Obligacje trzęsą funduszami Rockbridge'a

Marek MuszyńskiMarek Muszyński
opublikowano: 2022-10-19 20:00

Fundusze obligacji powinny przynosić stabilny, choć niewielki zysk, bez większej zmienności. Rekordowe rentowności sprawiają jednak, że mają straty, których odrobienie zajmie im sporo czasu.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • dlaczego fundusze obligacji ponoszą duże straty,
  • skąd się biorą rekordowe rentowności obligacji,
  • ile czasu zajmie odrobienie strat.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Chwalony jeszcze w lipcu za 18-procentową stopę zwrotu w miesiąc fundusz obligacji długoterminowych Rockbridge Obligacji 2 zdążył ten wynik zmarnować. Załamanie w ostatnich dniach przeżył także Rockbridge Lokata Plus, który z 12-miesięcznej stopy zwrotu na poziomie 0 proc. na początku września przeszedł do straty sięgającej 16 proc.

– Fundusz od maja bieżącego roku istotnie zwiększył poziom ekspozycji na ryzyko kredytowe Polski poprzez zwiększenie udziału skarbowych obligacji zmiennokuponowych. Ostatnie tygodnie to wyprzedaż wszelkiego rodzaju obligacji, co ma przełożenie na bieżące wyniki funduszu, w którym obligacje są codziennie wyceniane rynkowo – mówi Krzysztof Mazurek, prezes Rockbridge TFI.

Użycie lewara pozwoliło na podbicie wyników w drugiej połowie lipca, ale ostatnie załamanie na rynku okazało się znacznie boleśniejsze.

– Fundusz stosuje dźwignię finansową i to przekłada się na bardzo dużą zmienność jednostki w momentach stresu rynkowego, a taki mamy obecnie na światowych rynkach obligacji. Jednocześnie należy zaznaczyć, że udział instrumentów kredytowych korporacyjnych jest minimalny i wynosi nie więcej niż 5 proc. aktywów netto – mówi Krzysztof Mazurek.

Obligacje potrzebują czasu:
Obligacje potrzebują czasu:
Im bliżej okresu wykupu, tym bardziej będzie wzrastać wartość obligacji. Nie spodziewamy się bankructwa Polski - mówi Krzysztof Mazurek, prezes Rockbridge TFI
materiały prasowe

Bessa na skarbówkach

Tymczasem obligacje skarbowe tanieją. Rentowność (rośnie wtedy, kiedy cena spada) dwulatek wzrosła do 8,6 proc., pięciolatek powyżej 8,4 proc.,, a dziesięciolatek do 8,2 proc. To poziomy niewidziane od 20 lat.

– Skala tej wyprzedaży jest bezprecedensowa, ale w naszej ocenie zupełnie nieuzasadniona fundamentalnie, gdyż uważamy, że nie istnieje ryzyko niewypłacalności Polski. Np. obligacje o bardzo krótkim okresie do wykupu, jak WZ0524, są aktualnie wyceniane na rynku z ponad 2-procentowym dyskontem do wartości godziwej, co oznacza, że do wykupu taka inwestycja zrealizuje stopę zwrotu powyżej 9 proc. rocznie, przy założeniu utrzymania się WIBOR 6M na aktualnych poziomach – mówi Krzysztof Mazurek.

Do wykupu obligacji pozostaje jednak kilkanaście miesięcy, a obecne wyniki mogą sprowokować inwestorów do wycofywania pieniędzy, co pchnęłoby wyceny obligacji jeszcze bardziej w dół. A obligacjom nie sprzyja wiele czynników.

– Do tej pory czynniki negatywne nie występowały wszystkie naraz. Po pierwsze impuls płynie z rynków bazowych, gdzie nadzieja na zwrot w polityce pieniężnej Fedu wyparowała. Ważne jest też to, co się dzieje na asset swapach, co sugeruje problemy lokalne. Znaczenie ma polityka fiskalna, która szykuje nas na duże emisje w tym roku i w przyszłym w związku z szerokimi planami rządu. Z drugiej strony wiemy to od pewnego czasu i wszyscy robią podobnie w Europie, więc to też niekoniecznie jest czynnik decydujący – mówi Wojciech Stępień, ekonomista BNP Paribas.

Luźna polityka fiskalna może rodzić protest rynków finansowych, które ostro zareagowały na propozycje cięć podatków w Wielkiej Brytanii zmuszając rząd Liz Truss do zmian. A rozjeżdżają się także oczekiwania inwestorów co do podwyżek stóp procentowych w stosunku do decyzji RPP.

– Ruch na asset swapach zaczął się od posiedzenia RPP, na którym nie nastąpiła oczekiwana podwyżka stóp procentowych. Pojawił się konflikt w radzie, co w sytuacji, gdy RPP nie robi tego, co powinna, zaczyna mieć znaczenie – mówi Wojciech Stępień.

Do tego dochodzą doniesienia nie tylko o wstrzymaniu środków z KPO dla Polski, ale także tych z budżetu UE, co jest dodatkowym ciosem.

– Złotego to jeszcze nie rusza, bo mamy mniej więcej pięć miesięcy, zanim te transfery miałyby ewentualnie zostać wstrzymane. Ale globalne fundusze szukają krajów, które mają słabszą pozycję – mówi Wojciech Stępień.

Polska specyfika

Wojciech Stępień wskazuje, że polska sytuacja jest nieco odmienna od Czech i Węgier.

– W przypadku Węgier bank centralny robi, co może, aby utrzymać wiarygodność i podniósł już stopy znacznie mocniej niż w Polsce, choć popełnił błąd ogłaszając koniec podwyżek we wrześniu i musiał się z tego wycofać. Czechy mają duże rezerwy walutowe i rynki wierzą w to, że jeszcze przez kolejne pół roku są w stanie bronić swojej waluty. Presja na wzrost wynagrodzeń w Czechach też jest mniejsza, co wzmacnia wiarygodność banku centralnego, mimo braku podwyżek – mówi ekonomista BNP Paribas.

Popyt na obligacje słabnie w kraju – banki mają już ich pod dostatkiem - ale słabnie też ten z zagranicy.

Weź udział w warsztacie online “Alternatywne Spółki Inwestycyjne (ASI) - studium przypadku”, 29 listopada >>

– W Polsce mamy też problem z płynnością – to podbija tzw. bazę fundingowo-swapową – koszt kontraktów do grania przeciwko polskiej walucie jest wysoki i wynosi 10-11 proc. Tylko trzeba pamiętać, że to nie służy tylko do carry trade, ale także do zabezpieczania pozycji na obligacjach. A skoro jest to drogie, to inwestowanie w polskie obligacje jest jeszcze mniej opłacalne. By stało się opłacalne, rentowności obligacji muszą się dostosować do stóp implikowanych przez swapy – wskazuje Wojciech Stępień.

To może być efektem polityki BGK, który wspiera w ten sposób złotego, ale odbija się to na obligacjach. Im bliżej terminu wykupu, tym bardziej powinny jednak odzyskiwać swoją wartość.

– Najbliższe dni mogą przynieść potencjalnie kontynuację tak dużej zmienności, ale w terminie 6-12 miesięcy stopy zwrotu na naszym funduszu powinny znacząco przekroczyć rynkowe benchmarki, a tym samym odrobić z nawiązką poniesione straty wynikające z rynkowej wyceny. Zarządzający są sami zaangażowani inwestycyjnie w ten fundusz i mają bardzo silne przekonanie co do realizowanej strategii inwestycyjnej funduszu – mówi Krzysztof Mazurek, prezes Rockbridge TFI.