W biznesie trzeba mieć szczęście. Niby banał, ale właściciele firm rodzinnych, które odniosły sukces, podkreślają, że nie raz pomogło im ono wyjść z kłopotów.
W świecie pieniądza
Już 15 miast w 10 powiatach Wielkopolski udało się zainteresować przeprowadzeniem lekcji o biznesie dla dziewcząt i chłopców z klas 4-6. Odbędą się w tym roku w ponad 100 szkołach, a chętnych czeka konkurs. Przed wakacjami w Międzychodzie zmierzyło się w nim 30 uczniów uczestniczących w programie zainicjowanym i realizowanym wtedy pilotażowo przez tamtejszą firmę spedycyjną ABC-Czepczyński. — Pomysł podchwyciło sześć szkół — relacjonował prezes firmy Artur Czepczyński, podczas pierwszego ze spotkań przedsiębiorców z cyklu „Wyzwania dla firmy rodzinnej 2016” zorganizowanego przez Deloitte. Po doświadczeniach z pilotażu do podobnych działań zachęca on innych przedsiębiorców. Gotowe scenariusze już są, a pomoc dydaktyczną stanowi m.in. książka dla dzieci Patrycji Krzanowskiej „Świat pieniądza”, w której wyjaśnia np., po co ludzie wymyślili pieniądze, skąd je bierze firma czy co się dzieje z „kasą” z kasy sklepowej. — Powinniśmy zaszczepić w dzieciach myśl, że należy wydawać tyle, ile się zarabia, nie warto wciąż się zadłużać — podkreślał właściciel międzychodzkiej firmy.
Kazar i Rolnik — jak zaczynali
Artur Kazienko, właściciel i prezes spółki Kazar Footwear z Przemyśla, znanej także w odległym Dubaju, na kredyt bankowy miał szansę dopiero po 10 latach od pierwszej biznesowej wyprawy do Neapolu po włoskie buty. Kupił je za osobiste oszczędności. Potem w trudnym okresie działalności, gdy nie układała się współpraca z nierzetelnymi handlowcami, podratował go zwrot z podatku, 15 tys. zł. Niewielka kwota, ale pozwoliła otworzyć pierwszy własny firmowy sklep.
— Kolejne lata to nadal walka o przetrwanie. Mam jednak szczęście do ludzi, wspierali mnie w negocjowaniu z kontrahentami odroczeń płatności i innych możliwości spłaty zobowiązań. W końcu udało się przekonać do nas bank. Nareszcie uzyskaliśmy pieniądze, które pozwoliły bardziej racjonalnie inwestować. Zaczęła się dynamiczna rozbudowa naszej sieci — wspominał Artur Kazienko. Znaczącą rolę w rozwoju odegrała m.in. misja gospodarcza do wspomnianego Dubaju. Firma znalazła tam dużego partnera i obecnie szykuje się do otwarcia kolejnych sklepów w tamtym rejonie świata. Wprowadza też nowy wystrój. W Polsce tę przemianę można zobaczyć w Posnanii, nowym centrum handlowym stolicy Wielkopolski, gdzie przemyska firma też się ulokowała.
— W biznesie ważną rolę odgrywa szczęście, w moim przypadku nawet w 80 proc. — ocenił Józef Rolnik, wiceprezes i współwłaściciel Rolnika w Mikołowie, firmy przetwórstwa owocowo-warzywnego. O jego losie przesądził jeden telefon, odebrany na Węgrzech, gdzie dzisiejszy przedsiębiorca dorabiał po studiach jako tłumacz. Polscy producenci rolni szukali kupca na ziemniaki, a jemu udało się znaleźć nabywcę — węgierską spółdzielnię rolniczą, która ich poszukiwała. Pierwszy w życiu kontrakt Józefa Rolnika, spisany na jednej kartce papieru, opiewał na kwotę 40 tys. USD, ale gdy przyszło do rozliczenia, odbiorca, firma państwowa, nie mogła dokonać płatności z powodu ujemnego salda w rozrachunkach pomiędzy Węgrami a Polską w rublach transferowych. — Zaoferowano mi towar. Przywiozłem do kraju soki w kartonach, kukurydzę konserwową, paprykę. Tak zacząłem import — wyjaśnił dzisiejszy handlowiec i producent. Do podjęcia produkcji w kraju skłoniło go m.in. wysokie cło. Obecnie firma Rolnik ma trzy zakłady w Polsce oraz jedną przetwórnię owocowo-warzywną na Węgrzech. — Od początku działam z tym samym wspólnikiem, Krzysztofem Gołębniakiem. Mieliśmy sporo szczęścia. Nie wiem jednak, czy umiałbym doradzić młodym ludziom, jak robić biznes. Dzisiejsza młodzież jest lepiej wykształcona, lepiej porusza się w świecie — stwierdził przedsiębiorca z Mikołowa.
Przyszłość firmy z konstytucją
Według badań Deloitte, 90 proc. przyszłych sukcesorów firm rodzinnych chce zarządzać nimi inaczej niż ich obecni właściciele. — Mają często odmienne wizje — skomentował wyniki badań Krzysztof Gil, dyrektor w dziale doradztwa podatkowegoDeloitte w Katowicach. Jego zdaniem, sukcesja to proces, który powinien wynikać z wizji prowadzenia rodzinnego biznesu. Tę wizję warto zaś przelać na papier, by potem się jej trzymać. — Kluczem jest opracowanie dokumentu o charakterze konstytucji firmy rodzinnej, określającej zasady podejmowania decyzji, rozwiązywania konfliktów, doboru osób zarządzających, gospodarowania majątkiem, przekazywania udziałów, uprawnień małżonków — wymieniał Krzysztof Gil. Jednocześnie podkreślał, że na stworzenie takiego dokumentu nie wystarczy jeden dzień. To są trudne negocjacje, dotyczące wielu aspektów funkcjonowania i organizacji firmy, łącznie z ewentualnością jej sprzedaży. Zbigniew Majtyka, partner w dziale doradztwa finansowego Deloitte w Katowicach, zalecał przy tym urealnienie wyobrażeń o zyskach z takiej transakcji. — Są często przesadzone. Wielu przedsiębiorców ma kłopot z określeniem wartości rynkowej swojej firmy. Warto też przemyśleć, co i jak sprzedać oraz czego oczekiwać w zamian. Czasami wystarczy sprzedać fragment majątku lub zorganizowaną część przedsiębiorstwa, a niekoniecznie całą spółkę — wyjaśniał. Poinformował, że 60 proc. transakcji jest zawieranych z inwestorem branżowym, a 25 proc. — z finansowym.
Materiał przygotowany przez
Podpis: Materiał partnera -Deloitte