Nie milkną echa niedawnego wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS), który uznał polski przepis dotyczący wykluczania firm z przetargów za niezgodny z unijnymi dyrektywami.
— W tej sytuacji polski przepis należy uchylić albo zmienić, by był zgodny z unijnym prawem — mówi Jarosław Sroka z kancelarii BSJP Brockhuis Jurczak Prusak.
Podobnego zdania jest Grzegorz Lang, sekretarz rady infrastruktury PKPP Lewiatan, która od wielu miesięcy zabiega o zmianę prawa. Okazuje się jednak, że krytyczni prawnicy i organizacje biznesowe zbyt wcześnie odtrąbili zwycięstwo. Urząd Zamówień Publicznych twierdzi, że polski przepis nadal obowiązuje — z drobną poprawką. Do decyzji zamawiający musi teraz dołączyć analizę, z której wynika, że wykluczona firma dopuściła się w ostatnich trzech latach poważnego wykroczenia zawodowego, „w szczególności niewykonania (…) lub niewłaściwego wykonania zamówienia wskazującego na zamierzone działanie wykonawcy lub jego rażące niedbalstwo”. To oznacza, że wykluczanie firm z przetargów nie będzie odbywać się — jak dotychczas — automatycznie, choć formalnie zamawiający nadal będzie miał obowiązek wyrzucania niesolidnych kontrahentów. Jednak zdaniem Wojciecha Malusiego, w praktyce nic się nie zmieni.
— Gdyby zamawiający uważał, że wykonawca należycie wykonywał kontrakt, toby go nie zrywał i nie próbował wykluczać z przetargu. Jeśli więc sam będzie przygotowywał analizę, jej wynik jest z góry przesądzony — komentuje Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.
Na razie wykluczonym wykonawcom pozostaje ścieżka sądowa. Firmy nie powiedziały jednak ostatniego słowa. Nie rezygnują z walki o prawdziwą zmianę przepisów. — Współpracujemy z unijnymi organizacjami branżowymi. Zamierzamy wspólnie interweniować w Brukseli. Bez tego nic się nie zmieni — mówi Marek Michałowski, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.