Próba doprowadzenia do upadłości Netii to początek działania stres fund na polskim rynku kapitałowym. Tym razem pewnie się nie uda, ale zarządy firm znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej powinny poważnie zastanowić się, co zrobić, żeby nie kusić losu.
Dzisiaj do sądu prowadzącego postępowanie układowe Netii wpłyną dodatkowe analizy finansowe dotyczące operatora. Chodzi o określenie wartości likwidacyjnej firmy. Jeśli okaże się, że w przypadku upadłości wierzyciele zostaną zaspokojeni w większym stopniu niż kiedy otrzymają w zamian za długi akcje, zakończenie sukcesem układu stanie pod znakiem zapytania. Sąd podejmie decyzję pod koniec miesiąca.
— Fundusze blokujące układ reprezentują zaledwie kilkuprocentową część naszych wierzycieli. Według mnie nie ma możliwości zablokowania układu. Zdziwiłbym się, gdyby sąd odrzucił porozumienie. Nie chodzi tu o upadłość spółki lecz wyciągnięcie pieniędzy — uważa Avi Hochman, członek zarządu Netii.
Za przyjęciem układu Netii Holdings opowiedziało się ponad 90 proc. wierzycieli.
Problemy Netii z domknięciem postępowania układowego zaczęły się, kiedy amerykański fundusz inwestycyjny Sisu zaczął skupować obligacje operatora.
— Działalność tego typu firm, nazywanych w języku angielskim stres fund, nakierowana jest na upadek leżącego w kręgu zainteresowań funduszu podmiotu. Fundusz liczy po prostu na duże zyski w przypadku bankructwa — uważa Radosław Solan z BDM PKO BP.
Jego zdaniem, istnieje możliwość pełnej spłaty blokujących układ wierzycieli. Presję na funduszu powinni też wywierać pozostali wierzyciele, którzy chcą porozumienia.
— Obligatariusze, którzy nie będą chcieli zamienić długu na akcje, otrzymają nowe obligacje. Taki zapis jest w umowie restrukturyzacyjnej — dodaje Avi Hochman.
Na polskim rynku nie pojawił się wcześniej tak agresywny w postępowaniu fundusz inwestycyjny.
— Nie możemy być zdziwieni. Prawo nie zabrania przecież takiej działalności. Różne fundusze mają różne cele. Jeśli są inwestorzy gotowi przekazać specjalizującym się w doprowadzaniu do upadku firm funduszom pieniądze, to wszystko jest w porządku. Takie działania mogą wzbudzać oczywiście sprzeciw osób, które budowały wartość firmy czy pracowały nad układem. Z drugiej strony, w ten sposób może dojść do potrzebnej, naturalnej selekcji, w wyniku której przetrwają najsilniejsi — tłumaczy analityk BDM PKO BP.
Po liberalizacji prawa upadłościowego można spodziewać się, że szybko pojawią się polskie firmy specjalizujące się w działaniach tożsamych z prowadzonymi wobec Netii przez Sisu. Sytuacja, w jakiej znalazł się teleoperator, to ostrzeżenie dla innych zarządów, których spółki znajdują się na progu bankructwa.