Xi Jinping, prezydent Chin, zbierze w niedzielę ponad 20 światowych przywódców na regionalnym forum bezpieczeństwa. Ma to być potężny pokaz solidarności Globalnego Południa w epoce Donalda Trumpa, a jednocześnie wsparcie dla obłożonej sankcjami Rosji w jej kolejnym dyplomatycznym sukcesie. Oprócz prezydenta Rosji i premiera Indii na szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW), który potrwa od 31 sierpnia do 1 września w porcie Tianjin w pobliżu Pekinu, zostali zaproszeni przywódcy z Azji Środkowej, Bliskiego Wschodu, Azji Południowej i Azji Południowo-Wschodniej. Wśród potwierdzonych uczestników znaleźli się również sekretarz generalny ONZ oraz sekretarz generalny Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN).
Liu Bin, wiceszef chińskiego MSZ, w wywiadzie udzielonym w środę stacji CCTV powiedział, że szczyt będzie „największym w historii Szanghajskiej Organizacji Współpracy” i „jednym z najważniejszych wydarzeń w dyplomacji głów państw, Chin i dyplomacji wewnętrznej w tym roku”.
Ten sam pompatyczny ton dominuje w chińskich mediach. „Szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy jest dla Chin szansą na zademonstrowanie swojej dyplomatycznej siły w obliczu globalnych wyzwań. (…) Im bardziej złożona i burzliwa staje się sytuacja międzynarodowa, tym więcej krajów musi wzmocnić solidarność i współpracę” — czytamy w piątkowym wydaniu „Dziennika Ludowego”.
Dla Państwa Środka ma to być okazja do zademonstrowania jedności z krajami Globalnego Południa. Eksperci studzą jednak optymizm tamtejszych mediów i władz.
(Nie)skuteczny paradoks celny
Krzysztof Karwowski, ekspert ds. Chin Instytutu Nowej Europy (INE), uważa, że amerykańskie cła stanowią „wspólną zachętę” do silniejszego zwarcia szeregów. Na chińskie towary nadal obowiązuje stawka celna w wysokości 30 proc., a na indonezyjskie 19 proc. — wynika z danych amerykańskiego Departamentu Handlu. Ponadto w środę USA nałożyły 50-procentowe cło na Indie za zakupy rosyjskiej ropy.
Zacieśnienie współpracy może być jednak o wiele trudniejsze z powodu rozbieżnych interesów członków SzOW i ich bierności wobec sporów.
— SzOW nie zareagowała na eskalację napięć między Indiami a Pakistanem w następstwie ataków terrorystycznych w Kaszmirze, które ostatecznie doprowadziły dwóch odwiecznych rywali na skraj konfrontacji nuklearnej. Do deeskalacji przemocy potrzebna była mediacja Stanów Zjednoczonych. Ponadto kiedy w czerwcu Izrael zaatakował Iran, SzOW wydała ostre potępienie ataków, a Indie oficjalnie zdystansowały się od wspólnego oświadczenia. Do tego dochodzi permanentny spór o roszczenia terytorialne Chin z państwami ASEAN-u na Morzu Południowochińskim — wyjaśnia Krzysztof Karwowski.
Organizacja okazała się równie bezsilna w przypadku konfliktu dwóch partnerów dialogu — Armenii i Azerbejdżanu uwikłanych w długoletni, krwawy konflikt w Górskim Karabachu.
— Członkowie SzOW mają wiele sprzecznych interesów, a łączy ich jedynie mniejszy lub większy sprzeciw wobec obecnego ładu międzynarodowego. Chińska narracja o zjednoczeniu krajów Globalnego Południa pod egidą Pekinu jest mocno na wyrost — twierdzi ekspert INE.
Przełomu nie będzie
— Szczyt w Tianjinie będzie miał więcej wspólnego z efektem propagandowym niż z merytorycznym. Zapewne konkluzją będzie ponowne podkreślenie współpracy gospodarczej oraz w zakresie bezpieczeństwa, potrzeby stabilnego rozwoju oraz wspólny antyzachodni komunikat. Nie spodziewam się jednak przełomowych decyzji. Pewne natomiast jest to, że szczyt jeszcze bardziej umocni sojusz chińsko-rosyjski — uważa Marcin Przychodniak, ekspert ds. Chin Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).
Istotnym elementem dwudniowego spotkania będzie pierwsza od siedmiu lat wizyta w ChRL indyjskiego premiera Narendry Modiego. Zdaniem eksperta PISM wpisuje się to w stopniowe ocieplanie relacji między Pekinem a New Delhi mimo spornych kwestii, takich jak wsparcie Indii dla Tybetańczyków czy starcia żołnierzy na granicy chińsko-indyjskiej. Jednak wyraźna poprawa w relacjach dwustronnych jest mało prawdopodobna z powodu odmiennego spojrzenia na kwestie bezpieczeństwa w regionie.
Początki Szanghajskiej Organizacji Współpracy, założonej przez Chiny, Rosję oraz cztery kraje Azji Centralnej, sięgają 2001 r. Obecnie liczy ona 10 państw członkowskich. Do tego dochodzą państwa obserwatorzy i partnerzy dialogu. Siedziba organizacji znajduje w Pekinie i Taszkiencie. Początkowo koncentrowała się na bezpieczeństwie, jednak jej zakres działania rozszerzył się od zwalczania terroryzmu po współpracę gospodarczą i wojskową.
To największa organizacja regionalna na świecie pod względem zasięgu i liczby ludności — obejmuje 24 proc. powierzchni globu i 3,4 mld osób. W ubiegłym roku jej nominalny PKB stanowił prawie jedną czwartą światowej gospodarki, czyli ponad 24 bln USD.
