(Depesza uzupełniona o wypowiedzi podczas konferencji prasowej i tło)
MAASTRICHT (Reuters) - Europejski Bank Centralny (ECB) na czwartkowym posiedzieniu nie zmienił stóp procentowych. Jednak decyzję oczekiwaną przez rynki, przysłoniła informacja, że Wim Duisenberg zdecydował się skrócić swoją kadencję i w lipcu 2003 roku ustąpi z funkcji prezesa.
W obliczu pojawiających się sygnałów stopniowego ożywienia gospodarczego w strefie euro, rada banku pozostawiła główną stopę procentową na poziomie 3,25 procent.
Ostatnie dane ze strefy euro wyraźnie pokazały, że gospodarka krajów dwunastki ma już najgorsze za sobą. W styczniu główny motor europejskiej gospodarki, czyli sektor usług rozwijał się po raz pierwszy od sierpnia 2001 roku.
Również sektor wytwórczy, choć w styczniu nadal przeżywał recesję to zamówienia spadały najwolniej od ośmiu miesięcy, co oznacza, że ożywienie jest już blisko.
Potwierdzają to również czwartkowe dane Komisji Europejskiej. Według jej szacunków gospodarka 12 krajów strefy euro prawdopodobnie osiągnęła dno cyklu koniunkturalnego w czwartym kwartale 2001 roku i powinna nieznacznie wzrosnąć w pierwszych trzech miesiącach 2002.
Tego samego zdania zdaje się być również prezes ECB. Podczas konferencji po posiedzeniu rady Duisenberg powiedział, że wyraźne oznaki ożywienia będą widoczne już w pierwszym półroczu, a do końca roku gospodarka dwunastki powinna rozwijać się w tempie 2,0-2,5 procent.
Prezes ECB wyraził również przekonanie, że ostatni wzrost inflacji powyżej założonego przez bank poziomu 2,0 procent nie powinien stanowić powodu do niepokoju i jest wywołany czynnikami okresowymi, w tym wzrostem cen żywności.
KONIEC SPEKULACJI, POCZĄTEK TARGÓW
Jednak decyzję rady banku przysłoniła czwartkowa zapowiedź Duisenberga, że w dniu swoich 68 urodzin, czyli 9 lipca 2003 roku zamierza ustąpić z funkcji prezesa ECB. Za najpoważniejszego kandydata na jego miejsce uważa się obecnego szefa Banku Francji Jean-Claude'a Trichet.
Podczas konferencji prasowej Duisenberg powiedział, że jego decyzja podyktowana była głównie powodami osobistymi.
"Mam nadzieję, że tego dnia osiągnę 68 rok życia i będą mógł powiedzieć starczy". Dodał też, że "decyzja była w pełni zgodna z jego wcześniejszymi planami, które przedstawił obejmując swoją obecną funkcję".
Pytany dlaczego swoją decyzję przedstawił tak wcześnie, Duisenberg odpowiedział, że zależało mu na zachowaniu jasności.
"Niepokoiły mnie narastające spekulacje na rynkach i w mediach dotyczące daty mojego odejścia. Niepewności wokół ECB i euro działały na niekorzyść ECB i euro" - odpowiedział.
Rynki finansowe spokojnie przyjęły decyzję Duisenberga, a kurs euro właściwie nie uległ zmianie.
Swą decyzją Duisenberg nie zakończył jednak spekulacji na temat jego następcy. Wstępem do walki o fotel prezesa ECB będzie zapewne marcowy szczyt Unii Europejskiej w Barcelonie.
Przedstawiciele rządów dwunastki mają tam zdecydować, kto zajmie miejsce obecnego wiceprezesa banku centralnego Christiana Noyer, którego kadencja kończy się 31 maja.
Belgijski minister finansów Didier Reynders już powiedział w rozmowie z Reuterem, że decyzja na temat sukcesji Noyera powinna być połączona z wyborem następcy Duisenberga. Zasugerował również, że Belgia będzie starała się zapewnić dla siebie pozycję wiceprezesa ECB.
Natomiast proszący o zachowanie anonimowości przedstawiciel niemieckiego rządu powiedział, że ma wątpliwości, czy główny kandydat Francji na stanowisko prezesa ECB, Jean-Claude Trichet stanowi najlepszy wybór.
Prezes Banku Francji został objęty śledztwem w sprawie państwowego banku Credit Lyonnaise, który na początku lat 90-tych w skutek różnych zaniedbań znalazł się na skraju bankructwa.
Według źródeł berlińskich, interesy Francji przy szukaniu następcy Duisenberga nie mogą być pomijane, ale Niemcy nie miałyby nic przeciwko innemu kandydatowi. Anonimowy rozmówca Reutera dodał, że same Niemcy nie mają zamiaru starać się o to stanowisko.
Niektórzy analitycy zwrócili uwagę, że oświadczenie Duisenbera przypomina o "zgniłym kompromisie", zawartym przez liderów Unii Europejskiej w 1998 roku.
Francja forsowała wtedy swojego kandydata na stanowisko szefa ECB, natomiast reszta krajów UE, na czele z Niemcami popierała Duisenberga.
Na mocy kompromisu Duiseneberg uzyskał nominację, ale Francja ogłosiła, że zgodziła się na Holendra tylko dlatego, że zobowiązał się on do skrócenia swojej kadencji.
"Oświadczenie potwierdza istnienie porozumienia dotyczącego długości okresu prezydentury. To rzuca cień na ECB i jego nieznależność" - powiedział Thomas Mayer, ekonomista Goldman Sachs.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 9700, fax +48 22 653 9780, [email protected]))