British Airways zawieszają loty do Kuwejtu i Tel Awiwu, Lufthansa zapewniła sobie elitarny korytarz nad Chinami, LOT jest gotów w każdej chwili polecieć po klientów zagrożonych wojną, a SAS może obsługiwać część tras mniejszymi samolotami — tak linie lotnicze przygotowują się do wojny.
Wszystkie linie lotnicze czynią przygotowania na wypadek konfliktu w Iraku, który — jeśli wierzyć przewidywaniom Związku Transportu Lotniczego (ATA) — spowoduje spadek transportu lotniczego o 8 proc., zawieszenie 2,2 tys. lotów oraz zwolnienie kolejnych 70 tys. osób. Na razie przewoźnicy przede wszystkim troszczą się o bezpieczeństwo pasażerów.
British Airways od dziś na czas nieokreślony zawiesiły połączenie Londyn-Kuwejt. Od czwartku zawieszą odbywające się dwa razy dziennie przeloty do Tel Awiwu. Trasy do Bahrajnu, Doha czy Dubaju będą realizowane przez Cypr.
Lufthansa plan awaryjny na wypadek wojny przygotowywała od końca lata. Linia jest na bieżąco informowana o sytuacji politycznej — ma dane z niemieckiego MSZ, MSW, ambasad, Federalnego Biura Śledczego, urzędu kryminalnego, Międzynarodowego Zrzeszenia Transportu Lotniczego IATA, Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego ICAO oraz... od swoich pracowników. Niemiecki przewoźnik zapewnił sobie dodatkowe prawa do przelotu nad krajami byłego ZSRR i Chinami. Z korytarza powietrznego L888 nad Chinami mogą korzystać wyłącznie samoloty wyposażone w specjalny system nawigacji FANS oraz odpowiedni zapas tlenu. Dysponują nimi tylko Lufthansa i Qantas.
PLL LOT są gotowe w każdej chwili do podjęcia specjalnych kroków.
— Mamy specjalny sztab antykryzysowy. Na wypadek zagrożenia może on podjąć decyzję w sprawie zawieszenia rozkładowych lotów do Bejrutu i Tel Awiwu oraz czarterów do Egiptu — na Synaj. Jeśli konflikt rozszerzyłby się, decyzje te mogą dotyczyć również np. Riwiery Tureckiej. Przygotowani jesteśmy również do wykonania awaryjnego lotu po naszych klientów w regionach zagrożonych wojną — mówi Leszek Chorzewski, rzecznik prasowy PLL LOT.
W SAS już od dawna specjalny zespół pracuje nad planem, który zapewni niezakłócone działanie linii w razie wojny.
— Jeśli w wyniku wojny drastycznie spadnie liczba pasażerów, zredukujemy liczbę lotów lub zmienimy samoloty na mniejsze — mówi Elrand Olsen, dyrektor SAS w Polsce.
Linie są też przygotowane na wzrost cen ropy.
— Mamy kontrakty na zakup paliwa przez pewien czas po ustalonej cenie — deklaruje Elrand Olsen.
— Jesteśmy przygotowani na najgorsze. Mamy ponad 2 mld GBP gotówki na pokrycie spadku obrotów w wypadku długotrwałego konfliktu — mówi Rod Eddington, szef British Airways.