Od akwizytora do właściciela firmy

Sylwester Sacharczuk
opublikowano: 2006-05-29 00:00

Zaczynał jako akwizytor narzut na wersalki i kilimów. Dziś jego firma to ceniony w kraju producent zasłon i firan, a w regionie — dekorator wnętrz.

W 1986 r. Stanisław Zubrzycki wyszedł z wojska i szukał ciekawej pracy. Brat znajomej zaproponował mu akwizycję. Miał sprzedawać narzuty na fotele i wersalki oraz kilimy na ściany. Nie zastanawiał się długo.

— Wziąłem to. Wtedy wszystko się sprzedawało. Wszelkie koszty, jak dojazdy czy mieszkanie, pokrywałem sam. Szefa nie interesowało, ile wydawałem na utrzymanie. Miałem 15 procent od sprzedaży. Czy to dużo? Jeśli dziennie zarabiałem pół miesięcznej pensji państwowej, to chyba nie powinienem narzekać — uśmiecha się Stanisław Zubrzycki.

Nie każdy się nadaje

Miał dobre wyniki, więc po czterech miesiącach został szefem grupy. Ale w 1987 r. postanowił założyć własną firmę w tej samej branży. Nazwał ją Zuber.

— Zatrudniłem akwizytorów, a towar brałem od byłego szefa. Moi handlowcy zbierali zamówienia, po czym rozwoziliśmy towar do klientów — mówi prezes Zubera.

Nie wszyscy się do tego nadawali. Przez pierwsze cztery lata przez firmę przewinęło się około 300 osób.

— Rotacja była duża, ale ja nikogo nie zwalniałem. Jeśli ktoś miał do takiej pracy talent i widział w niej swoją przyszłość, to zostawał. Czy klient kupi, czy nie, w dużej mierze zależy od sprzedającego i jego umiejętności. Wiele osób sobie z tym nie radziło — opowiada prezes Zubrzycki.

Wschodni boom

W 1991 r. Zuber podpisał umowę z kaliskim Runoteksem, producentem ozdobnych tkanin — zasłonowych, aksamitów dzianin futerkowych.

— To się sprzedawało. Obsługiwaliśmy całą północno-wschodnią Polskę, od Olsztyna aż do Bugu. Ustawiliśmy ceny nieco wyższe od konkurencji, ale towar był rzeczywiście lepszej klasy, dlatego miał zbyt — wspomina Stanisław Zubrzycki.

Jednak mimo popytu ciągle brakowało mu pieniędzy.

— Kiedy w 1991 roku zacząłem budować dom, przez myśl mi nie przeszło, że przez kilka lat będzie stał w stanie surowym. Budowę zakończyłem dopiero w 1997 roku — zaznacza prezes Zubera.

Największy rozkwit firmy nastąpił dzięki współpracy z handlowcami zza wschodniej granicy w latach 1994-98.

— To był prawdziwy boom chyba dla wszystkich branż. Jeździłem do Czech, Belgii i Niemiec, kupowałem tam materiały, które sprzedawałem wschodnim sąsiadom lub naszym firmom, szyjącym na tamtejsze rynki. Szło jak woda — opowiada z rozrzewnieniem Stanisław Zubrzycki.

Koniec passy

Dobre czasy skończyły się w 1998 r., gdy wojewoda podlaski zamknął granicę dla handlu.

— To nas załamało, bo transakcje z sąsiadami zza miedzy dawały prawie połowę obrotu. Co ważne, pieniądze od nich dostawaliśmy zawsze bezpośrednio do ręki, bez żadnego przedłużania terminów. I raptem zostało to ucięte — zaznacza Stanisław Zubrzycki.

Kiedy skończył się wschodni boom, firma zaczęła bardziej naciskać na terminowość wpłat od polskich kontrahentów. Niestety, mało skutecznie.

— Po prostu nie mają pieniędzy. Od około 800 tys. do 1,2 mln należnych nam złotówek ciągle jest u klientów. Ale takie już jest ryzyko, kiedy prowadzi się sprzedaż z przedłużonymi terminami płatności — wzdycha prezes.

Salon zachęcił

Dziś — po 19 latach — Zuber jest czołowym producentem zasłon i firan oraz największym w regionie specjalistą od dekoracji wnętrz. Materiały pochodzą z Indii, Chin i z Europy. Spośród 800 wzorów tylko 20 proc. można znaleźć w innych sklepach, reszta to propozycje autorskie. Co miesiąc firma wprowadza też 10-20 nowych wzorów.

Dwa lata temu tworzyła w Choroszczy koło Białegostoku stylowy salon-galerię. Można tu zobaczyć tkaniny bezpośrednio na ścianie czy w konfiguracji z innymi.

— Zrodziło się to trochę z obawy o przyszłość sprzedaży hurtowej, a trochę z myślą o wyeksponowaniu detalu. Dzięki salonowi mamy więcej klientów indywidualnych, a także takich odbiorców, jak restauracje, hotele, pensjonaty czy urzędy — wymienia Stanisław Zubrzycki.

Przyszłość? Prezes podkreśla potrzebę specjalizacji.

— Nastawiamy się na bardziej zamożnego odbiorcę, bo to on przyniesie nam pieniądze. Żeby miał do tego więcej okazji, niebawem chcemy rozwinąć sieć sklepów — sumuje Stanisław Zubrzycki.