W I półroczu 2022 klienci wypłacili z funduszy dłużnych prawie 15 mld zł, co łącznie z ich stratami inwestycyjnymi uszczupliło aktywa tej największej do niedawna grupy o ponad 20 proc. W bessę z powodu stóp zwrotu powpadała zdecydowana większość funduszy obligacji długoterminowych. Jednostka Rockbridge Obligacji 2, a więc funduszu, którym zarządzają Witold Chuść i Katarzyna Rokicka, we wrześniu ubiegłego roku kosztowała prawie 3,9 tys. zł. Do początku czerwca tego roku potaniała o 13 proc. Wyskok rentowności papierów dłużnych w krótkim czasie o około 150 pkt baz. dołożył jeszcze około 10 proc. do strat. Zostały one jednak już niemal w całości odrobione, a fundusz w miesiąc zarobił 18,3 proc., trzy razy więcej niż średnia dla grupy. Daje to pozycję lidera zarówno w krótkim terminie, jak i w dłuższych - stopa zwrotu za 12 miesięcy to -0,53 proc. (średnia w grupie to 15 proc. straty), a za dwa lata -0,30 proc. (średnia w grupie to 14,7 proc. straty).
– Czas na kupowanie obligacji jest bardzo dobry - nie ma wątpliwości Witold Chuść, członek zarządu Rockbridge TFI i współzarządzający funduszami Rockbridge Obligacje 2 (aktywa to obecnie 38 mln zł) i Rockbridge Lokata Plus (119 mln zł aktywów).
Kupując obligacje zastanawiam się, jaka będzie inflacja przez następnych pięć lat i czy obecne realne rentowności są dodatnie, czy ujemne. Wydaje się, że przy poziomie 6 proc. są dodatnie.
Jak tłumaczy, dwa miesiące temu, kiedy rentowność obligacji sięgała 7 proc., uznał że bardzo restrykcyjna polityka monetarna w Polsce doprowadzi gospodarkę do nagłego zatrzymania, a nie tylko spowolnienia.
– Rada Polityki Pieniężnej musiała zareagować, podejmując drastyczne kroki. W normalnych warunkach cykl podwyżek skończyłby się pewnie na poziomie około 4 proc., ale wybuchła wojna, co miało konsekwencje dla cen surowców. Wchodzimy w okres, w którym gigantyczne podwyżki stóp - pewnie będzie jeszcze jedna o 25-50 pkt baz. - zaczynają oddziaływać na gospodarkę. Widać to już po załamaniu sprzedaży mieszkań i kredytów hipotecznych, a to dopiero przedsmak tego, co nas czeka - mówi Witold Chuść.

Od inflacji do deflacji
Jego zdaniem po tak szybkim podniesieniu się krzywej rentowności o około 600 pkt baz. i przy wysokim zadłużeniu, koszty obsługi długu wzrosną na tyle, że nie będzie już miejsca na stymulowanie popytu polityką fiskalną.
– Czeka nas bardzo duże spowolnienie gospodarcze, a w przyszłym roku zacznie się zapewne obniżanie stóp procentowych. Jeśli dynamika PKB zwolni do 1,5 proc., unormuje się sytuacja z inflacją, to wtedy realny będzie scenariusz, że za dwa lata będziemy mieli do czynienia z deflacją, a RPP zetnie stopy do 1,5 proc. - zakłada zarządzający funduszami w Rockbridge TFI.
Na razie inflacja nie odpuszcza - według najnowszych, wstępnych danych GUS, w lipcu wyniosła 15,5 proc., a więc podobnie jak w czerwcu.
– To już historia. Kupując obligacje zastanawiam się, jaka będzie inflacja przez następnych pięć lat i czy obecne realne rentowności są dodatnie, czy ujemne. Wydaje się, że przy poziomie 6 proc. są dodatnie. Owszem, inflacja może być jeszcze przez pewien czas wyżej, ale podwyżki cen prądu, gazu czy ciepła uderzą w gospodarstwa domowe i zdemolują popyt, a firmy będą mniej skore do podnoszenia płac. Nie będę zaskoczony, jeśli za 2 lata inflacja będzie ujemna. Wystarczy do tego, że światowa gospodarka spowolni trochę bardziej niż nam się wydaje, a problemy z gazem czy węglę się zmniejszą - uważa Witold Chuść.
