Odnaleźć sens w zarządzaniu. Siedem wskazówek dla szefa

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2024-09-03 20:00

Dla wielu menedżerów codzienność w pracy wiąże się z poczuciem braku sensu. Jak przełamać ten niebezpieczny stan?

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jaki odsetek menedżerów w Polsce nie widzi sensu w pracy
  • co może sprawiać, że straciłeś serce do swoich obowiązków
  • na czym polegają gówniane prace według Davida Graebera
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wyobraź sobie, że wchodzisz do typowej polskiej firmy. Z dużym prawdopodobieństwem spotkasz tam menedżera, który nie tchnie energią i entuzjazmem. Niestety, to smutna reguła, nie wyjątek. Prawie połowa (47 proc.) liderów coraz częściej traci poczucie sensu swojej pracy, nie dostrzegając postępów ani pozytywnych zmian – wynika z badania „Potrzeby liderów 2024” zrealizowanego przez IRCenter dla Pluxee Polska. Co więcej, ponad dwie trzecie respondentów (67 proc.) odczuwa sens pracy tylko od czasu do czasu. Problem ten dotyczy szczególnie kierowników w wieku 41-50 lat, stojących na czele małych zespołów (do pięciu osób). Ponad połowa (57 proc.) przyznaje, że miewa chwile, gdy ma wszystkiego dość.

Tym, co nadaje sens pracy lidera, jest wyraźnie określony cel zawodowy. Bez niego wstawanie co rano z łóżka może stać się wyzwaniem – twierdzi Hatice Necla Keleş, profesor na Wydziale Zarządzania Organizacją na Uniwersytecie Bahçeşehir w Stambule. Na szczęście odzyskanie radości z kariery i przypomnienie sobie, kim jesteś i dlaczego robisz to, co robisz, nie wymaga drastycznych wewnętrznych przemian ani wizyt u psychoterapeuty lub coacha. Wystarczą drobne korekty w podejściu i sposobie myślenia – twierdzi Karen Dillon, była redaktorka „Harvard Business Review”.

Znajdź źródło problemu

Zanim zaczniesz leczyć chorobę, jaką jest utrata poczucia sensu, warto zidentyfikować jej przyczynę. W większości przypadków głównym winowajcą jest stres, a konkretnie mikrostres – seria drobnych, ale uciążliwych niedogodności. Jak wyjaśnia Karen Dillon, mikrostresy to małe, codzienne napięcia, takie jak niewiele znacząca sprzeczka z kolegą podczas spotkania projektowego czy przekroczenie terminu oddania zadania. Choć z pozoru to błahostki, ich nadmiar może zamienić radość z pracy w zniechęcenie, przyćmiewając jej wartość.

Co jest antidotum na mikrostres? To mikroprzyjemności: spacer wśród zieleni wokół biurowca, pogawędka z koleżanką w firmowej kuchni, przeglądanie książki o sztuce bądź zerknięcie na zdjęcia z wakacji, które przechowujesz w swoim komputerze.

Weź udział w konferencji "Komunikacja menedżerska" >>

Utrzymuj relacje z ludźmi

„Nawet jeśli straciłeś entuzjazm dla misji swojej organizacji, miejmy nadzieję, że nie straciłeś go dla swojego zespołu i współpracowników” – mówi Karen Dillon. Sugeruje, by podjąć świadomy wysiłek nawiązania bliższych relacji z tymi, których szczególnie cenisz. Powinieneś też się zastanowić, co sprawia, że niektórzy współpracownicy budzą w tobie zadowolenie, a następnie wyrazić im swoją wdzięczność.

Zwłaszcza liderom najwyższego szczebla łatwo stracić kontakt z ludźmi. Otaczają ich sztaby asystentów, strzegą drzwi luksusowych gabinetów, powaga stanowiska. Choć często tłumaczą to samotnością na szczycie, prawda jest taka, że kariera menedżerska nie musi oznaczać społecznej izolacji. Najlepsi liderzy to ci, którzy pozostają blisko swoich pracowników.

Daj się porwać dobrej historii

Mówi się, że to nie same problemy i kryzysy nas osłabiają, ale to, jak je interpretujemy. W każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji można dostrzec coś pozytywnego. Weźmy za przykład Steve’a Jobsa, współzałożyciela Apple’a, który został wyrzucony z własnej firmy. Dla wielu byłby to koniec kariery, ale nie dla niego. Jobs stworzył nowe biznesy, takie jak wytwórnia filmów animowanych Pixar, i ostatecznie wrócił do Apple’a, by nadzorować projektowanie jednych z najbardziej innowacyjnych produktów w historii technologii. Jego perypetie przypominają nam, że porażki mogą być trampoliną do sukcesów, jeśli tylko mamy odwagę zacząć od nowa i uczyć się na własnych błędach.

