Niewiele zabraknie, by zwyżka cen akcji na amerykańskich giełdach trwała dekadę, uważają eksperci. Od dołka w 2009 r. indeks S&P 500 urósł o ponad 260 proc. i na tym zwyżka się nie skończy — wynika z badania, przeprowadzonego przez Bloomberg wśród 30 finansistów. 20-procentowej przeceny większość z nich oczekuje dopiero w czwartym kwartale 2018 r., nieliczni uważają, że dopiero wtedy rozpoczną się spadki. Co do jednego inwestorzy są zgodni: kres hossy będzie konsekwencją przyspieszenia przez najważniejsze banki centralne procesu zmniejszania bilansów, rozbuchanych w czasie tzw. luzowania ilościowego (QE). Na razie żaden z ekspertów nie wieszczy jednak krachu w stylu tego, który stopił kapitał inwestorów w latach 2007-09. Wtedy od szczytu do dna bessy S&P 500 pokonał dystans ponad 55 proc. Ale sielanki nie będzie, bo — jak podkreśla Remi Olu- Pitan, zarządzający w Schroder Investment Management — rynek byka był napędzany zastrzykami płynności, których za jakiś czas zabraknie.



Głównym czynnikiem ryzyka pozostaje to, jak wyglądać będzie zacieśnianie polityki monetarnej i czy nie nastąpi ono szybciej, niż obecnie przewidują inwestorzy. Przedsmak tego, co może się wydarzyć, inwestorzy mieli kilka tygodni temu, kiedy Mario Draghi, szef Europejskiego Banku Centralnego, musiał szybko reagować na rynkową interpretację (jak się okazało — nadinterpretację) jego wypowiedzi. Zarządzający w znacznie mniejszym stopniu boją się natomiast tego, co wydarzy się w Chinach. Tylko jeden z ekspertów za najważniejsze ryzyko uznał ewentualne kłopoty tamtejszego systemu finansowego. Od perspektyw rynku akcji i Chin sen z powiek spędza obecnie inwestorom to, co wydarzy się na rynku obligacji. Kres hossy na nim ogłaszano już nie raz, teraz większość ankietowanych uważa, że stanie się to dopiero w trzecim kwartale 2018 r. Niektórzy eksperci podkreślali perspektywę rychłego skoku inflacji i radzili, by kupować instrumenty, które byłyby dobrym przed nią zabezpieczeniem. Inni polecają aktywa spoza Stanów Zjednoczonych, gdzie ekspansja gospodarki jest na dalszym etapie niż np. w Europie. Choć i tak recesja za oceanem to melodia przyszłości — uważają eksperci, których większość spodziewa się jej dopiero w pierwszym półroczu 2019 r.
Zarządzający i stratedzy radzą w krótszej, dwunastomiesięcznej perspektywie, redukować zaangażowanie w akcje, ale jednocześnie zwiększać je po każdym większym spadku rynku. Specjalisci preferują akcje japońskie, europejskie i z rynków wschodzących względem amerykańskich.