Oszukujemy siebie, nie Brukselę

Tekst partnera seksji - WWF
opublikowano: 2014-05-30 00:00

Czysta energia Kowalskiego

Połowa zielonej energii elektrycznej pochodzi ze współspalania biomasy w przestarzałych blokach węglowych. Gdy będą one wyłączane po 2020 roku, okaże się, że wspieraliśmy przez wiele lat miliardami złotych statystyki, a nie budowę zrównoważonej gospodarki – mówi Tobiasz Adamczewski, ekspert ds. klimatu i energii w WWF Polska

W 2020 roku według Dyrektywy 2009/28/WE Polska musi osiągnąć udział 15 proc. energii ze źródeł odnawialnych (UE-20 proc.). Czy w obecnych warunkach jest to możliwe?

Nie byłbym optymistą. Statystycznie, w 2012 roku w pozyskiwaniu energii pierwotnej doszliśmy do 11,7 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych, podczas kiedy w 2007 było to 6,7 proc. Zdecydowaną większość tej „zielonej” energii, bo 82 proc., nadal pozyskujemy ze spalania biomasy. Nie jest to zbyt imponujące, biorąc pod uwagę innowacyjność — biomasę, czyli drewno i odpady, umieli już spalać nasi prapraprzodkowie. Czy uda się dojść do pułapu 15 proc.? Patrząc historycznie, skoro udało się o 5 proc. zwiększyć udział energii z OZE w ostatnich 5 latach, a zostało nam do 2020 roku niemal tyle samo czasu, moglibyśmy przypuścić, że nawet zdołamy przekroczyć ten cel. Niestety sprawa jest bardziej złożona. Lata 2005-13 to dynamiczny przyrost mocy ze źródeł odnawialnych, wspomagany zielonymi certyfikatami jako systemem wsparcia. Jednak rynek ten załamał się w 2012 roku ze względu na nadprodukcję energii ze współspalania biomasy z węglem oraz płacenie przez duże spółki opłat zastępczych zamiast skupowania z rynku i umarzania zielonych certyfikatów. Nadal uruchamiane są inwestycje przygotowywane kilka lat wcześniej, jednak nie można się już spodziewać tak dynamicznego przyrostu czystych mocy. Spadek ten widać w statystykach, bowiem w 2013 roku, w porównaniu z rokiem poprzednim, zostało oddanych do użytku o ok. 20 proc. mniej nowych mocy. Dzieje się tak ze względu na karygodną opieszałość w przyjmowaniu odpowiednich regulacji prawnych wspierających OZE. Przygotowywana obecnie ustawa o odnawialnych źródłach energii nie może być określana „odpowiednią regulacją” ze względu na wspieranie współspalania węgla z biomasą, dyskryminację energii wytwarzanej przez obywateli i zmniejszanie szans innowacyjnych technologii małoskalowych. Ponieważ spada przyłączanie nowych mocy z OZE, spowodowane opieszałością regulacyjną, zapewne dojście do wielkości 15 proc. energii z OZE w roku 2020 będzie dużym wyzwaniem. Najważniejsze jest, że połowa zielonej energii elektrycznej pochodzi ze współspalania biomasy w przestarzałych blokach węglowych. Gdy będą one po 2020 roku wyłączane, wówczas okaże się, że wspieraliśmy przez wiele lat miliardami złotych statystyki, a nie budowę zrównoważonej gospodarki. Oszukamy sami siebie, nie Brukselę.

Od 2008 roku trwa w Polsce promocja tzw. czystych technologii węglowych. Budowane są instalacje do geosekwestracji CO 2. W Rybniku tworzy się instalację do podziemnej gazyfikacji węgla. Budowane nowe bloki energetyczne mają spełniać wymogi Dyrektywy Klimatycznej i tzw. Nowego Podejścia UE. Czy rzeczywiście technologie węglowe mogą być — jak twierdzi Platforma Technologiczna Czystych Technologii Węglowych — czyste i wydajne?

Krótka odpowiedź: czysty węgiel to jest taki, który pozostaje w ziemi. A technologia czystego węgla to technologia, która z węgla nie korzysta.

Rozwiązania energetyczne oparte na OZE uchodzą za niewydajne i nieopłacalne w warunkach polskich. Jak wyglądają obecnie rzeczywiste ich koszty na tle np. typowego bloku energetycznego opalanego węglem lub gazem?

