PayPo, firma oferująca odroczone płatności klientom indywidualnym za pośrednictwem ponad tysiąca e-sklepów, w zawrotnym tempie zwiększa skalę działalności. Właśnie zdobyła dużego partnera biznesowego — grupę LPP, odzieżowego giganta z Trójmiasta.

— Nasze doświadczenia z innych rynków dowodzą, że odroczone płatności są coraz chętniej wybierane przez osoby korzystające z oferty e-sklepów. Dlatego wprowadzenie tej formy rozliczania na polskim rynku było tylko kwestią czasu. Istotne było jednak dla nas znalezienie partnera, który nie tylko zapewni nam zaplecze techniczne, ale będzie również otwarty na indywidualne podejście do naszych potrzeb — komentuje Dawid Telepski, menedżer operacji e-commerce LPP.
Dobry start
Menedżer LPP chwali PayPo za sprawną integrację, „co w obecnej, dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości było szczególnie ważne” dla właściciela takich marek odzieżowych, jak Reserved, Sinsay, Mohito, House i Cropp. Pod koniec czerwca spółka podsumowała trudny początek roku (I kw. roku obrotowego 2020/21, trwający od lutego do końca kwietnia). Z powodu pandemii i towarzyszącej jej izolacji topniała sprzedaż w sklepach stacjonarnych, a rosła w internetowych — o 120,5 proc. r/r. Summa summarum w kanale online spółka odnotowała przychody w wysokości 384 mln zł, z czego ponad połowę wygenerowali klienci z Polski.
Zaoferowanie im odroczonej płatności, której ryzyko bierze na siebie partner, wydaje się racjonalnym posunięciem — zwłaszcza że klienci PayPo są lojalni, więc mogą więcej wydać na pojedyncze zakupy. Z usług fintechu aktywnie korzysta około 250 tys. osób z limitem zakupowym 1,5 tys. zł. Firma szacuje, że w przypadku najwierniejszych użytkowników do końca roku całkowity limit finansowania wzrośnie z 375 do 600 mln zł. Jeszcze większe przyspieszenie może osiągnąć, gdy zabierze się za realizację planów ogłoszonych na łamach „PB” pod koniec zeszłego roku: wejścia z ofertą płatniczą do sklepów stacjonarnych i wyjścia za granicę.
Cała naprzód
Czy LPP pomoże osiągnąć cele fintechowi? Na to pytanie spółki nie odpowiadają. Na razie odzieżowy gigant zapowiada, że wdroży kolejne rozwiązania płatnicze, jak Google Pay i Apple Pay, bo klienci coraz częściej odwiedzają e-sklepy za pośrednictwem urządzeń mobilnych. PayPo natomiast mówi o kolejnych partnerstwach.
— