Jest nieźle — tak eksperci oceniają Jolantę Fedak po stu dniach. Prawdziwy test jednak dopiero przed nią.
Chcemy, planujemy — te słowa padały najczęściej na wczorajszej konferencji Jolanty Fedak, minister pracy i polityki społecznej. Problem w tym, że nie była to konferencja inauguracyjna, lecz podsumowująca 100 dni pracy. Minister, która według prasowych spekulacji, trafiła na czarną listę premiera, jest z siebie zadowolona.
— Za nami 100 dni trudnej pracy, podczas których musieliśmy działać pod presją uciekającego czasu. Dotychczas nie spotkałam się z negatywną oceną premiera — mówi Jolanta Fedak.
Eksperci pracę jej ministerstwa oceniają pozytywnie.
— Najważniejsza jest zmiana filozofii. Wreszcie nie rozmawiamy o podnoszeniu świadczeń, ale o aktywizacji zawodowej — mówi Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan.
— Coś się ruszyło, prace resortu nabrały tempa od stycznia — dodaje Wojciech Nagel, członek rady nadzorczej ZUS.
Ale nie jest bardzo różowo.
— Z drugiej strony resort pracy jest mało aktywny, nie przesłał do Sejmu żadnej ustawy. Choć trzeba przyznać, że w tej sferze ustawy są trudne. Jest sporo zapowiedzi dobrych projektów i oby tylko nie skończyło się na zapowiedziach — mówi Agnieszka Durlik-Khouri, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej.
Najwięcej zarzutów eksperci mają wobec braku dokończenia reformy emerytalnej.
— Ministerstwo wprowadziło niepotrzebne zamieszanie wokół emerytur z OFE. W grudniu dostaliśmy projekt ustawy do konsultacji, w styczniu partnerzy społeczni przesłali uwagi. I co? I w lutym nagle słyszymy o zupełnie nowym pomyśle, który na dodatek zawiera wiele kontrowersyjnych rozwiązań — mówi Agnieszka Durlik-Khouri.
Właśnie ustawy emerytalne mają być sprawdzianem skuteczności minister pracy.
— Najważniejsze problemy dopiero przed ministerstwem. Czekamy na ustawę o emeryturach pomostowych — mówi Wojciech Nagel.
— Z ostateczną oceną chcę się wstrzymać do zakończenia prac nad ograniczeniem przywileju przechodzenia na wcześniejszą emeryturę. Zobaczymy, jak twarde będzie ministerstwo w ograniczeniu liczby uprawnionych do pomostówek i z jaką determinacją będzie bronić swego stanowiska — dodaje Jeremi Mordasewicz.