Złote czasy Mercatora, giełdowego producenta rękawic, to już zdecydowanie przeszłość. W 2020 r., gdy na fali pandemii globalny popyt mocno podskoczył, spółka wykazała 930 mln zł czystego zysku. Jej giełdowa kapitalizacja sięgała wtedy momentami 6,7 mld zł wobec niespełna 100 mln zł przed pandemią.
W ubiegłym roku zysk netto wyniósł już „tylko” 447 mln zł, a w pierwszym kwartale tego roku – według wstępnych danych – było to 8,2 mln zł. To o 97 proc. mniej niż w tym samym okresie 2021 r., ale o dwie trzecie więcej niż w czwartym kwartale.
- Rynek rękawic wraca do stanu sprzed pandemii. Nie oznacza to, że w kolejnych kwartałach będziemy mieli takie wyniki i marże jak w latach 2018-19 r. W dającej się przewidzieć perspektywie nie ma jednak co oczekiwać marży EBITDA na poziomie 40-50 proc. W produkcji będzie to kilkanaście procent, a w dystrybucji marża będzie na poziomie kilku-kilkunastu procent - mówi Michał Romański, szef finansów Mercatora.
Kapitalizacja spółki to teraz 670 mln zł. Pod koniec ubiegłego tygodnia kurs podskoczył o ponad 5 proc. po publikacji wstępnych wyników kwartalnych oraz ogłoszeniu, że w tym roku spółki zależne Mercatora przeznaczą do 100 mln zł na skup maksymalnie 20 proc. akcji.
- Deklarowaliśmy, że będziemy dalej dzielić się zyskiem, ale formalnie to skomplikowane, bo spółka-matka ma na poziomie jednostkowym stratę, a gotówka nie zasiliła kapitału zapasowego. Nie może więc wypłacać dywidendy i samodzielnie realizować skupu. Dlatego zrobią to spółki zależne – tłumaczy Michał Romański.
Spółka produkuje rękawice w dwóch zakładach w Tajlandii. Kończy też budowę trzeciego.
- Uruchamiamy w nim drugą linię produkcyjną z sześciu zaplanowanych. Nowa fabryka będzie działać w pełnej skali do końca trzeciego kwartału tego roku - mówi Michał Romański.
Mercator rozważał też przejęcia innych firm z branży, ale na razie wszystkie rozmowy zakończyły się fiaskiem.
- Rozglądamy się po rynku i prowadzimy negocjacje, ale oczekiwania cenowe właścicieli są zupełnie nieadekwatne do rzeczywistości. Realizacja transakcji przy takich wycenach byłaby ekonomicznie nieracjonalna - mówi szef finansów spółki.