Minister Jacek Rostowski pozytywnie ocenił warunki ochrony praw własności w Polsce. To prawda — regulacjom nie można wiele zarzucić, gorzej jednak wygląda praktyka. Przewlekłość postępowań sądowych to — obok społecznego przyzwolenia — największy nasz problem w zwalczaniu piractwa intelektualnego. Z badania przeprowadzonego w ponad 100 krajach przez IDC na zlecenie BSA wynika, że w Polsce około 57 proc. używanych programów to pirackie podróby. To bardzo dużo w porównaniu ze średnią światową (38 proc.) czy unijną (35 proc.). Z kolei w badaniu konkurencyjności branży IT, przeprowadzonym przez Economist Intelligence Unit w 66 krajach, Polska zajęła 32. miejsce. Odpytywani analitycy ocenili, że najsłabiej wypadamy, jeśli chodzi o warunki prowadzenia prac badawczo-rozwojowych i wsparcie ze strony rządu. Bez tego wsparcia nadal pozostaniemy w ogonie. Tracą nie tylko producenci oprogramowania, lecz państwo. Z badań IDC wynika, że zmniejszenie piractwa o 10 proc. zwiększyłoby w Polsce wpływy z podatków o blisko 700 mln dolarów.
Z satysfakcją należy odnotować inicjatywę Ministerstwa Gospodarki, które niedawno przeprowadziło u siebie audyt legalności oprogramowania i wdrożyło program zarządzania zasobami informatycznymi. Wicepremier Waldemar Pawlak znany jest z tego, że docenia znaczenie idei społeczeństwa informacyjnego. Jeśli za tym wzorem pójdzie cała administracja, to można będzie powiedzieć, że pojawia się szansa na współdziałanie publiczno-prywatne w zwalczaniu piractwa intelektualnego. Tylko taka kooperacja może doprowadzić do zapewnienia ochrony praw własności intelektualnej i stabilnego rozwoju branży nowych technologii.
przedstawiciel BSA w Polsce