Władze Luksemburga przekonały się, jak ważna jest swoboda przepływu usług czy kapitału.
Państwo Svensson, obywatele Luksemburga, zaciągnęli kredyt w belgijskim banku na zakup nieruchomości. Zgodnie z luksemburskim prawem, mieszkańcy mają prawo do dofinansowania części odsetek od tzw. kredytów budowlano-mieszkaniowych, pod warunkiem, że zostały udzielone przez instytucję finansową uprawnioną przez władze Luksemburga (bank lub oddział zarejestrowany w tym kraju).
Belgijski bank nie spełnił tego kryterium. Państwo Svensson wnieśli sprawę do sądu, który zwrócił się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z wnioskiem o rozstrzygnięcie:
„Czy przepisy traktatu rzymskiego, a w szczególności art. 67 i 71 zabraniają państwu członkowskiemu uzależniać przyznanie dotacji od tego czy kredyt, z którym związana jest dotacja, udzielony jest przez instytucję zarejestrowaną w tym kraju?”.
Należy wziąć pod uwagę fakt, iż wszelkie restrykcje przepływu kapitału zostały zniesione na mocy Dyrektywy Komisji Europejskiej 88/361/EEC z 24 czerwca 1988 r.
ETS w wyroku z 14 listopada 1995 r. uznał, iż przepisy prawa luksemburskiego, uzależniające przyznanie dotacji od tego, czy kredyt został zaciągnięty w tamtejszym banku są niezgodne z prawem unijnym, w szczególności art. 59 i 67 traktatu ustanawiającego UE. Trybunał nie znalazł uzasadnienia dla takiej niezgodności.
Nie wystarczył nawet fakt, iż dotacje na cele inwestycyjne (mieszkaniowe) sięgały w 1994 r. 1 proc. budżetu i był to element polityki mieszkaniowej państwa.
Tak więc po raz kolejny okazało się, że racje słusznościowe nie mają większego znaczenia przy ocenie zgodności ustawodawstwa krajowego z prawem unijnym. Dlatego nie bez powodu coraz częściej słyszymy obawy o stan naszego narodowego budżetu, gdy Polacy masowo zaczną korzystać z usług medycznych w krajach UE, a Narodowy Fundusz Zdrowia będzie musiał zwrócić koszty.
Renata Dłuska partner w Dziale Podatkowym Ernst & Young