Słuchając i czytając o bohaterach, którzy znaleźli się w dołku, ale zdołali się z niego wydostać, zwiększasz swoje szanse na wyrwanie się z psychicznej matni. Jednocześnie, jak radzi Karen Dillon, otaczaj się ludźmi, którzy cię wspierają, a unikaj cyników i skrajnych pesymistów, bo ich opowieści mogą jeszcze głębiej wtłoczyć człowieka w czarnowidztwo.

Podejmuj się wyzwań

W chwilach marazmu mamy naturalną skłonność do unikania zaangażowania. Niestety, efekt takiego podejścia jest często odwrotny od zamierzonego. Jak zauważa Gabrielle Oettingen, profesor psychologii na Uniwersytecie w Nowym Jorku, osoby, które starają się minimalizować wysiłek, aby poprawić swoje samopoczucie, często fundują sobie jeszcze większą frustrację i niezadowolenie z życia. Zamiast wycofywać się z aktywności, lepiej podejmij się wyzwań, które są wymagające, ale osiągalne. Pozwoli c to odzyskać poczucie kontroli nad sytuacją.

Tutaj ujawnia się tzw. efekt rozpędu, który polega na tym, że małe sukcesy prowadzą do wielkich. Zaczynając od drobnych zadań i stopniowo podnosząc sobie poprzeczkę, nakręcasz pozytywną spiralę działania. Każde, nawet najmniejsze osiągnięcie wzmacnia twoją motywację do dalszej pracy i pomaga przezwyciężyć zniechęcenie, przynosząc w rezultacie długotrwałe poczucie spełnienia.

Postaw na samodoskonalenie

Utrata sensu pracy często wynika z tego, że spoczęliśmy na laurach. Przypomnij sobie, jak pełen ambicji byłeś po otrzymaniu pierwszego awansu na stanowisko menedżerskie. Chciałeś udowodnić, że zasługujesz na zaufanie, którym cię obdarzono. Uzupełniałeś braki w wiedzy i umiejętnościach, korzystałeś ze wsparcia mentora, studiowałeś podręczniki do zarządzania, brałeś udział w kursach i konferencjach branżowych.

Wróć do tych dobrych nawyków. Zapisz się na szkolenie, weź udział w programie wolontariackim. Nie odcinaj kuponów od dawnych sukcesów. Jeśli wymagasz od swoich pracowników, wymagaj jeszcze więcej od siebie.

Pracuj zgodnie ze swoimi wartościami

Szukaj pracy, która jest zgodna z twoim systemem wartości – dzięki temu łatwiej będzie ci być autentycznym i spójnym w działaniach. Lider, który robi karierę wbrew sobie, nie buduje zaufania w zespole, co negatywnie wpływa na relacje i lojalność podwładnych.

Co byś powiedział o kierowniku w fabryce tytoniu, który po godzinach angażuje się w organizacji walczącej z uzależnieniem od nikotyny? Czy ktoś taki naprawdę będzie oddany swoim obowiązkom? A nawet jeśli tak, co się stanie, gdy ktoś odkryje, że prywatnie jest kimś zupełnie innym niż zawodowo? Jak to wpłynie na motywację zespołu i autorytet tego bossa?

Staraj się być potrzebny

Może słyszałeś o inżynierze odpowiedzialnym za sieć wodociągów w Kadyksie na południu Hiszpanii, który przez lata nie pojawiał się w pracy? Sprawa ujrzała światło dzienne, gdy miasto postanowiło przyznać mu medal za wieloletnią służbę publiczną. Okazało się, że cały wolny czas mężczyzna poświęcił na studiowanie dzieł Barucha Spinozy.

Podobne historie co jakiś czas obiegają światowe media, piętnując takich pracowników jako pasożytów i leserów. Kiedy jednak zastanowimy się nad powodami lekceważenia przez nich obowiązków służbowych, odpowiedź staje się bardziej intrygująca. Winne nie są ani chaos w miejscu pracy, ani leniwa ludzka natura. Jeśli przez kilkanaście lat nikt nie zauważył braku pracownika, oznacza to jedno – jego praca nie była nikomu potrzebna.

Była to jedna z tzw. bullshit jobs – gównianych prac, przeciwko którym tak stanowczo występował nieodżałowany David Graeber, antropolog i badacz zachodniej kultury korporacyjnej. Takie zajęcia najczęściej spotykamy w branżach finansowych, sprzedaży, doradztwie, reklamie, PR, a także w zarządzaniu. Są nie tylko zbędne, ale wręcz szkodliwe społecznie, głównie z powodu ich deprymującego wpływu na osoby, które je wykonują. Jeśli więc czujesz, że twoja praca należy do tej kategorii, uporanie się z mikrostresem, o którym wspominała Karen Dillon, może nie wystarczyć. Przypuszczalnie nadszedł czas, aby rozejrzeć się za wartościową i sensowną posadą. Jesteś to sobie winien.