Mniej optymizmu u budowlańców

EG
opublikowano: 2011-11-03 00:00

Nie widać końca wojny o kontrakty, nawet niskomarżowe – wynika z analizy firmy badawczej PMR.

W branży budowlanej coraz ciężej. Uzyskiwane marże są niewiele wyższe od zera, zdobywanie kontraktów kończy się najczęściej wojną cenową, a zatory płatnicze rosną. Pod znakiem zapytania stoją też przyszłe inwestycje, które o unijne euro muszą konkurować z upadającą Grecją.

Z analizy firmy badawczej PMR wynika, że szefowie aż 69 proc. firm wykonawczych nie widzą końca wykrwawiającej wojny o kontrakty.Liczba tych, dla których już się skończyła, mieści się w granicy błędu statystycznego.

— W obliczu mniejszej liczby przetargów rywalizacja cenowa o nowe zlecenia będzie bardzo ostra. Niestety, na kontraktach opiewających na wartości niższe od kosztorysów tracą realnie wszystkie strony — od dostawców materiałów i podwykonawców po samych inwestorów, którzy ostatecznie otrzymują produkt niższej jakości od zamawianego. Dlatego jednym z pierwszych zadań nowego ministra infrastruktury powinna być naprawa ustawy Prawo zamówień publicznych, by wyeliminować najniższą cenę jako jedyne kryterium wyboru oferty — uważa Bartłomiej Sosna, główny analityk rynku budowlanego w PMR.

Po dwóch latach względnej stabilizacji firmy budowlane w ocenie obecnej i przyszłej sytuacji rynkowej są dużo mniej optymistyczne. Indeks Koniunktury Budowlanej PMR przyjął we wrześniu 2011 r. wartość -2,4 punktu. W ostatnich latach gorzej było tylko raz — w marcu 2009 r. Co robią generalni wykonawcy, żeby jakoś wyjść na ryzykownych, niskomarżowych kontraktach? Aż 64 proc. z nich twardo negocjuje z podwykonawcami, a 58 proc. z dostawcami materiałów. Kolejne pomysły, które stosuje mniej niż 40 proc. spółek wykonawczych, to przyspieszenie robót, stosowanie tańszych zamienników części czy technologii uwzględnionych w projektach.