Małe są szanse na 5-proc. wzrost PKB

Łukasz Świerżewski
opublikowano: 2003-10-31 00:00

W trzecim kwartale PKB wzrósł o około 3,8 proc. To wszystko, na co nas na razie stać — ostrzegają ekonomiści PAN.

Z dostępnych już danych Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wynika, że w trzecim kwartale tego roku wzrost PKB wyniósł tyle samo co w drugim kwartale, czyli około 3,8 proc. Nie jest to jednak jeszcze oficjalny szacunek urzędu.

— Oznacza to, że wzrost w ciągu trzech kwartałów łączne będzie wynosił 3,2-3,3 proc. Niewiele będzie nam więc już brakowało do osiągnięcia 3,5 proc. w całym 2003 r. — twierdzi Janusz Witkowski, wiceprezes GUS.

3,5-proc. wzrost PKB w 2003 r. założono w ustawie budżetowej.

Znacznie trudniejsza będzie realizacja kolejnego założenia rządu, czyli uzyskanie 5-proc. dynamiki PKB w przyszłym roku. Z raportu ,,Gospodarka Polski — prognozy i opinie”, opracowanego przez Instytut Nauk Ekonomicznych PAN, wynika wręcz, że jest to mało prawdopodobne.

— Do końca 2003 r. i w pierwszej połowie 2004 r. wzrost PKB ustabilizuje się na poziomie około 3,8 proc. — twierdzi Jerzy Mycielski z INE PAN.

Nadal głównymi czynnikami wzrostu są eksport i spożycie indywidualne. Nastąpi też wzrost nakładów inwestycyjnych przedsiębiorstw. Istnieje jednak wiele zagrożeń, które sprawiają, że nawet ograniczone ożywienie nie jest w pełni trwałe. Najważniejsze z nich to: wypychanie inwestycji prywatnych przez deficyt budżetowy, malejący fundusz płac w sektorze przedsiębiorstw, słaba koniunktura w UE oraz niepewna sytuacja finansów publicznych.

— Wzrost gospodarczy będzie zbyt niski, by wpłynąć na obniżenie bezrobocia — ostrzega też Andrzej Wojtyna z PAN.

Joanna Kotowicz-Jawor, konsultant raportu, dodaje, że barierą wzrostu jest też niska konkurencyjność dużej części polskich firm.

— Około 30 proc. spółek posiada znaczącą przewagę o charakterze jakościowym. Są to jednostki z kapitałem zagranicznym. Około 70 proc. firm z dominującym kapitałem krajowym cechuje niski poziom konkurencyjności, która ma głównie charakter cenowy — twierdzi Joanna Kotowicz-Jawor.