Postrel uważa, że Krugman, amerykański ekonomista i komentator The New York Times'a, zbiera podobnie jak wymienieni wcześniej celebryci, owoce osiągnięcia takiego statusu w sferze publicznej. Wskazuje na zatrudnienie Krugmana w charakterze „wybitnego profesora” przez Graduate Center of the City University of New York. Choć tytułu „ambasadora marki” nikt Krugmanowi oficjalnie nie nadał, podkreśla Postrel, to świadczą o tym mają warunki zawartego przez niego na dziewięć miesięcy kontraktu. Ekonomista i krytyk amerykańskiej prawicy ma dostać od uczelni 225 tys. USD, czyli 25 tys. USD miesięcznie, za „nicnierobienie”. Właściwie to nie do końca. Kiedy kontrakt będzie zbliżał się do końca ma wygłosić wykład. Wcześniej będzie proszony o pokazywanie się podczas wydarzeń na uczelni, a także wsparcie jej inicjatywy „walki z nierównością”. To brzmi dość ironicznie, zwraca uwagę komentatorka Bloomberga, bo kwota, jaką dostanie Krugman, jest ponad czterokrotnie większa niż średni dochód gospodarstwa domowego w Nowym Jorku.

- To tylko rynek talentów w działaniu – pisze Postrel. - Krugman ma coś wartościowego do zaoferowania i nie jest to jego nieprzeciętna wiedza. CUNY nie płaci mu za jego badania, które dały mu Nobla z teorii handlu, w ten sam sposób, w jaki J’Adore nie zatrudniło Theron z powodu jej oskarowej roli seryjnej morderczyni w filmie „Monster”. Kupili jej wizerunek i uwagę, jaką przyciąga – dodaje.
Uczelnia ma nadzieję, że Krugman zrobi dla niej to samo, co zrobiła Scarlett Johansson dla SodaStream, podkreśla komentatorka Bloomberga. Chce wypromować swoją mało znaną markę i przebić się do szerszej świadomości publicznej.
- Jak dotychczas to działa – podsumowała Postrel.
