Niemcy - europejski poligon energetyczny

WysokieNapiecie.pl, Rafał Zasuń
opublikowano: 2014-04-04 08:46

Cała europejska energetyka patrzy na to co dzieje się nad Renem i Łabą. Niektórzy z nadzieją, inni z obawą.

Dla RWE 2013 r. będzie się zawsze źle kojarzył – po raz pierwszy w liczącej 65 lat historii gigant z Essen ogłosił roczną stratę. Wyniosła 2,8 mld euro. Jego największy  konkurent E.ON wprawdzie zamknął rok zyskiem, ale sprzedaż spadła o 10 mld euro. Kurs akcji obu spółek nieustannie leci w dół, a w zeszłym pracę straciło w nich 14 tys. ludzi.

Najbardziej radykalne kroki podjął inny potentat GDF Suez, który spisał na straty większość europejskich elektrowni konwencjonalnych (patrz GDF Suez gasi światło w Europie).

- Nad przyszłością wielkich firmach energetycznych wisi znak zapytania.  Jeśli ktoś chce budować i zarabiać na dużych elektrowniach, to powinien szukać szczęścia poza Europą. W Europie trzeba zmienić model biznesowy, skupić się na efektywności energetycznej, bilansowaniu systemu energetycznego itd.  Ale te możliwości nie zrekompensują utraconych zysków z energetyki konwencjonalnej - mówi nam  Stephan Lehrke zajmujący się od wielu lat energetyką w Boston Consulting Group.

Nierentowne elektrownie będą zamykane. Tylko E.ON i RWE zapowiedziały odstawienie bądź całkowite zamknięcie ponad 15 tys. MW  - czyli prawie połowy mocy wszystkich polskich siłowni. - Jeśli ich praca okaże się niezbędna dla systemu, będą przekazywane do dyspozycji operatorów systemu energetycznego, który będzie płacił właścicielom za korzystanie z nich. Ale to oznacza kolejne podwyżki cen dla konsumentów, bo te opłaty zostaną przerzucone na nich - dodaje Lehrke.

Rewolucja energetyczna

Przyczyną kłopotów europejskich elektrowni konwencjonalnych jest Energiewende czyli polityka ogłoszona po przez kanclerz Angelę Merkel po awarii w elektrowni atomowej w Fukushimie w 2011 r. Zamknięcie najstarszych elektrowni atomowych i hojnie subsydiowana energetyka odnawialna zmieniły całkowicie obraz rynku nie tylko w Niemczech, ale także w krajach do których swobodnie dociera niemiecki prąd -  w Holandii czy Belgii.

Dzięki dotacjom właściciele wiatraków i paneli słonecznych nie muszą się martwić o ceny, energetyka odnawialna ma pierwszeństwo w dostępie do sieci, a  gdy dobrze wieje i świeci słońce elektrownie gazowe i węglowe stoją bezczynnie i przynoszą straty.

Czy polityka energetyczna, która kosztuje Niemców ponad 20 mld euro rocznie dalej ma sens? O tym więcej na portalu WysokieNapiecie.pl

fot. Bloomberg
fot. Bloomberg
None
None