NOWY JORK (Reuters) - Kurs euro do dolara nie ulegał w środę większym zmianom, bo negatywne dane ze strefy euro równoważyły się z krążącymi na rynku pogłoskami o możliwości interwencji banków centralnych na rynku walutowym. W Azji euro wzrosło do prawie 86 centów ze względu na pogłoski o skupowaniu wspólnej waluty przez jeden z głównych banków niemieckich. Dealerzy spekulowali też, że nadmiernemu osłabieniu euro chcą zapobiec władze Japonii, niezadowolone z ostatniego wzrostu wartości jena.
Wspólna waluta zaczęła jednak tracić po ogłoszeniu danych z Francji, z których wynika, że nastroje wśród tamtejszych przedsiębiorców są najgorsze od dwóch lat.
"Na rynku ściera się kilka przeciwstawnych czynników, między innymi pogłoski o możliwej interwencji walutowej ze strony Japonii i coraz gorsze dane makro ze strefy euro" - powiedział Mike Malpede, analityk Refco Group z Chiacago.
"Informacje z Europy są negatywne, ale zagrożenie interwencją powstrzymuje graczy przed natychmiastowym pozbywaniem się euro" - dodał Malpede.
Na początku sesji w USA za euro płacono 85,60 centa, czyli nieco więcej niż na wtorkowym zamknięciu.
Wspólna waluta kosztowała 103,20 jena, czyli o jedną trzecią jena mniej niż w Azji, kiedy euro wzrosło po pogłoskach o interwencji.
Za dolara płacono 120,20 jena i kurs tych walut nie podlegał większym zmianom.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))