Na rynku ropy skończył się spokój

Mikołaj ŚmiłowskiMikołaj Śmiłowski
opublikowano: 2024-01-26 16:53

Stabilny na początku roku kurs ropy podskoczył w obliczu napięć na Morzu Czerwonym. Szereg czynników wskazuje na dalszy wzrost ceny baryłki.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Kilka dni temu informacja o zagrożeniu atakami ze strony libańskich Huti na Morzu Czerwonym wstrząsnęła inwestorami na całym świecie. Statki transportowe udające się z Azji do Europy oraz Stanów Zjednoczonych muszą obierać dłuższą drogę, poniżej Afryki, przez co wiele dostaw się opóźniło, a ceny frachtu wzrosły. Ma to wpływ nie tylko na koszt przewozu żywności i dóbr konsumenckich, ale też niektórych surowców, takich jak ropa.

Pod koniec tygodnia, rozpoczętego 22 stycznia, kurs kontraktów na Brent zbliżył się do 82 USD, wychodząc tym samym poza granice przedziału notowań, w którym przebywał od miesiąca. Na kursie ropy WTI również nastąpił przełom. Za jej baryłkę trzeba było zapłacić 77 USD, najwięcej od listopada 2023 r. Oba gatunki surowca zaliczyły największą tygodniową zwyżkę od października ubiegłego roku.

Sytuacja na Morzu Czerwonym rodzi obawy nie tylko przed wzrostem kosztu przewozu czy wolniejszym transportem ropy. Podłożem napięć jest wojna na Bliskim Wschodzie, a głównym zagrożeniem zaangażowanie w działania militarne kolejnych państw, które mają spory wkład w globalne wydobycie surowca. Huti są wspierani przez Iran, istotnego producenta czarnego złota, który oficjalnie nie włączył się do konfliktu między Izraelem a Palestyną, ale atak na kontenerowce traktuje jako rewanż za wsparcie, udzielone przez Amerykanów Izraelowi.

Jeżeli dodamy do tego inne czynniki, sześcioprocentowy wzrost ceny ropy w 2024 r. nie powinien dziwić. Najnowsze dane wskazują na zaskakująco małe amerykańskie zapasy surowca, mogące skutkować większym popytem Stanów Zjednoczonych. Zapotrzebowanie prawdopodobnie zwiększą też Chiny, które zapowiedziały wsparcie fiskalne zależnego od ropy przemysłu. Rosja, główny dostawca Państwa Środka, nie zdołał odeprzeć ataków na rafinerie, przez co jego eksport spadnie. Zarówno USA, jak i Chiny będą musiały więc skupować ropę z rynku, co wpłynie na ceny.