Kurs Biomedu rozgrzany lekiem

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2020-09-22 22:00

Notowania Biomedu-Lublin skoczyły o 15 proc. po informacji o „zakończeniu procesu wytwarzania preparatu” leczącego zakażenie COVID-19. To jednak nie koniec prac.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego przed Biomedem jeszcze długa droga do produkcji leku z osocza
  • jaki jest harmonogram prac nad lekiem
  • jak spółka rozwiąże problem pozyskiwania osocza od ozdrowieńców 

Podczas wtorkowej sesji na warszawskiej giełdzie gwiazdą ponownie był Biomed-Lublin. Jego kurs rósł o około 15 proc. przy wysokich obrotach, a analitycy coraz częściej mówią o tym, że spółka, której kapitalizacja od początku roku wzrosła z 65 mln zł do prawie 1 mld zł, może trafić do indeksu WIG20.

NADZIEJA W OSOCZU:
NADZIEJA W OSOCZU:
Biomed-Lublin, którego prezesem jest Marcin Piróg, w pierwszym półroczu miał 19,7 mln zł przychodów i 0,7 mln zł zysku netto. To w obu kategoriach nieco więcej niż rok wcześniej, ale kapitalizacja spółki w tym roku urosła kilkunastokrotnie. Akcjonariusze liczą na to, że spółka w przyszłości zarobi na walce z pandemią.
Fot. Marek Wiśniewski

Powodem wtorkowego wzrostu notowań był raport bieżący o tym, że spółka — zgodnie z planem — „zakończyła proces wytwarzania substancji czynnej Immunoglobulina anty SARS-CoV-2 z osocza ozdrowieńców”, a na środę przewidziano „proces antyseptycznego rozlewu preparatu do ampułek”. Dla spółki „proces rozlewu preparatu do ampułek” będzie okazją do szerszego zaprezentowania się opinii publicznej. Do mediów rozesłano zaproszenie na środową konferencję prasową, podczas której — w asyście m.in. prezesa Agencji Badań Medycznych, naukowców m.in. z Instytutu Hematologii i Małopolskiego Centrum Biotechnologii, a także, według nieoficjalnych doniesień, przedstawicieli rządu — ma dojść do „prezentacji polskiego leku na COVID-19".

Potencjalny lek, nad którym pracuje Biomed-Lublin, formalnie stanie się lekiem dopiero po zarejestrowaniu go przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych. Do tego droga jest jeszcze daleka. Biomed podaje, że w najbliższym czasie preparat, opracowany na bazie osocza pozyskanego od osób, które przeszły zakażenie koronawirusem, przejdzie badania jakościowe. Dopiero po nich rozpoczną się właściwe badania kliniczne, w czasie których weryfikuje się bezpieczeństwo preparatu i jego skuteczność. Marcin Piróg, prezes Biomedu, zapowiadał wcześniej, że badania kliniczne mogą wystartować w październiku, i potrwają około cztery miesiące. To i tak ekspresowe tempo, bo w normalnych warunkach badania kliniczne nad nowymi lekami trwają co najmniej kilka lat.

Badania kliniczne mają być prowadzone w czterech ośrodkach: w Warszawie, Lublinie, Bytomiu i Białymstoku. Termin ich rozpoczęcia wyznaczy Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny w Lublinie. Prace na razie finansowane są z grantu od Agencji Badań Medycznych w wysokości 5 mln zł. Nawet pozytywne zakończenie badań klinicznych nie będzie automatycznie oznaczało możliwości rozpoczęcia masowej produkcji i sprzedaży przez Biomed. Przedstawiciele branży farmaceutycznej, z którymi rozmawialiśmy o działalności Biomedu, zwracali uwagę na to, że lek na bazie osocza ozdrowieńców może być skuteczny, jednak jego masowa produkcja nie jest prosta, podobnie jak stworzenie preparatu o wysokiej, powtarzalnej jakości — choćby ze względu na różnice w przeciwciałach, pozyskiwanych z osocza poszczególnych pacjentów. Przedstawiciele Biomedu nieoficjalnie przyznają, że przyszłe plany produkcyjne zależą od dostępności osocza. Spółka stara się je pozyskiwać głównie z Regionalnych Centrów Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa i „czeka na potwierdzenie z Narodowego Centrum Krwi o ewentualnej dostępności kolejnych partii osocza". Jak słyszymy, spółka „podjęła też działania", w ramach których sprawdza możliwość zakupu osocza z innych krajów, m.in. z USA, skąd kupuje je na potrzeby produkcji innych leków.