniosły spadek indeksu Nikkei 225 o przynajmniej 8,5 proc. (z czego aż cztery takie przydarzyły się w pamiętnym 2008 r). W każdym z dziewięciu poprzednich przypadków rok później Nikkei 225 znajdował się powyżej kursu zamknięcia z „krachowej” sesji. I to z reguły znacznie wyżej. Mediana rocznych stóp zwrotu liczona rok po krachu wyniosła 17,4 proc. przy średniej na poziomie 16,4 proc. Czyli całkiem nieźle.
Data krachu |
Kurs zamknięcia |
Dzienna zmiana |
Stopa zwrotu rok po krachu |
|
1 | 1987-10-20 | 21 910 | -14,9 | 26,5 |
2 | 2024-08-05 | 31 458 | -12,4 | ? |
3 | 2008-10-16 | 8 458 | -11,4 | 16,9 |
4 | 2011-03-15 | 8 605 | -10,6 | 17,7 |
5 | 1953-05-03 | 340 | -10,0 | 2,6 |
6 | 2008-10-10 | 8 276 | -9,6 | 25,2 |
7 | 2008-10-24 | 7 649 | -9,6 | 28,5 |
8 | 2008-08-10 | 9 203 | -9,4 | 11,6 |
9 | 1970-04-30 | 2 114 | -8,7 | 17,4 |
10 | 1953-03-30 | 319 | -8,5 | 1,6 |
mediana | 17,4 | |||
średnia | 16,4 |
Poczet krachów polskich
Tyle z historii Japonii. Ale jak to wszystko ma się do polskiego inwestora i warszawskiej giełdy? Sprawdźmy zatem, jak wyglądałaby analogiczna tabelka dla indeksu WIG20. Polskie krachy prezentują się podobnie jak japońskie. Po roku 1994 WIG20 zaliczył 10 sesji ze spadkiem o przynajmniej 7,7 proc. Co ciekawe, większość z nich (tj. 6 z 10) przydarzyła się nam w czasach dość odległych, bo w latach 1997-99. Najgorszą sesją w historii GPW była kumulacja covidowej paniki z 12 marca 2020 r., gdy WIG20 spadł o 13,2 proc. Niewiele mniej stracił podczas kryzysu azjatyckiego (październik 1997) czy rosyjskiej agresji na Ukrainę (luty 2022).
Wnioski są jednak dość podobne do tych z Japonii. W ośmiu na dziesięć przypadków rok po krachu WIG20 znajdował się wyżej ze średnią stopą zwrotu na poziomie 17,5 proc., czyli niemal tyle samo co Nikkei 225. Przy czym kupowanie akcji po dwóch krachach okazało się nie najlepszą decyzją. Pierwszym takim przypadkiem był kryzys azjatycki w 1997 r. A to dlatego, że niespełna rok później w naszą giełdę uderzył kryzys rosyjski – bankructwo Rosji oznaczało niemal 10-procentowych dzienny spadek WIG20. Generalnie kierunek wschodni nam nie służył – po roku od rosyjskiej agresji na Ukrainę nasze blue chipy nie zdołały odrobić w pełni strat.
Reasumując, patrząc na dane historyczne, kupowanie akcji w dniu giełdowego krachu na ogół przynosiło dodatnie i całkiem niezłe stopy zwrotu z giełdowych indeksów (ale już niekoniecznie z poszczególnych spółek). Niemniej jednak nikt nie może dać gwarancji, że takie wyniki powtórzą się w przyszłości. Tym bardziej, że na GPW mieliśmy już przypadki krachów, które wystawiały cierpliwość inwestorów na ciężką próbę – na odrobienie strat trzeba było wtedy czekać dłużej niż rok.
1 | 2020-03-12 | 1305,73 | -13,3 | 53,6 |
2 | 1997-10-28 | 1385,70 | -13,2 | -16,9 |
3 | 2022-02-24 | 1817,45 | -10,9 | -0,6 |
4 | 1998-08-27 | 1231,10 | -9,9 | 33,8 |
5 | 1999-01-13 | 1217,90 | -9,2 | 66,9 |
6 | 1998-10-01 | 1064,60 | -9,2 | 28,3 |
7 | 2008-10-10 | 1991,62 | -8,1 | 12,4 |
8 | 2020-03-09 | 1625,99 | -7,9 | 22,6 |
9 | 1998-08-11 | 1488,60 | -7,8 | 5,1 |
10 | 1998-01-12 | 1286,10 | -7,7 | 4,3 |
mediana | 17,5 | |||
średnia | 21,0 |