Na wstępie sprecyzujmy, na czym polega strategia, o której mowa. Uśrednianie ceny nabycia to dokonywanie szeregu transakcji zakupu akcji w ciągu pewnego okresu czasu, przy różnych cenach. Jeżeli w tym czasie papiery znajdują się w trendzie wzrostowym, to siłą rzeczy uśredniamy w górę. W przeciwnym wypadku możemy mówić o uśrednianiu w dół.
Jaka zatem pułapka może tkwić w tej typowo kontrariańskiej strategii inwestycyjnej? Inwestor uśredniający w dół gra przeciwko rynkowi, obstawiając, że ci, którzy sprzedają, mylą się. Jeżeli jednak mają rację, to grając przeciwko nim w ten sposób można narazić się na znaczne straty. Pamiętajmy, że dokupując na spadkach, nie tylko zachowujemy w portfelu taniejące akcje, ale wręcz zwiększamy ich wagę.
Pewną przesłanką przemawiającą za takim zachowaniem jest fakt, że przecenione akcje są bardziej atrakcyjne wskaźnikowo, niż były jeszcze przed przeceną. Taki tok rozumowania często może jednak zaprowadzić inwestora w maliny. Dlaczego? Bo wskaźniki opierają się na wynikach przeszłości, gdy tymczasem akcje mogą dołować z powodu tego, co stanie się w przyszłości. A konkretnie, za spadkiem kursu stać mogą przewidywania, że sytuacja finansowa spółki pogorszy się.
Z tego względu posługując się taktyką uśredniania w dół warto mieć dobre argumenty świadczące o tym, że spadki nie znajdują fundamentalnego uzasadnienia. W przeciwnym razie może nas czekać mało przyjemna niespodzianka.
Na podstawie: Michael Maiello, “Buy the Rumor, Sell the Fact”, New York 2004