Koszt energii jest dużo bardziej złożony, niż pokazuje to rachunek za prąd czy ciepło, jak wykazaliśmy w raporcie WWF Demaskowanie Mitów: Obalanie mitów o energii odnawialnej. Zawsze należy pamiętać, że jest wiele elementów, których w rachunku nie widzimy, a za które płacimy. Są to między innymi dotacje do sektora górniczego oraz koszty zewnętrzne — np. koszty zdrowotne czy środowiskowe. Po wliczeniu kosztów zewnętrznych do produkcji energii obecnie bardziej konkurencyjna staje się technologia wiatrowa. A inwestowanie w energetykę odnawialną pozwoli uniknąć nadmiernych podwyżek cen w przyszłości ze względu na zmieniające się koszty surowców, uprawnień do emisji i strat w przesyle. Co więcej, rozwój energetyki odnawialnej przyczyni się do zwiększania bezpieczeństwa energetycznego, co nie zostało bezpośrednio wycenione, ale ma swoją wielką wartość. Obecnie sprowadzamy 95 proc. ropy, 70 proc. gazu i 9 proc. zużywanego przez nas węgla z Rosji, co nasz kosztuje ok. 80 miliardów złotych rocznie. Rozwój OZE to szansa na zmniejszenie tego uzależnienia i przekierowania tych pieniędzy do obywateli produkujących czystą energię w Polsce.

Jakie rozwiązania energetyki odnawialnej powinny być promowane w Polsce: energetyka wiatrowa, panele słoneczne, bloki opalane biomasą?

Patrząc na potencjał rozwojowy OZE w Polsce, widzimy, że w tym miksie energetycznym jest miejsce na każdy rodzaj czystej energii. Należy przy tym zauważyć, że potencjał w energetyce wodnej i biomasie już praktycznie wykorzystaliśmy. Dlatego warto skupić się na inwestowaniu w energetykę wiatrową (również na morzu), solarną (zarówno kolektory, jak i fotowoltaika), opartą na biogazie i geotermalną (w tym w pompy ciepła). Potencjał techniczny w odnawialnych źródłach energii przewyższa obecne zapotrzebowanie na energię w Polsce. Szczegółowe dane na ten temat znajdują się w naszym raporcie Demaskowanie Mitów: Obalanie mitów o energii odnawialnej. Warto też podkreślić, że rozwój każdej z tych technologii niesie za sobą wiele korzyści nie tylko środowiskowych. Rozwój zdywersyfikowanego OZE wiąże się z powstaniem nowych sektorów gospodarki, innowacyjnością i nowymi miejscami pracy.

Czy tzw. energetyka przydomowa ma szanse w Polsce i jakie regulacje prawne byłyby konieczne, aby można było ją rozwijać?

