Mniejsza prywatyzacja nie zrujnuje budżetu

Cezary Koprowicz
opublikowano: 2001-04-20 16:11

Minister Skarbu Aldona Kamela-Sowińska zapewnia, że nie zależy jej na pospiesznym zrealizowaniu wpływów z prywatyzacji. Oznacza to, że dla resortu skarbu ważniejsze jest uzyskanie jak najlepszej ceny za akcje PZU, PKO BP, KGHM i TP SA. To dobra wiadomość. Lepiej poczekać i zarobić więcej na ostatnich perłach w prywatyzacyjnej koronie, niż pozbywać się ich za grosze, po to tylko, by na siłę realizować budżetowe plany. Tym bardziej, że na giełdzie nie ma ostatnio dobrej koniunktury. Brakuje też atrakcyjnych ofert na akcje będące w posiadaniu Skarbu Państwa.

Nie dojdzie do żadnej tragedii, jeśli w tym roku nie uda się zrealizować wpływów z prywatyzacji, które planowano na 18 mld zł. Budżet się nie zawali, nie trzeba dokonywać dodatkowych cięć w wydatkach. Środki z prywatyzacji służą bowiem do finansowania deficytu budżetowego, założonego w tym roku na prawie 21 mld zł. Do tej pory źródłem finansowania była właśnie prywatyzacja. Jeśli nie uda się jej przeprowadzić, deficyt będzie finansowany poprzez emisję papierów skarbowych.

Zwiększona emisja papierów nie będzie miała praktycznie żadnych skutków dla tegorocznego budżetu państwa, a to dlatego, że koszt jej obsługi będzie ponoszony dopiero w kolejnych latach. Na razie więc nie ma powodów do niepokoju. Problem pojawi się dopiero później, a będzie musiała go rozwiązać kolejna ekipa rządząca. Nowy minister finansów przy tworzeniu budżetu będzie na pewno marudził, że obsługa długu kosztuje coraz więcej i nie ma wiele pola do manewru. Ale za to nowy minister skarbu stanie przed ogromnym wyzwaniem, bo być może uda mu się uzyskać dużo lepszą cenę za akcje PZU, KGHM, TP SA czy PKO BP. Pieniądze sfinansują przyszłoroczny deficyt budżetowy.

Szkoda tylko, że w tym roku nie uda się ożywić handlu na warszawskiej giełdzie. GPW potrzebuje nowych, spektakularnych emisji, które mogłyby wyrwać rynek z marazmu.

Cezary Koprowicz, [email protected]