Być może w czerwcu wystartuje wreszcie Golden Sand Bank założony przez Sławomira Lachowskiego, byłego prezesa BRE Banku i twórcę mBanku. Wreszcie, bo prace nad projektem trwają już przeszło trzy lata. Na rynku venture capital tak długi okres inkubacji to prawdziwa wieczność. W tym czasie w samej Europie powstało i działa kilkanaście takich projektów. Dlaczego mobilny bank Sławomira Lachowskiego wykluwa się tak długo? Warto zacząć od początku.

Bank bogatych Chińczyków
W czerwcu 2014 r. na polskim rynku bankowym pojawiła się nowa marka — Bank Smart, w pełni mobilna platforma do zdalnego bankowania, w której cały proces od zakładania konta po obsługę odbywał się za pośrednictwem aplikacji w telefonie. Dzisiaj jest to rzecz powszednia, ale wtedy była to na rynku mała rewolucja. Tym bardziej, że w Smarcie można było założyć konto w euro z dowolnego miejsca w Europie. Znowu, w erze N26 i Revoluta, transgranicznych mobilnych banków, nie jest to funkcjonalność, która kogokolwiek zaskakuje, jednak pięć lat temu było to niemałe novum.
Projekt firmował Sławomir Lachowski, wtedy prezes FM Bank PBP, do którego nowy brand należał. Już wcześniej, pracując dla Meritum Banku wprowadził na rynek innowacyjne rozwiązanie umożliwiające otwarcie rachunku bankowego bez papierowych dokumentów, zdalnie, przy pomocy aplikacji i kamerki w telefonie. Były założyciel mBanku od dobrych kilu lat chodził po rynku i opowiadał o końcu tradycyjnej, oddziałowej bankowości i szansach jakie daje mobilna rewolucja. Do swoich wizji próbował przekonać Orange, jednak francuski właściciel wtedy nie był gotów na takie eksperymenty. Być może gdyby Smart powstał przy dużym banku, jak kiedyś mBank, miałby szanse się przebić. FM Bank był natomiast nie tylko słaby i mały, ale jego inwestor Abris Capital miał na pieńku z Komisją Nadzoru Finansowego i ostatecznie bank pod przymusem został sprzedany.
Kolacja z Sonnym Wuq
Sławomir Lachowski stracił pracę, ale w rynek poszła fama, że do wzięcia jest wizjoner i równocześnie praktyk z bankowym doświadczeniem, specjalizujący się w coraz modniejszym biznesie. Według naszych informacji, już w 2015 r. jedna z dużych firm konsultingowych skontaktowała go z Sonnym Wu, Chińczykiem z kanadyjskim paszportem, założycielem dużego funduszu GSR. Szukał on wtedy pomysłu jak zagospodarować miliardowe nadwyżki finansowe średnio zamożnych rodaków, którzy chętnie zainwestowaliby je za granicą, ale nie wiedzą i nie mają jak. Bo żeby otworzyć konto w pierwszym lepszym europejskim banku trzeba mieć europejski adres. Rozwiązanie problemu miał Sławomir Lachowski, który potrafił otwierać konta zdalnie i obsługiwać klienta niezależne od miejsca zamieszkania. Trzeba było tylko zdobyć licencję bankową w dowolnym europejskim kraju i później, korzystając z tzw. paszportu, prowadzić działalność na terenie całej Unii Europejskiej.
Chińskiemu inwestorowi spodobał się koncept i wszedł do spółki ze Sławomirem Lachowskim i kilkoma menedżerami oraz prywatnymi inwestorami. Sonny Wu wyłożył na start 5 mln dolarów, obiecując wielokrotnie więcej gdy biznes wypali. Chińczykom zależało, żeby bank powstał na prawie angielskim, gdyż brytyjski rodowód robił dobre wrażenie na przyszłych klientach. Był to czas, kiedy Brexit wydawał się czymś absolutnie nierealnym. I tu założyciele Golden Sand Bank popełnili istotny błąd. Wystąpili z wnioskiem o licencję do brytyjskiego nadzoru, ale nie w londyńskim City, lecz w Gibraltarze. Funkcjonuje on na takich samych podstawach prawnych jak nadzór w metropolii, jednak praktyka działania jest zupełnie inna. Nadzorca na śródziemnomorskiej skale kusił wizją stworzenia dużego fintechowego hubu z prostymi procedurami tymczasem dwa lata zajęło mu procedowanie wniosku o licencję dla banku Sławomira Lachowskiego. W tym czasie Londyn wydał niemal od ręki kilkanaście licencji bankowych, gdyż promowanie mobilnych banków na Wyspach Brytyjskim stało się ważnym elementem polityki regulacyjnej. Ostatecznie we wrześniu ubiegłego roku Golden Sand Bank dostał licencję i zgodę na rozpoczęcie testów w formule friends and familly.
— Próby zakończyły się pomyślnie i w czerwcu bank będzie gotów do rozpoczęcia działalności — mówi nam osoba zbliżona do projektu, zastrzegając sobie anonimowość.
