ING Bank Śląski obawia się konkurencji po przejęciu GBG przez Getin. I słusznie.
Wiele wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach zaostrzy się konkurencja między ING BSK a Górnośląskim Bankiem Gospodarczym (GBG). Obie instytucje będą walczyły o klientów na ich macierzystym terenie — Śląsku. GBG ma tutaj 45 oddziałów na Śląsku, a ING BSK — 120 (w kraju — 330). Marian Czakański, prezes ING Bank Śląski, stawia sprawę jasno.
— Każdą konkurencję traktuję poważnie, dlate-go przyjęliśmy strategię przyśpieszonego rozwoju — mówi szef ING BSK.
Jakie są jej założenia? Wypowiedzi szefa banku są dość enigmatyczne. Wiadomo, że ING BSK wprowadzi nowe produkty bankowe i obniży koszty funkcjonowania. Czy obawy ING BSK są uzasadnione? Chyba tak — zwłaszcza po przejęciu w najbliższych miesiącach GBG przez Getin Leszka Czarneckiego oraz fundusz inwestycyjny JNR, kontrolowany przez Nathaniela Rotschilda. Zdaniem analityków, wystarczy porównanie efektywności działania i wyników finansowych GBG i ING BSK, aby zauważyć, że Śląskiemu wyrosła, zwłaszcza w regionie, poważna konkurencja. W 2003 r. GBG wypracował 35,5 mln zł zysku netto, a dużo większy ING BSK — tylko 50,1 mln zł.
— Górnośląski Bank Gospodarczy cały czas jest zagrożeniem dla ING BSK. Co więcej. Jeśli GBG zdecyduje się na rozwój usług w całym kraju, to nie tylko dla ING BSK może stanowić poważną konkurencję — przekonuje Artur Szeski, analityk CDM Pekao SA.