Bank zajrzał w karty pracownikom i uznał, że grają nieuczciwie. Poleciały premie. Nie wszyscy oszukiwali — skarżą się pracownicy.
Iskrzy między Bankiem Millennium a pracownikami działu sprzedaży, którzy od kilku dni głośno skarżą się na pracodawcę na forach internetowych. Poszło o premie.
"Poprzychodziły maile, że na 100% nie dostaniemy premii ze względu na złą jakość sprzedaży. Ja się pytam co to ma znaczyć?!" — pyta internauta o pseudonimie Pablo na forum Bankier.pl.
Wersja pracowników jest taka: bank pozbawił ich dodatkowego wynagrodzenia za wyniki sprzedaży w grudniu ubiegłego i styczniu bieżącego roku. Jednak nie tylko o pieniądze idzie. Pracownicy skarżą się, że pracodawca daje im oferty nie do odrzucenia: albo odejdą z pracy dobrowolnie, albo bank zwolni ich dyscyplinarnie.
"Kazali mi się zwolnić, gdybym tego nie zrobiła, straszyli mnie dyscyplinarką (…) Żeby tego było mało nie dostanę premii za grudzień i za styczeń pewnie też nie. Zostałam kilka razy ukarana za to samo" — pisze na tym samym forum autor ukrywający się pod nickiem cc.
Wersja banku
— Wszystkie premie za 2008 r. zostały wypłacone lub zostaną wypłacone pracownikom, którzy mieli do nich prawo. W banku różne grupy pracowników otrzymują premię w rożnych terminach — mówi Wojciech Kaczorowski, rzecznik banku.
I dodaje, że nie potrafi skomentować indywidualnych przypadków, gdy ktoś przykładowo nie wykonał planu sprzedaży i premii nie dostał.
Tyle oficjalnie. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że bank niedawno przeprowadził audyt w sieci sprzedaży, który wykazał, że niektóre wyniki były podkręcane przez pracowników. Chodzi głównie o martwe karty kredytowe. W raportach liczba klientów, którzy je wzięli, wyglądała imponująco, lecz w rzeczywistości część z nich nigdy nie została ani aktywowana, ani nie była używana. Kontrola wewnętrzna ujawniła, że sprzedawcy rozprowadzali karty między znajomymi, krewnymi, czasem na własny rachunek bankowy. Bank uznał takie działanie za nieetyczne, a zawyżanie wyników, od których zależy wysokość premii, za sposób na wyłudzanie pieniędzy. Posypały się kary: od odebrania premii, po zwolnienie z pracy.
Powszechny proceder
Pracownicy Millennium nie zaprzeczają, że mogły zdarzyć się przypadki stosowania kreatywnej sprzedaży, lecz skarżą się, że bank stosuje wobec nich odpowiedzialność zbiorową i premia odbierana jest całym oddziałom. Uważają, że Millennium wykorzystuje wyniki audytu jako alibi wprowadzania oszczędności finansowych.
Michał Macierzyński, analityk Bakier.pl, mówi, że kreatywna sprzedaż to proceder dość powszechnie stosowany w branży, dzięki któremu banki mogą chwalić się imponującymi statystykami.
— Według statystyk w Polsce wydano 10,4 mln kart. Sądzę że w takich bankach jak Lukas, Cetelem czy GE co najwyżej polowa kart jest używana. W BZ WBK, ING, czy Millennium odsetek nieaktywnych kart oceniam na 20-30 proc. — mówi Michał Macierzyński.