Niemiecki paszport
Licencja w Gibraltarze uprawnia Golden Sand Bank tylko do prowadzenia działalności na terenie Zjednoczonego Królestwa. Do obsługi klientów z Chin to wystarczy, jednak dzisiaj potencjał chińskich klientów wydaje się znacznie mniejszy niż zapowiadało się cztery lata temu, podczas spotkania Sławomira Lachowskiego z Sonnym Wu. Zapał inwestora z czasem zresztą ostygł i obiecanych milionów już na mobilny biznes nie wpłacił.
— To nie jest projekt finansowany przez private equity jak Alior Bank, który powstał w całości za pieniądze Carlo Tassara. Golden Sand Bank jest inwestycją typu venture capital, finansującą się w ramach rund finansowania pozyskiwanych od wielu inwestorów — mówi jeden z naszych rozmówców znający kulisy inwestycji.
Są wśród nich osoby prywatne, aniołowie biznesu, założyciele banku, którzy zainwestowali łącznie 25 mln dolarów. To wystarczyło na stworzenie platformy IT i przejście ścieżki regulacyjnej. Teraz bank potrzebuje nowych pieniędzy na rozruch i... nową licencję. Nie dość bowiem, że sprawy przed gibraltarskim nadzorem trwały dłużej niż przed polskim KNF to Brexit, niepewność co do honorowania paszportu brytyjskiego w UE zamyka drogę bankowi do zamożnych klientów z Unii. Według naszych informacji Sławomir Lachowski zamierza ubiegać się o licencję u niemieckiego nadzoru i jest już po pierwszych rozmowach z BaFin. Pomysł na biznes jest taki sam jak cztery lata temu, czyli obsługa zamożnych osób, tyle że już nie tylko Azjatów, ale Europejczyków, na początek Niemców. Wszystko zdalnie z minimalnym udziałem generującego koszty czynnika ludzkiego.
Sławomir Lachowski wierzy w zautomatyzowane doradztwo. Przekonuje inwestorów, że tak jak kiedyś miał rację przewidując koniec bankowości oddziałowej, tak teraz nie myli się zapowiadając koniec doradztwa personalnego w wealth management na średnim poziomie zamożności. Uważa, że Golden Sand Bank może dostarczyć tani serwis klientom z kilkuset tysiącami euro do dyspozycji, oferując robo doradztwo inwestycyjne. W ten sposób uniknąłby zwarcia z innymi mobilnymi graczami, jak N26, skoncentrowanymi na detalu i bez wyraźnego modelu dochodowego i zajął niszę z potencjalnie dużymi profitami.
Realizacja zamierzeń wymaga pieniędzy — 50 mln dolarów na dwa lata działalności. I czasu. Glejt od nadzoru niemieckiego to nie jest licencja banku centralnego na Litwie, który potrafi uwinąć się w kilka miesięcy. Czas oczekiwania może wynieść i rok. Sławomir Lachowski najwyraźniej uważa, że na taki papier warto zaczekać. Obecnie jest w trakcie zbierania pieniędzy na kolejną rundę finansowania. Stoi za nim legenda i wizja. Jest jeszcze kwestia „dowożenia” obietnic i do tego potrzebuje startu Golden Sand Banku na Gibraltarze.
Wizjoner kontra inwestor
Sławomir Lachowski jest jedną z legend rynku bankowego w Polsce, menedżerem i wizjonerem daleko wybiegającym w przyszłość. Czasem zbyt daleko. W 2008 r. odszedł z BRE Banku poróżniony z inwestorem, niemieckim Commerzbankiem, co do dalszego rozwoju mBanku. Polski menedżer chciał klonować oddziały banku po całej Europie, korzystając z paszportu europejskiego. Pierwsze ekspozytury właśnie powstały w Czechach, na Słowacji i w Wielkiej Brytanii. Niemcy, czy to ze względu na konserwatyzm, czy czując podmuchy globalnego kryzysu, powiedzieli „nein”. Patrząc z perspektywy czasu inwestor być może miał rację, gdyż pół roku później Commerzbank uniknął bankructwa dzięki rządowej pomocy. Sam BRE też miał niemałe problemy z mocno przeważonym w kierunku walutowych hipotek bilansem i modelem biznesowym. Z drugiej strony, gdyby spółka matka nie była tak zachowawcza, jak jest, być może miałaby w całej Europie sieć banków internetowych, tak jak holenderska grupa ING i jej internetowe ramię ING-direct.
Wizja Sławomira Lachowskiego rozminęła się również z możliwościami kolejnego inwestora — Abris Capitalu, właściciela FM Bank PBP. Założyciel mBanku chciał przekształcić tę instytucję składającą się z niekompatybilnych dwóch linii biznesowych — detalu i średnich korporacji — w nowoczesny, mobilny bank. Utworzył markę Smart Bank, pod którą chciał zaoferować usługi dla Polaków rozsianych po Europie. W Smarcie można było założyć konto w euro i wpłacać wynagrodzenie niezależnie od kraju zarobkowania. Proces zakładania rachunku był całkowicie zdalny, bez konieczności fizycznego podpisywania dokumentów. Problemy właściciela z KNF zniweczyły plany budowy banku, który był praprzodkiem popularnych dzisiaj w Europie transgranicznych banków typu N26 i Revolut.