Nowe podatki przeszkadzają w oszczędzaniu na emeryturę

Jacek Maliszewski
opublikowano: 2001-12-03 00:00

Wiemy już na pewno, że w tym roku nie zostanie spłacone wielomiliardowe zadłużenie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wobec osób uczestniczących w drugim filarze. Celowo nie piszę o zadłużeniu wobec funduszy emerytalnych, by podkreślić znaczenie tych słów. To właśnie my wszyscy, na których konta w OFE nie dotarły pieniądze wysłane przez zakłady pracy, jesteśmy wierzycielami ZUS. I tak wspieramy budżet kraju tak samo, jak kupując obligacje Skarbu Państwa. To się nazywa patriotyzm. O ile jednak w przypadku zakupu obligacji sami decydujemy się na pożyczenie państwu pieniędzy, o tyle w przypadku drugim (pożyczenie pieniędzy dla ZUS) państwo zadecydowało za nas. Nie mieliśmy wyboru. Zresztą nie po raz pierwszy...

W przypadku osób relatywnie młodych taki stan rzeczy nie jest może najgorszy. W końcu odsetki za zwłokę w przekazaniu naszych pieniędzy na konta w OFE są wyższe niż odsetki od obligacji czy depozytów bankowych. Niektórzy wręcz mówią, że pożyczanie pieniędzy ZUS (podobnie jak wobec fiskusa) jest najlepszą inwestycją w Polsce. To fakt. Ale co mają powiedzieć osoby starsze, które mogą nie dożyć momentu oddania długu?

W jednym z poprzednich komentarzy na temat emerytur zachęcałem do samodzielnego dodatkowego oszczędzania pieniędzy z przeznaczeniem na przyszłą emeryturę. Podałem tam formułę pozwalającą obliczyć, jakie kwoty możemy wypłacać z naszego konta (na przykład bankowego) po odejściu na emeryturę i przy założeniu okresu dokonywania takich wypłat, aż do wyczyszczenia konta (na przykład tak, by pieniędzy wystarczyło aż do setnych urodzin). Można także prościej wyliczyć wartość końcową zgromadzonego kapitału (wzór na systematyczne oszczędzanie z kapitalizacją) na naszym koncie, a następnie wypłacać tylko kapitalizowane odsetki. W ten sposób będziemy mieli tak zwaną rentę wieczną. Przykładowo na dzień dzisiejszy posiadacz 210 tysięcy złotych (odkładanie 500 złotych miesięcznie przez 35 lat na lokatę dającą odsetki równe tylko poziomowi inflacji) mógłby wypłacać sobie w nieskończoność kwotę miesięcznych odsetek. Na razie jest to kwota około 1 proc., czyli dwa tysiące złotych.

Niestety, ostatnio nadeszły kolejne złe informacje. Oczywiście chodzi o słynny już podatek od dochodów odsetkowych. Podatek ten zmniejsza siłę kapitalizacji odsetek, przez co wartość zgromadzonego kapitału w przyszłości maleje. Dodatkowo w okresie dokonywania wypłat (czyli po przejściu na emeryturę) trzeba będzie jedną piątą „emerytury” z tego źródła oddawać fiskusowi. To więcej niż najniższy próg podatkowy (19 proc.). Tak więc podatek ten rykoszetem spadnie na głowy osób mało zamożnych. Powiem więcej — każe on nie tych, którzy już są bogaci (te osoby mogły ulokować cały kapitał na długoterminowych obligacjach albo w funduszach inwestycyjnych i teraz wypłacać odsetki lub umarzać systematycznie jednostki uczestnictwa), lecz tych którzy dopiero mają zamiar nimi zostać.

Widocznie państwo woli wziąć na swe barki odpowiedzialność za kolejne rzesze obywateli. A tak mało brakowało, byśmy sami zaczęli się troszczyć o swój los w przyszłości. Obecnie samodzielne zgromadzenie kapitału na swą dodatkową emeryturę będzie znacznie trudniejsze i wymagać będzie większej fachowości w dziedzinie finansów. Boję się, że po likwidacji matury z matematyki liczba osób potrafiąca wyznaczyć sobie własny plan emerytalny będzie jeszcze mniejsza niż obecnie. Pozostanie więc siedzenie na garnuszku państwa. Może więc i dobrze, że ZUS ma wobec nas dług, który (miejmy nadzieję) zostanie spłacony z wysokimi odsetkami (ciekawe czy od tych odsetek zostanie naliczony podatek?).

Na razie na nasze konta nadal nie wpływają należne składki, a dług ZUS wobec programu OFE rośnie z miesiąca na miesiąc. Tak naprawdę nikt już nie wie, jak duże jest to zadłużenie. W mediach pojawia się informacja o 4-6,5 miliardach złotych. Jak widzimy, błąd szacunku wynosi już 50 proc. Ciekawe, czy ktokolwiek jeszcze to kontroluje. W listopadzie przez 17 dni roboczych (5-27 listopada) do kas OFE wpłynęło prawie 436 milionów złotych. Jeśli przyjmiemy, iż w ostatnich trzech dniach listopada ZUS prześle jeszcze po 100 milionów złotych dziennie, to cały miesiąc zamknie się kwotą 730-740 milionów złotych (dla przykładu w sierpniu było to 779 milionów, we wrześniu 760 milionów, w październiku 785 milionów złotych). Aby dług nie narastał, ZUS musiałby przekazywać do funduszy około 1,1 miliarda złotych miesięcznie oraz zacząć już teraz wypłacać zaległe odsetki. W przyszłym roku rząd przyjął założenie o zwiększeniu przelewów z ZUS do OFE do kwoty około 11,6 miliarda złotych. A to oznacza, że jeszcze w roku 2002 dług będzie się powiększać.

Informacja o braku możliwości spłacenia jeszcze w roku 2001 całych zaległości ZUS wobec OFE ma także istotny wpływ na notowania giełdowe akcji. Spora rzesza inwestorów (zarówno indywidualnych jak i instytucjonalnych) spodziewała się wielkich kwot przypływających na konta OFE. Idąc dalej tym tropem, można było oczekiwać sporych zakupów akcji ze strony OFE w celu utrzymania obecnego procentowego poziomu akcji w ich portfelach. Niestety z marzeń pozostały nici. Czy z naszych emerytur (tych wypłacanych od państwa, z drugiego i trzeciego filaru oraz tych naszych ciułanych w banku) także pozostaną nici? Pragnę być nadal optymistą, lecz z przykrością stwierdzam, że kolejne fakty wygaszają mój optymizm w iście zawrotnym tempie.

Jedyną dobrą informacją jest utrzymujący się na wysokim poziomie indeks IFE-10, będący wskaźnikiem zmian cen jednostek uczestnictwa dziesięciu największych pod względem wielkości aktywów funduszy emerytalnych. W chwili obecnej wartość tego indeksu oscyluje wokół poziomu 1300 punktów. Od chwili rozpoczęcia wyliczania IFE-10 (pierwszą wartość bazową przyjąłem w dniu 30 września 1999 roku na poziomie 1000 punktów) wzrósł więc o 30 proc. Do dnia dzisiejszego upłynęło więc 26 miesięcy, czyli średnioroczna zmiana wartości indeksu wynosi 13,918 proc. To wynik przeciętny. Można było zarobić więcej, wcale nie ponosząc dużego ryzyka. Trzeba jednak poczekać na kolejne miesiące. Może najgorsze mamy już za sobą.