Na razie notowania ropy naftowej ustabilizowały się powyżej tegorocznych minimów, ale sytuacja na tym rynku pozostaje niepewna. Cena ropy WTI oscyluje w okolicach 24 USD za baryłkę, a notowania ropy Brent poruszają się w rejonie 29-30 USD za baryłkę.
Wczorajsze dane Departamentu Energii, dotyczące zapasów paliw w Stanach Zjednoczonych, pozytywnie wpłynęły na nastroje inwestorów. Pokazały one, że zapasy ropy w poprzednim tygodniu wzrosły o 1,6 mln baryłek, podczas gdy oczekiwana była zwyżka wynosząca prawie 3 mln baryłek. Znacząco spadły za to zapasy benzyny i destylatów.
Powyższe dane pokazują, że na razie na rynku ropy naftowej w USA nie widać jeszcze istotnego wpływu koronawirusa na popyt na ropę. Ale ta sytuacja może nie potrwać długo. W Stanach Zjednoczonych coraz powszechniejsze są działania zmierzające ku temu, aby jak największa liczba obywateli przebywała w domu, co przekłada się na spadek popytu na paliwa.
Oznacza to, że w kolejnych tygodniach najprawdopodobniej zobaczymy dalsze, być może wyraźnie większe, wzrosty zapasów ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie, warto mieć na uwadze to, że również aktywność amerykańskich rafinerii może spadać, co trochę złagodzi efekt presji na wzrost zapasów benzyny i destylatów.
Szansą na przynajmniej częściowe zrównoważenie tego efektu jest spadająca produkcja ropy naftowej z łupków w USA. Firmy wydobywcze już ograniczyły działalność, co pokazały m.in. dane dotyczące liczby funkcjonujących punktów wydobycia ropy w USA. Dalsze kurczenie się tej branży jest nieuniknione: niskie ceny ropy przyczyniły się do spadku nowych inwestycji w infrastrukturę naftową w Stanach Zjednoczonych. A to oznacza, że kolejne miesiące będą prawdopodobnie przynosić wyraźne ograniczenia także w produkcji ropy, nie tylko w popycie na nią.
Obawy dotyczące spadającego popytu na ropę
Notowania ropy naftowej na początku bieżącego tygodnia rosły, ale strona popytowa na tym rynku nadal jest słaba. Wypracowane zwyżki nie były duże, a już wczorajsza sesja je zatrzymała.