Państwowe banki na wojnie o depozyty

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2022-05-12 20:00

Alior już podniósł oprocentowanie lokat. Pekao i PKO BP w piątek, 13 maja, ogłoszą nowe stawki. Pomogła rozmowa z premierem.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak zmieni się dzisiaj oferta depozytowa Pekao
  • jakie warunki cenowe zaproponuje klientom PKO BP
  • czy podwyżka oprocentowania w bankach państwowych zmusi komercyjną konkurencję do podnoszenia stawek
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Od kilku lat na głównej stronie PKO BP są zakładki: konto, karty, pożyczki. Nie ma lokat, ani oszczędności. Są co prawda inwestycje, ale po wejściu do tej sekcji trudno znaleźć informacje o ofercie depozytowej. Trzeba głęboko wejść w serwis lub skorzystać z wyszukiwarki. Do wczoraj wszystko, na co mógł liczyć klient, to 3,3 proc. w skali roku. To się jednak zmieni.

Przebudzenie premiera

„Koledzy, przebudźcie się” – z tym emocjonalnym apelem premier Mateusz Morawiecki zwrócił się do bankowców nawołując ich do podwyższenia oprocentowania depozytów. Był on częścią szerszej wypowiedzi dotyczącej inflacji. Premier powiedział, że na kryzysie inflacyjnym zyskują niektóre firmy, głównie banki oraz instytucje finansowe.

– Mam konkretny apel do prezesów banków. Koledzy, przebudźcie się. Nie może być tak, że 1,25 bln zł depozytów bieżących jest oprocentowane na poziomie 0,1-1 proc. – powiedział szef rządu.

Premierowi się nie odmawia:
Premierowi się nie odmawia:
PKO BP, którym kieruje Iwona Duda, znacząco poprawia ofertę depozytową. Nie wiadomo jakie będą koszty akwizycji dodatkowej płynności, której bank nie potrzebuje. Akcjonariusz, czyli rząd, za cenę mniejszej dywidendy woli kupić punkty w walce z inflacją.
materiały prasowe

To bodaj pierwszy raz, kiedy Mateusz Morawiecki publicznie odwołał się do swoich bankowych korzeni. Wcześniej kwestia zawodu wykonywanego w przeszłości przez premiera była niemal tematem tabu, choć całe wcześniejsze życie zawodowe związał z bankowością. Przez siedem lat był prezesem BZ WBK (obecny Santander Bank Polska).

Już wtedy jako szef jednego z największych komercyjnych banków przejawiał ciągoty do ręcznego regulowania rynku depozytów. W 2009 r. Mateusz Morawiecki rzucił pomysł wprowadzenia górnego limitu oprocentowania lokat. Był to czas, kiedy banki wyrywały sobie depozyty, ponieważ rynek cierpiał na brak płynności. Takie banki, jak Getin, a później Idea, oferowały odsetki sięgające 10 proc. Ale nie tylko one. PKO BP płacił 12 proc. za lokatę 18 miesięczną. Mateusz Morawiecki uważał, że część banków przez agresywną politykę cenową destabilizuje rynek. Oferują wysoki procent za lokaty, żeby udzielać drogich kredytów, obarczonych wyższym ryzykiem. Miał rację. Inicjatywy szefa BZ WBK nikt jednak nie podjął.

Obecnie moc sprawcza Mateusza Morawieckiego jest znacząco większa. W Poznaniu apelował do kolegów bankowców, ale rzecznik rządu w ubiegłym tygodniu wprost zagroził, że jeśli banki nie podniosą cen za lokaty, to zostaną wprowadzone rozwiązania ustawowe. Być może uda się ich uniknąć, bo premier spotkał się z szefami największych banków i odnotował „pogłębioną refleksję”.

Gospodarskie spotkanie już przynosi efekty. Alior Bank już w czwartek, 12 maja ogłosił, że zmienia cennik depozytów. Daje maksymalnie 5 proc., co jest ceną znacząco powyżej rynku, na którym przeważają oferty do 3 proc. Przy czym w ofercie Aliora są haczyki. Oferta jest tylko na nowe środki, a lokatę trzeba założyć albo na rok, albo przez aplikację. W drugim przypadku bonus należy się tylko, gdy aplikacja została aktywowana po raz pierwszy.

Zabójcza oferta PKO BP

Na odpowiedź innych państwowych banków nie trzeba było długo czekać. Już w środę wieczorem Leszek Skiba, prezes Pekao ujawnił plan podbicia oprocentowania do 6 proc.

Jak wynika z naszych informacji, w piątek, 13 maja, bank poda szczegóły oferty. Udało nam się poznać ogóle założenia nowej siatki oprocentowania. Faktycznie Pekao podbije stawkę do 6 proc. Przy czym przy ofercie jest duża gwiazdka: oferta dotyczy nowych środków, a czas trwania lokaty wynosi 24 miesiące. Kto nie chce deponować pieniędzy na tak długi okres będzie mógł wybrać lokatę roczną, oprocentowaną na 5 proc. Wpłacić na nią można tylko tzw. nowe środki. Bank robi też jednak ukłon w stronę obecnych deponentów: będą mogli przerzuć oszczędności na nową lokatę za pomocą aplikacji w telefonie. Tyle że okres podwyższonego oprocentowania wynosi w tym przypadku 3 miesiące.

