LOT ma szanse wyjść z turbulencji

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2014-01-22 00:00

Przewoźnik rozmawia z Brukselą, pisze strategię i rozmawia o zwiększeniu floty. W grę wchodzą tylko dwaj dostawcy.

Co roku zarząd LOT w styczniu zapowiada, że czeka go trudny, przełomowy okres. Tym razem — akurat w roku, w którym linia obchodzi 85-lecie — naprawdę tak będzie. Toczy się postępowanie Komisji Europejskiej dotyczące pomocy publicznej. Wbrew doniesieniom „Rzeczpospolitej” zarząd LOT nie spodziewa się, że Komisja Europejska (KE) w najbliższym czasie zażąda zwrotu pomocy. LOT otrzymał 400 mln zł w grudniu 2012 r., w czerwcu złożył w Brukseli plan naprawczy, a w listopadzie KE poinformowała o wszczęciu postępowania w tej sprawie.

JUŻ NIE NA KRAWĘDZI:
 Drugiej transzy pomocy
 publicznej (400 mln zł), którą
 LOT miał otrzymać w wakacje
 ubiegłego roku, spółka nie
 weźmie na pewno do lipca.
 Pomoc może okazać się też
 niższa. Sebastian Mikosz, prezes
 LOT, zapowiada, że wówczas
 powalczy o obniżenie środków
 kompensacyjnych, czyli skali
 redukcji siatki połączeń. [FOT. GK]
JUŻ NIE NA KRAWĘDZI: Drugiej transzy pomocy publicznej (400 mln zł), którą LOT miał otrzymać w wakacje ubiegłego roku, spółka nie weźmie na pewno do lipca. Pomoc może okazać się też niższa. Sebastian Mikosz, prezes LOT, zapowiada, że wówczas powalczy o obniżenie środków kompensacyjnych, czyli skali redukcji siatki połączeń. [FOT. GK]
None
None

— Kuluarowe plotki nie są dla nas żadną przesłanką. KE jest daleka od podejmowania jakichkolwiek decyzji. W połowie lutego ogłosi wyciąg z naszego planu restrukturyzacji. Rozpocznie się publiczna debata z udziałem konkurencji na temat zaproponowanych przez nas środków kompensacyjnych. Średnio KE analizuje takie wnioski 18 miesięcy, w naszym przypadku jest to siódmy miesiąc. Jesteśmy po dwóch rundach pytań i odpowiedzi. Kolejne wyjaśnienia i dokumenty przekażemy komisji 31 stycznia — mówi Sebastian Mikosz, prezes LOT.

Mniej kasy, mniej cięć

Liczy, że jego firmie pomogą poprawiające się wyniki finansowe,które są najlepszym dowodem słuszności planu restrukturyzacyjnego.

— Wynik za 2013 r. może być nawet trochę lepszy niż 20 mln zł straty, o której mówiliśmy w listopadzie. O drugą transzę pomocy publicznej, którą mieliśmy dostać w sierpniu 2013 r., nie poprosimy na pewno do końca czerwca. Będę się starał, by była ona mniejsza od założeń [niemal 400 mln zł — przyp. red.] — zapowiada Sebastian Mikosz. To może oznaczać, że wprowadzane przez LOT środki kompensacyjne, czyli cięcie siatki na zyskownych trasach, mogą okazać się mniej dotkliwe.

— Jeśli pomoc publiczna będzie niższa, wystąpię do KE o zmniejszenie skali kompensacji. Ale to nie jest właściwy moment. Poczekamy do lata. Może utrzymamy niektóre kierunki, a zmniejszymy tylko częstotliwość — mówi prezes LOT. Sebastian Mikosz zaznacza jednak, że najtrudniejsze przed spółką.

— Plan został rozpisany na dwa lata. Zostaje nam druga połowa. Łatwiej jest wyjść z czerwonego na zielone w bilansie, niż zamienić zysk na duży plus — twierdzi Sebastian Mikosz.

Boeing i Airbus w grze

Prezes zapowiada też przygotowanie pięcioletniej strategii spółki.

— Potrzebujemy jej, by zacząć negocjacje z dostawcami floty. Restrukturyzacja kończy się w październiku 2015 r. Zakładamy rozbudowę floty o 20 samolotów średniego zasięgu, czyli wąskokadłubowych. Bierzemy pod uwagę boeingi 737 lub airbusy A320. Airbusa już poprosiliśmy o przedstawienie oferty, z Boeingiem będziemy rozmawiać przy odbiorze szóstego dreamlinera w marcu. Bombardier i Embraer nie mają wystarczająco dużych samolotów, bo potrzebujemy maszyn na 180 miejsc. Weźmiemy teraz oblatany, znany samolot, bo już nabraliśmy dużo nowości — mówi Sebastian Mikosz.