Prognoza dotycząca minionego roku mówi o 465 tys. nowych rejestracji. Jeśli jest celna, rok zakończy się wzrostem r/r na poziomie blisko 11 proc. Na rynku nie brakuje jednak głosów, głównie sprzedawców samochodów, że w 2023 r. ruch w salonach słabł, szczególnie drugiej jego połowie. Jak słabnący popyt przełoży się na wynik rejestracji w 2024 r.? Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar zapytał o to importerów, wychodząc z założenia, że mają największą wiedzę o planowanej produkcji i dostępności aut.
W ankiecie wzięło udział 11 importerów, którzy odpowiadają za 86 proc. naszego rynku. Najwięcej badanych, blisko 36,4 proc., jest zdania, że w 2024 r. zostanie zarejestrowanych ponad 480 tys. nowych aut, co oznaczałoby wzrost r/r o więcej niż 3,3 proc. Wzrost do 3,2 proc., czyli rejestrację 465-480 tys. aut, prognozuje niespełna 27,3 proc. Taki sam odsetek jest zdania, że nabywców znajdzie 450-465 tys. aut, czyli rynek zanotuje spadek o około 1,1 proc.
Średnia prognozowana wielkość sprzedaży sięgnęła 476 829 aut, a mediana 480 tys. Skrajne wartości prognoz importerów dzieli różnica 40 tys.
— Z ankiety wynika, że importerzy optymistycznie patrzą w najbliższą przyszłość — większość zakłada wzrost sprzedaży — mówi Wojciech Drzewiecki, prezes Samaru.
Instytut zapytał też o opinię swojej społeczności w serwisie LinkedIn, którą w zdecydowanej większości stanowią przedstawiciele branży motoryzacyjnej. Pytanie brzmiało: „Zakładając, że w 2023 r. zostanie zarejestrowanych 465 tys. nowych samochodów osobowych, jaki wzrost/spadek rynek zanotuje w 2024 r.?”
40 proc. spytanych spodziewa się wzrostu rynku do 5 proc., a 15 proc. powyżej 5 proc. Reszta przewiduje spadek, z czego 23 proc. więcej niż 5-procentowy.
Nieco mniej optymistyczny jest szef Samaru.
— Szacujemy rzeczywisty udział kupujących samochody na potrzeby prywatne na zaledwie 10-15 proc. całkowitej sprzedaży. Świadczy to nie tylko o ograniczonych zasobach i większej ostrożności tej grupy klientów, ale także o coraz większym wpływie na decyzje zakupowe czynników ekonomicznych — mówi Wojciech Drzewiecki.
Wszystko wskazuje na to, że powoli kończy się okres wzrostu liczby rejestracji.
— Spodziewamy się, że początek przyszłego roku zaczerwieni tabele. Od pewnego czasu docierają do nas sygnały o kurczących się bankach zamówień, co oznacza, że liczba klientów zainteresowanych wymianą auta maleje — mówi Wojciech Drzewiecki.
Koniec wzrostu na pewno nie dotyczy cen. Z danych Samaru wynika, że średnia cena nowego samochodu wynosi obecnie 175 tys. zł, ale wpływają na nią nie tylko podwyżki, ale także rosnący udział samochodów premium.
Prognozy cen samochodów na 2024 r. nie są optymistyczne. Należy spodziewać się kolejnych podwyżek związanych m.in. z dodatkowym obowiązkowym wyposażeniem wymaganym nowymi przepisami UE. W połowie roku wejdzie bowiem w życie unijne rozporządzenie GSR2 (General Safety Regulation), które nakłada na producentów obowiązkowe wyposażenie aut w co najmniej 20 nowych systemów i elementów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, co naturalnie przełoży się na znacznie wyższe ceny.
Doskonale natomiast radzi sobie polski przemysł motoryzacyjny. Po trzech kwartałach 2023 r. produkcja sprzedana pojazdów samochodowych, przyczep i naczep sięgnęła 174,5 mld zł, o 17 proc. więcej niż rok wcześniej.
— To nowy rekord dla tego okresu roku. Wynik jest wyższy niż osiągnięty w całym 2021 r., wówczas wartość produkcji sprzedanej wyniosła 166,5 mld zł — mówi Rafał Orłowski, partner AutomotiveSuppliers.pl.
Rekordowy był też eksport. W analizowanym okresie za granicę wyjechały towary za prawie 37,6 mld EUR, o wartości o 35,5 proc. większej niż rok wcześniej. To historyczny rekord.
Wyniki były poprawiane z kwartału na kwartał, ale dynamika wzrostu spadała.
— O ile w styczniu i lutym wzrost eksportu wynosił powyżej 44 proc. r/r, to w sierpniu niespełna 14 proc., a we wrześniu już tylko niewiele ponad 4,5 proc. — mówi Rafał Orłowski.
Zgodnie z jego prognozami 2023 r. zakończy się produkcją sprzedaną na poziomie 239,5-240 mld zł, co będzie nowym rekordem, a wartość eksportu wyniesie 50,2-51,6 mld EUR i to również będzie rekord.
Niestety, wiele wskazuje na to, że czas bicia rekordów dobiega końca.
— Pierwsze półrocze było jeszcze czasem rozładowywania kolejek zamówień spowodowanych pandemią i wojną w Ukrainie. Ten czas się kończy. W obliczu spowolnienia na rynku niemieckim, najważniejszym odbiorcą naszego przemysłu motoryzacyjnego, obawiam się spadku liczby zamówień. W minionym roku nie powinien być drastyczny, ale w 2024 r. na kolejne rekordy raczej nie ma szans. Sukcesem będzie utrzymanie wyników z 2023 r. — mówi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.