Przy obecnym podejściu władz energetyka przydomowa nie ma szans. Ze względów czysto ekonomicznych obywatel chcący produkować energię na własną rękę jest skazany na porażkę. Bez wsparcia okres zwrotu takich inwestycji potrafi wynosić nawet 20 lat. Oczywiście istnieje program Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) „Prosument”, który wspiera pionierów i zdeterminowanych, jest to jednak kropla w morzu potrzeb. Te środki są ograniczone i będzie ich coraz mniej. Przy uporze resortu finansów, by przekierowywać środki płynące z opłat zastępczych i z aukcji uprawnień do emisji, do budżetu państwa zamiast do NFOŚiGW, nawet fundusze na popularne programy szybko się wyczerpią. Okazuje się, że łatanie dziury budżetowej, aby pokryć odraczanie składek ZUS z górnictwa, jest ważniejsze niż inwestowanie w zrównoważony rozwój Polski. Same środki z NFOŚiGW, nawet połączone z funduszami z UE, nie wystarczą. Jedynie wprowadzenie regulacji systemowych może stworzyć szansę skorzystania przez zwykłych obywateli z polityki klimatycznej. Do tej pory premiowane były przedsięwzięcia duże, korzystne dla dużych firm, w szczególności należących do skarbu państwa. Mowa tu o systemie kolorowych certyfikatów. Zadziwiające, że obywatel jako odbiorca końcowy jest obarczany wspieraniem systemów prośrodowiskowych i nie może ich wykorzystać dla siebie. Regulacje systemowe, które w końcu potrafiłyby pobudzić energetykę obywatelską, muszą być oparte na dwóch prostych zasadach: aby każdy mógł z nich skorzystać i żeby okres zwrotu inwestycji wynosił ok. 5 lat. Obecnie nie mamy szans bezpośredniego inwestowania w duże przedsięwzięcia energetyczne, ponieważ są zbyt drogie. Dobre regulacje pozwoliłyby lokować drobny kapitał w rozproszoną energetykę. Takim rozwiązaniem mógłby być system Feed-in tariff zaproponowany w ramach szeroko konsultowanej ustawy o OZE z października 2012 roku. Niestety ustawa ta trafiła do kosza. Najnowsze propozycje regulacyjne, zamiast dopłacać obywatelowi za zwiększanie bezpieczeństwa energetycznego kraju, stabilizowanie funkcjonowania sieci elektroenergetycznych i zmniejszanie kosztów zdrowotnych odbiorców energii, nakładają karę za produkcję własnej energii elektrycznej, poprzez m.in. zabieranie 20 proc. jej wartości, jeśli wprowadza się ją do sieci. Za czystą energię elektryczną obywatelowi przysługuje bowiem tylko 80 proc. jej ceny, a dużej spółce już 100 proc. To znaczy, że na tych zabranych 20 proc. ta spółka zarobi — posiadając sieć elektroenergetyczną odsprzeda tę energię już za 100 proc. ceny. Energetyka przydomowa, czyli obywatelska, to nie tylko ekonomia. To także polityka. Uwolnienie energetyki obywatelskiej wiąże się z większym uniezależnieniem Kowalskiego od scentralizowanego systemu energetycznego. Daje mu wybór co do źródła wykorzystywanej energii — nie jest zmuszany do korzystania z narzucanej z góry polityki wspierającej brudny węgiel czy ropę, daje szanse na dodatkowy zarobek, a przede wszystkim tworzy poinformowane społeczeństwo obywatelskie. I tu leży sedno problemu. W momencie gdy w Polsce mielibyśmy już regulacje wspierające ekonomicznie uzasadnioną produkcję energii odnawialnej na poziomie mikro, zacząłby się proces, od którego nie byłoby odwrotu: demokratyzacja energetyczna. Im więcej obywateli korzystałoby z możliwości produkowania własnej energii, tym mniej byłoby możliwości politycznego zahamowania procesu przechodzenia produkcji energii w ręce obywateli. Energetyka obywatelska to coś więcej niż tylko prosument, który produkuje i konsumuje wyprodukowaną przez siebie energię. Energetyka obywatelska to otworzenie możliwości aktywnego udziału w rynku energii szerszej populacji poprzez sprzedaż energii produkowanej w ogródku, na dachu, ale też razem z rodziną, znajomymi czy wspólnikami. Otwarcie drzwi do energetyki obywatelskiej, poprzez uzasadnione wsparcie systemowe, przełożyłoby się na rozpoczęcie rewolucji energetycznej w Polsce, zarówno jeśli chodzi o ilość produkowanej czystej energii, ale też w debacie publicznej, programach politycznych i świadomości społecznej. Moglibyśmy uniezależnić naszą gospodarkę od surowców importowanych przede wszystkim z Rosji, Kazachstanu czy USA. Wreszcie mielibyśmy szanse na spojrzenie w przyszłość bez smogu, z lepszym klimatem, zdrowszym społeczeństwem i innowacyjną gospodarką mniej ingerującą w przyrodę.

Notka biograficzna

Tobiasz Adamczewski jest ekspertem ds. klimatu i energii w WWF Polska i byłym członkiem zespołu negocjacyjnego ds. klimatu w Ministerstwie Środowiska. Wcześniej był analitykiem w firmie doradczo-medialnej, a doświadczenie na rynku OZE zdobył w firmie wdrażającej projekty mikro-biogazowni w Polsce. Jest absolwentem Uniwersytetu w Toronto, Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

WIĘCEJ INFORMACJI:

Raport WWF Demaskowanie mitów — Obalanie mitów o energii odnawialnej http://awsassets. wwfpl.panda.org/ downloads/ wwfpolska_ demaskowanie_ mitow_ klimatycznych.pdf