Kurs ropy Brent, która jest globalnym benchmarkiem, rósł nawet o 12,5 proc. w piątek rano po pierwszych doniesieniach o izraelskim ataku. Obecnie cena baryłki rośnie o 8,15 proc. do 75 USD. To najwyższy kurs od 20 lutego. Ropa zmierza do zakończenia tygodnia wzrostem ceny o ponad 12 proc., co nie zdarzyło się przez co najmniej dekadę.
Obawy rynku wiążą się z przekonaniem, że starcie szybko się nie zakończy. Izraelska armia poinformowała, że operacja może potrwać kilka dni. Oczekiwany jest irański odwet. Są również obawy, że może być skierowany także na amerykańskie cele. Rzecznik sił zbrojnych Iranu, gen. Abolfazl Szekarczi powiedział, że Izrael przeprowadził ataki przy wsparciu USA i zapłacą za to "wysoką cenę".
- Iran dobrze wie, że prezydentowi Donaldowi Trumpowi zależy na niskich cenach energii. Działania Iranu wpływające na dostawy ropy z Bliskiego Wschodu, podwyższające ceny benzyny i diesla płacone przez Amerykanów, przyniosłyby polityczne straty prezydentowi – powiedział w CNBC Andy Lipow, założyciel i szef Lipow Oil Associates.
Saul Kavonic, szef analizy rynku energii z MST Marquee przypomniał, że przez miniony rok rynek ropy generalnie nie przejmował się zbytnio ryzykiem geopolitycznym, a ostatnie wydarzenia są dla niego „przebudzeniem” i uświadomieniem, że jest ono „bardzo aktualne i wymierne”.
- Dzisiejszy atak wywoła jakieś działania odwetowe, co z łatwością może wymknąć się spod kontrololi – powiedział Kavonic.
Warren Patterson, szef działu strategii surowcowej w ING Groep w Singapurze zwrócił uwagę, że w scenariuszu, w którym dojdzie do dalszej eskalacji, istnieje ryzyko zakłóceń w żegludze przez Cieśninę Ormuz.
- To skrajny przypadek, ale może zagrozić przepływowi około 14 mln baryłek ropy dziennie, który przez nią przechodzi. Znaczące zakłócenie tych dostaw wystarczyłoby, aby podnieść ceny do 120 USD za baryłkę - powiedział.