Muldy na drodze dojazdowej

Jakub Kram
opublikowano: 2005-09-07 00:00

Nadal nie wiadomo, ilu operatorów będzie na rynku w przyszłym roku i czy obecny układ sił ulegnie zmianie.

16 sierpnia minął termin rezerwcji częstotliwości UMTS dla Netii Mobile, która jest zwycięzcą przetargu. Prezes Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty nie wydał jednak decyzji. Musiał najpierw odpowiedzieć operatorom sieci komórkowych, którzy złożyli protesty z wnioskami o wstrzymanie postępowania poprzetargowego. Odpowiednie skargi zostały złożone również do innych organów m.in. Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Trybunału Konstytucyjnego i Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.

Jest, jak było

Jak zatem będzie wyglądał rynek za rok czy półtora? Czy nowy operator ma szansę w stosunkowo krótkim czasie zdobyć nowych klientów? Podstawowy problem, jaki go czeka, to długi czas zwrotu inwestycji w budowę nowych sieci, co jest spowodowane dużą konkurencją na rynku, niskimi opłatami za usługi podstawowe oraz wymaganiami i przyzwyczajeniami użytkowników.

— Zapowiadane na połowę przyszłego roku wejście czwartego operatora zmieni sytuację na rynku usług mobilnych, pod warunkiem że nowy gracz zaproponuje ceny atrakcyjniejsze od tych, jakie w telefonii trzeciej generacji wprowadzą obecni na rynku

operatorzy i będzie twardo dotował telefony komórkowe. Taka strategia może przynieść sukces, jednak kosztem spowolnienia tempa

zwrotu inwestycji w sieć UMTS, które Netia Mobile szacuje na około 10 lat — tłumaczy Anna Karczmarczuk, lider sektora badań rynku telekomunikacyjnego TNS OBOP.

Rynek małych rachunków

— Obecni w naszym kraju operatorzy komórkowi przez agresywną politykę marketingową doprowadzili do tego, że polscy obywatele korzystają z najniższych cen za podstawowe usługi telefonii komórkowej w Europie. Przy obecnych parametrach makroekonomicznych — wysoka stopa bezrobocia, niskie wydatki na telefonię komórkową — nie można liczyć na istotny wzrost wartości rynku z usług podstawowych w najbliższych kilku latach — uważa Jerzy Sadowski, dyrektor departamentu rozwoju i strategii w Polkomtelu.

Szansą na wzrost rynku są zapewne usługi oparte na transmisji danych. To one dają możliwość rozbudowywania oferty (ogromny potencjał w dostępie do internetu) i szukania nowych rynków.

— Przyszłość telefonii komórkowej to tzw. triple play, czyli pakiet usług, na który składa się cyfrowa telefonia, telewizja oraz transmisja danych. Triple play w wydaniu komórkowym to także mobilność, czyli swoboda przemieszczania się użytkownika, możliwości lokalizacyjne oraz daleko idąca personalizaca serwisów. Spełnieniem futurystycznych wizji sektora ICT (Information Communication Technologies) będzie wykreowanie takiego środowiska życia człowieka, w którym jego osobisty, inteligentny terminal będzie dyskretnie przełączał się między rozmaitymi sieciami (głównie bezprzewodowymi), zapewniając stałą, nieograniczoną przestrzeń multimedialnej komunikacji. Główne środowiska, w których rozwijane będą bezprzewodowe systemy łączności, to miejsce pracy, samochód, dom oraz przestrzenie publiczne — przewiduje Tomasz Domański, dyrektor biura rozwoju biznesu w Polskiej Telefonii Cyfrowej.

Twardy orzech

Wybudowanie nowej sieci to tylko jeden z wydatków nowego gracza na rynku telefonii mobilnej. Utworzenie nowej, silnej marki, którą chętnie wybiorą klienci, będzie procesem długim i skomplikowanym. Ogromna część kosztów to wydatki związane z marketingiem i reklamą. Do tego należy doliczyć wydatki na subsydiowanie telefonów komórkowych, a to wszystko przy istniejącej już silnej konkurencji oraz ciągłych obniżkach i tak już niskich cen połączeń.

— Konkludując — wprowadzenie na polski rynek następnych graczy infrastrukturalnych, niemających odpowiedniego zaplecza kapitałowego, nie ma najmniejszego sensu i może nawet doprowadzić do spowolnienia rozwoju sieci i usług trzeciej generacji oraz ewentualnej sztucznie wywołanej przejściowej wojny cenowej. Pozytywnie na rynek polski mogą wpłynąć jedynie duzi gracze, mający doświadczenie w dziedzinie telefonii komórkowej, nieoczekujący zwrotu z inwestycji w ciągu kilku lat. O małej atrakcyjności polskiego rynku, mierzonej długofalowymi inwestycjami w telefonię komórkową może świadczyć kwota zadeklarowana w ofercie złożonej przez Hutchison Whampoa (tylko 100 mln zł). Dla porównania, każdy z obecnych operatorów zapłacił za rezerwację częstotliwości UMTS po 650 mln EUR — mówi Jerzy Sadowski z Polkomtela.

Łamanie trójkąta

Należy jednak pamiętać, że nasycenie telefonią komórkową wynosi dzisiaj około 65 proc. Jeśli nic nie zakłóci obecnego tempa wzrostu, pod koniec 2006 r. może ono zbliżyć się do 85 proc. Liczba klientów, choć płacących niskie rachunki, ciągle wzrasta. Te 20 proc. różnicy to nowi klienci, o których będzie walczyło prawdopodobnie czterech operatorów.

— Nowy operator poza konkurencyjnymi cenami będzie musiał zaproponować coś dodatkowego, co przekona klientów do zakupu aktywacji. Może to być dobrze sprzedana nowa marka, choć trudno będzie powtórzyć sukces Heyah, mogą to być usługi, których nie będą oferowali działający już na rynku operatorzy — ocenia Anna Karczmarczuk.