Bessa na rynku akcji i wojna na prowizje powodują, że liczba podmiotów maklerskich systematycznie maleje. Wprowadzenie podatku od dochodów uzyskiwanych na GPW niewątpliwie ten proces przyśpieszy.
Wraz z rozwojem polskiego rynku kapitałowego rosła liczba biur i domów maklerskich. W połowie lat dziewięćdziesiątych działały już 54 podmioty. Po okresie stabilizacji przyszedł jednak czas na likwidacje i fuzje. Tylko w tym roku zniknęły z rynku takie przedsiębiorstwa, jak Robert Fleming (Polska), DI BWE, Wood & Company oraz Global Capital Partners Poland. Ze względu na podejrzenie popełnienia przestępstwa KPWiG cofnęła licencję Sur5.net. W wyniku fuzji Banku Zachodniego z WBK i przejęcia Banku Handlowego przez Citibank połączono również należące do nich biura maklerskie. Niebawem podobny proces czeka BM BPH i DM PBK.
— Do końca 2002 r. liczba podmiotów zajmujących się działalnością maklerską może spaść do dwudziestu pięciu — uważa Mariusz Sadłocha, prezes DM BZ WBK.
Jego zdaniem, w obecnej sytuacji szczególnie trudno będzie przetrwać mniejszym domom maklerskim. Prawdopodobnie część z nich zostanie zlikwidowana. Inne będą musiały połączyć się lub pozyskać silnego partnera.
Głównym powodem likwidacji jest spadająca rentowność. W stosunku do I kwartału 2000 r., czyli okresu hossy na GPW, wskaźnik ten zmalał z 11,4 proc. do zera w drugim kwartale tego roku. Nie ma jeszcze wyników za III kwartał, ale rentowność prawdopodobnie będzie ujemna.
— Liczba firm maklerskich nawet przy stosunkowo dobrej sytuacji na rynku jest dziś za duża — twierdzi Wojciech Brzoska, prezes DM Elimar.
W jego opinii, niezależnie od prowadzenia podstawowej działalności brokerzy muszą szukać nowych źródeł przychodów. Jedną z przyczyn skłaniających do większej aktywności jest ujemny wynik na działalności maklerskiej i doradczej.
— Choć ustawa o publicznym obrocie papierami wartościowymi ogranicza zakres działalności brokerów do ściśle określonych czynności, to wiele z nich nie jest dziś realizowana. Ponadto zawsze istnieje możliwość utworzenia nowej spółki, która będzie wykonywać inne zadania niż przypisane przedsiębiorstwom maklerskim — mówi Wojciech Brzoska.
Likwidacje i procesy konsolidacyjne nie muszą jednak zaowocować powstaniem silniejszych podmiotów. Już w październiku zniknięcie z rynku Wood & Company i Sur5.net spowodowało napływ do biur maklerskich wielu nowych inwestorów, składających zlecenia głównie drogą internetową. W efekcie część brokerów dzięki pozyskaniu klientów z konkurencyjnych spółek i ograniczeniu na rynku rywalizacji przynajmniej chwilowo odzyskała nadzieję na uzyskanie lepszych wyników.
— Dziś do tego samego tortu startuje zdecydowanie mniej chętnych. To z kolei może przyczynić się do wygenerowania lepszych wyników na działalności maklerskiej. Aby jednak myśleć o zyskach, musi jeszcze dojść do dalszej konsolidacji rynku — twierdzi Mariusz Sadłocha.
Fatalna sytuacja finansowa biur i domów maklerskich może jednak ulec dalszemu pogorszeniu. Obawy budzi zwłaszcza opodatkowanie dochodów uzyskiwanych na rynku kapitałowym.
— Wprowadzenie nowych obciążeń dla inwestorów niewątpliwie odbije się negatywnie na całym rynku kapitałowym, a pierwszymi, którzy stracą na takich decyzjach, będą brokerzy — mówi Mariusz Sadłocha.
Krytycznie do wprowadzenia ewentualnego podatku odnosi się zresztą całe środowisko maklerskie. Maria Dobrowolska, prezes Izby Domów Maklerskich, uważa że już dziś sytuacja na krajowym rynku kapitałowym jest tak zła, że wymaga podobnych działań jak w przypadku uzdrawiania finansów publicznych. Jeżeli nic się nie zmieni, to likwidacja kolejnych podmiotów maklerskich i zahamowanie rozwoju giełdy jest tylko kwestią czasu. W tym zakresie największym mankamentem, wymienianym zresztą od lat, jest brak jakiejkolwiek polityki elit rządzących wobec rynku kapitałowego.