Bombę szykuje też PKO BP. Ze wstępnej oferty, niezaakceptowanej jeszcze przez zarząd oferty, do której dotarliśmy, wynika, że bank będzie chciał przelicytować wszystkich i zaproponować około 6 proc. Tyle, ile Pekao, ale wysokie oprocentowane ma obowiązywać dla lokat już od jednego miesiąca, a nie długoterminowych, jak u rywala. Z naszych informacji wynika, że dostęne będą trzy nowe lokaty: miesięczna, półroczna i dla seniorów.

W każdym z trzech państwowych banków obowiązują limity wpłat nowych środków na lokaty: od 20 do 50 tys. zł.

Komercja też płaci 5 proc.

O ile w przypadku Aliora i Pekao wpływ podwyżek na rynek może być ograniczony ze względu na stosunkowo skromny portfel detalicznych depozytów, to PKO BP jest graczem kategorii superciężkiej. Kiedy w 2008 r. niespodziewanie wprowadził do oferty Max Lokatę oprocentowaną na 6 proc., znacząco powyżej oferty konkurentów, wymiótł rynek z depozytów, rozpoczynając regularną wojnę w branży. Był to jednak czas, kiedy banki musiały się bić o oszczędności klientów. Od połowy 2007 r. wskaźnik kredyty/depozyty po raz pierwszy w historii skoczył powyżej 100 proc. Obecnie sytuacja jest diametralnie inna. Wskaźnik kredyty/depozyty dla klientów indywidualnych wynosi 81 proc. W korporacjach jest jeszcze niższy – 72 proc. Średnia to 76 proc. Michał Konarski, analityk z BM mBanku zwraca uwagę, że sytuacja jest anormalna, szczególnie w obszarze korporacji, w którym zazwyczaj występuje nadwyżka kredytów nad depozytami. Zdrowe proporcje dla całego rynku to wskaźnik na poziomie 92-95 proc.

Z rozmów z komercyjnymi bankami wynika, że nie palą się do wyścigu z państwową konkurencją. Zresztą większość z nich w kwietniu podniosła stawki depozytów. Nieprawdą jest to, co mówił w Poznaniu szef rządu, że oprocentowanie w bankach wynosi 0,1-0,5 proc. mBank daje 2,2 proc. na 3-miesięcznej lokacie, Santander podniósł oprocentowanie do 3 proc. W ING konto oszczędnościowe przynosi 4 proc. brutto. W Getinie w pół roku można zarobić 5 proc. Od 12 maja pięciomiesięczną lokatę mobilną na 5 proc. ma BNP Paribas, a trzy i sześciomiesięczne z taką samą stawką Inbank. W większości przypadków oferty te mają jednak określone ograniczenia.

- Oferty idą w górę, ale banki nie chcą dużych napływów depozytów. Odpowiedz na oferty państwowych banków będzie raczej spokojna. Zobaczymy, jak zareaguje rząd. Budujemy ekonomię na nowo. Mamy do czynienia z przymuszaniem komercyjnych banków do określonych działań z biznesowego punktu widzenia nieracjonalnych. Sektor jest nadpłynny. Poza tym akcja kredytowa wyraźnie słabnie. Również z punktu widzenia akwizycji depozyt nie jest dobrym produktem do pozyskiwania nowych klientów – mówi Michał Konarski.

Oszczędności wypływają z banków
Daniel Szewieczek
dyrektor zarządzający ING Banku Śląskiego, szef obszaru oszczędności i inwestycji

Jako wieloletni pracownik naukowy koncepcję ściągnięcia z rynku pieniędzy, żeby tłumić inflację, uważam oczywiście za słuszną. Trzeba sobie jednak odpowiedzieć na pytanie, jak one znalazły się w obiegu. W bankach wciąż jest dużo depozytów firmowych, na których są środki wypłacane w czasie pandemii przez PFR. Nam bardzo zależy na depozytach klientów detalicznych, bo jest to stabilna baza do finansowania akcji kredytowej, ale obecnie banki mają nadmiar pieniędzy.

Obserwując bazę depozytową w banku wyraźnie widzę spadek motywacji do odkładania oszczędności po każdej pensji. Dzisiaj klienci wypłacają oszczędności, żeby przyspieszyć planowane na później zakupy, bo obawiają się, że ceny pójdą w górę i zapłacą znacznie więcej. Dlatego robią zakupy na zapas. Nawet gdybyśmy zaoferowali bardzo wysokie odsetki, to odpływu warunkowanego obawą przed wzrostem cen nie zahamujemy. Niemniej jednak będziemy jako sektor bankowy podnosili oprocentowanie depozytów, aby zachęcać klientów do oszczędzania i budowania poduszki finansowej na przyszłość.

Widzimy przed sobą niepewną przyszłość. Wiemy, że koszty rozmaitych działań osłonowych będą duże: wsparcia kredytobiorców, może firm, stabilizacji rynku bankowego wpłatami do BFG. Banki osiągają wysokie zyski, ale to jest budowanie bazy finansowej na przyszłe wydatki. Jeśli z marży, jaką dzisiaj sektor uzyskuje na kredytach trzeba będzie sfinansować wyższe odsetki od depozytów, to pieniędzy na działania ratunkowe może zabraknąć. Warto pomyśleć także o tym, a nie tylko o kryzysie inflacyjnym, na który banki mają ograniczony wpływ.