Mirosław Barszcz i Grzegorz Muszyński, czyli prezes i wiceprezes PFR Nieruchomości, nie będą mieli miłych świąt. W środę po południu okazało się, że ich misja w państwowym wehikule realizującym rządowy program mieszkaniowy dobiegła końca – dowiedział się nieoficjalnie „Puls Biznesu”. Nasze informacje potwierdził szef Polskiego Funduszu Rozwoju.

- Zmiany w zarządzie nastąpią z końcem roku, rozstaliśmy się za porozumieniem stron. Dziękuję odchodzącym członkom zarządu za olbrzymi wkład w zbudowanie profesjonalnego zespołu i przygotowanie projektów inwestycyjnych na 40 tys. mieszkań – mówi Paweł Borys, prezes PFR.
Nie chciał rozmawiać o przyczynach roszad kadrowych.
Według naszych ustaleń inspiratorką zmian była Jadwiga Emilewicz, minister rozwoju, która przejęła w rządzie obszar budownictwa i chce dać nowy impuls programowi Mieszkanie+. Ale grupa PFR podlega pod premiera, więc i on musiał się zgodzić na zmiany. Dlaczego menedżerowie musieli odejść? W powszechnym odbiorze rządowy projekt to porażka, choć przez ekspertów jest odbierany inaczej – uważają, że zbudowanie w dwa lata zespołu 250 osób, który przygotował 70 projektów opiewających na 40 tys. mieszkań, nie jest złym wynikiem. Słowa prezesa PFR zdają się potwierdzać, że w grupie odbiór projektu także jest pozytywny.
Różnica w odbiorze dokonań zespołu PFR Nieruchomości wynika zatem w dużej mierze z nierealnej, ale bardzo medialnej, obietnicy politycznej – zbudowania 100 tys. mieszkań na wynajem. W sierpniowym wywiadzie dla „PB” Mirosław Barszcz tłumaczył dlaczego cel 100 tys. mieszkań była nierealny, czym wywołał burzę i znalazł się na celowniku polityków PiS.
Noweg szefa PFR Nieruchomości wyłoni konkurs, rozstrzygnięcia można się spodziewać w połowie stycznia.