Niemiecką płacą w polskich kierowców

Marcin BołtrykMarcin Bołtryk
opublikowano: 2015-10-21 22:00

42 proc. przedsiębiorstw transportowych w Polsce może wypaść z rynku. A 53 tys. osób może stracić pracę. Wszystko przez MiLoG.

Firma doradcza Deloitte we współpracy ze stowarzyszeniem Transport i Logistyka Polska przygotowała raport „Dokąd zmierza jednolity rynek europejski?”. Próbuje w nim oszacować skutki dla polskich przewoźników wprowadzenia w Niemczech ustawy o płacy minimalnej (MiLoG). Niestety, wnioski nie są optymistyczne.

Tysiące na bruk

Według autorów raportu konsekwencje wprowadzenia płacy minimalnej w Niemczech mogą być dla polskiej gospodarki i unijnego rynku wewnętrznego bardzo poważne. Z badań przeprowadzonych przez Deloitte wynika, że aż 42 proc. przedsiębiorstw transportowych może mieć — w wyniku wzrostu kosztów wynagrodzeń — ujemną marżę netto, co grozi wypadnięciem z rynku. Czarny scenariusz zakłada, że jeśli firmy nie podejmą działań dostosowawczych, to w efekcie regulacji pracę w 1074 przebadanych przedsiębiorstwach może stracić 14 tys., a w całej branży transportowej nawet 53 tys. Te szacunki dotyczą właśnie tylko branży transportowej. Jeśli jednak wziąć pod uwagę także branże z nią powiązane (np. finansową i motoryzacyjną), to konsekwencje mogą sięgać i do nich.

Co paradoksalne, nowe niemieckie przepisy mogą wpłynąć na zwiększenie się nieuczciwej konferencji. Z raportu wynika, że niektórzy przedsiębiorcy mogą poszukać oszczędności w niezgodnych z prawem praktykach pogarszających warunki socjalne kierowców, np. przez wydłużanie czasu pracy.

Są już naśladowcy

Niemieckie przepisy o płacy minimalnej odbiły się szerokim echem szczególnie w Polsce, bo sektor usług transportowych wypracowuje u nas około 6,6 proc. PKB, a więc znacząco wpływa na stan naszej gospodarki. Nasze firmy transportowe osiągnęły też w bardzo krótkim czasie znaczący sukces na rynku europejskim. Przez kilkanaście lat zdołały wejść do czołówki na kontynencie. Wygrywają nowoczesnym taborem, jakością obsługi i ceną. W 2013 r. praca przewozowa w transporcie drogowym wykonana przez polskie firmy stanowiła 14,4 proc. ogólnych przewozów w Unii Europejskiej, co lokuje nasz kraj na drugim miejscu w Unii za Niemcami, a przed Hiszpanią i Francją. W przewozach międzynarodowych polskie firmy miały jeszcze większy, bo ponad 24-procentowy udział, co dało im pozycję lidera przed Hiszpanią i Niemcami. Tymczasem (o czym na łamach „Pulsu Biznesu” pisaliśmy wielokrotnie) wprowadzenie przez naszych zachodnich sąsiadów ustawy o płacy minimalnej od początku 2015 r. może tą pozycją solidnie zachwiać. Wyznaczone w niej 8,5 euro za godzinę pracy kierowcy czasowo wykonującego zadania na terenie Niemiec znacznie podnosi koszty pracownicze. MiLoG wprowadza także surowe wymagania administracyjne i narzędzia kontroli, a także wysokie kary pieniężne za nieprzestrzeganie tych przepisów — do 0,5 miliona euro. W dodatku niemiecka ustawa stała się wzorem dla regulacji w innych krajach, przede wszystkim we Francji i w Norwegii. A już szykują się do wprowadzenia przepisów o płacy minimalnej dla kierowców kolejne państwa: Belgia, Holandia, Luksemburg i Włochy. Efekty MiLoG mogą więc zostać zwielokrotnione i przynieść negatywne konsekwencje całej gospodarce unijnej.

— Wszystko wskazuje na to, że przepisy tej ustawy ze względu na swoją nieproporcjonalność do założonych celów mogą być sprzeczne z prawem UE i zaburzać funkcjonowanie unijnego wspólnego rynku. W niektórych dziedzinach mogą doprowadzić do fragmentacji rynku wewnętrznego, który jest podstawą unijnej integracji i europejskiego dobrobytu — uważa Julia Patorska, starszy menedżer w zespole Deloitte ds. zrównoważonego rozwoju w Polsce i w Europie Środkowej, autorka raportu. © Ⓟ

8,5 euro Tyle każą płacić Niemcy za godzinę pracy kierowcy.

22-333-99-20