Jak dodaje, źródła inflacji są zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne - i nie chodzi tylko o tzw. putinflację, ale także o to, że Stany Zjednoczone długo nie reagowały na wzrost cen w gospodarce, co utrzymywało status quo jeśli chodzi o globalny popyt.
– Pierwsze do podnoszenia stóp zabrały się rynki wschodzące. Dopiero jednak agresywne podnoszenie ceny pieniądze przez Fed, a później podwyżki także np. w Szwajcarii, strefie euro czy Kanadzie będą skutkować pogorszeniem koniunktury. Dzięki temu RPP nie będzie musiała tak bardzo podwyższać stóp - mówi Witold Chuść.
Bez złudzeń
Specjalista przypomina, że kupno obligacji 10-letnich z rentownością do wykupu na poziomie 7 proc. (taka była do niedawna, obecnie spadła poniżej 6 proc.) oznacza, że kapitał przez ten czas się podwoi.
– Tak działa procent składany, dlatego realne są stopy zwrotu na poziomie 50-60 proc. w cztery-pięć lat - mówi zarządzający.
Witold Chuść nie łudzi się jednak, że zwabieni taką wizją klienci szybko wrócą z dużymi pieniędzmi do TFI.
– Największy optymizm zawsze jest pod koniec cyklu, najgorszy wtedy, kiedy obligacje są najtańsze. Inwestorzy kupują historyczne stopy zwrotu, ale jestem przekonany, że wrócą, jeśli dostrzegą lepsze wyniki, a takie już są. Powoli widać napływy. Pamiętajmy, że z punktu widzenia stóp zwrotu czym innym jest wstrząs, jakim jest skok rentowność o 100 pkt baz. z poziomu bliskiego zeru, a czym innym taki sam wzrost z poziomu 6-7 proc. Bieżąca rentowność portfela jest bardzo wysoka - mówi Witold Chuść.
Straty, jakie poniosły fundusze dłużne pod koniec ubiegłego i na początku tego roku tłumaczy tym, że zarządzający mieli zbyt duże długie pozycje w obligacjach i zbyt wcześnie próbowali zagrać na odwrócenie trendu. Inwestorzy mieli dość strat, co doprowadziło do umorzeń i konieczności sprzedaży części portfela.
Zarządzający za całkiem mocną konkurencję dla TFI uważa... resort finansów, który kilka miesięcy temu wyraźnie uatrakcyjnił ofertę obligacji oszczędnościowych. Tylko czerwcu Polacy wydali na nie 14 mld zł, a więc kwotę, o jakiej fundusze od dawna mogą tylko marzyć.
– Świadczy to o tym, że Polacy nie obrazili się na obligacje i że stopa oszczędzania rośnie. Część osób wybiera pewnie obligacje detaliczne dlatego, że nie rozumie koncepcji zmienności stóp procentowych, ale generalnie dla rynku długu to dobry sygnał, bo sprzedaż tym kanałem obligacji o nominale kilkudziesięciu miliardów złotych oznacza, że Ministerstwo Finansów nie będzie musiało emitować tego na rynku hurtowym - mówi Witold Chuść.
Jego zdaniem na znaczą poprawę wyników mogą liczyć także klienci funduszy obligacji krótkoterminowych.
– Obligacje o terminie do wykupu poniżej dwóch lat można było kupić z oprocentowaniem o 100 pkt baz. przekraczającym WIBOR. To oznacza, że fundusze zarobią duże pieniądze przez kolejny rok i pewnie tu najpierw pojawi się większe zainteresowanie klientów - uważa zarządzający z Rockbridge TFI.