Morska energetyka wiatrowa jest jednym z najszybciej rozwijających się rynków energetycznych na świecie. Wśród światowych potęg wielkie projekty realizują Wielka Brytania i Dania. Polska także pokłada wielkie nadzieje w rozwój takiej energetyki na Bałtyku.
Korzyści co niemiara
Inwestycje w polski offshore pochłoną blisko 40 mld zł — wynika z szacunków Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW). Jednak korzyści będą większe niż w przypadku pozostania przy spalaniu węgla, gdyż wygenerują aż 178 mld zł wartości dodanej dla gospodarki. Ponadto nowy sektor ma stworzyć aż 100 tys. miejsc pracy.
Główną korzyścią z budowy farm wiatrowych ma być realny spadek cen energii elektrycznej w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym (KSE). Według ekspertów PSEW wprowadzenie 18 GW z energetyki morskiej do krajowego miksu energetycznego obniży cenę energii nawet o 50 proc.
— Z naszej analizy wynika, że im więcej będzie w systemie mocy z morskiej energetyki wiatrowej, tym cena energii będzie niższa — powiedział na konferencji prasowej Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.
Offshore na Bałtyku niesie ze sobą także inne korzyści — realizacja projektu offshore'owego przyczyni się również do mniejszych emisji CO2 (o około 102 mln ton rocznie) oraz zwiększy oszczędności dla gospodarki w postaci mniejszych zakupów paliw (węgiel i gaz) czy pozyskania praw do emisji w ramach EU ETS.
Wyzwania na horyzoncie
Przedstawiciele branży wskazywali, że kluczową sprawą jest zorganizowanie w przyszłym roku aukcji dla morskiej energetyki wiatrowej, co pozwoliłoby zachować ciągłość między dwiema fazami rozwoju sektora i zapobiec luce inwestycyjnej. Główni polscy inwestorzy — PGE Baltica, Orlen Neptun i prywatna Polenergia — ostrzegają jednak przed zagrożeniami wynikającymi z niedostatecznej podaży turbin. Zwracają także uwagę na kwestię zabezpieczenia łańcucha dostaw.
— Na świecie jest wielki popyt na takie surowce jak stal czy miedź, a także na statki, które będą dostarczać turbiny. Niezabezpieczenie łańcucha dostaw doprowadzi do opóźnienia lub nawet anulowania projektów — stwierdził Michał Kołodziejczyk, prezes Equinor Polska.
Te obawy podziela Jerzy Zań, prezes Polenergii.
— Duża liczba deweloperów, którzy rozwijają projekty w tym samym okresie, powoduje, że w tym samym oknie czasowym jest mniej dostępnych dostawców — powiedział prezes Polenergii.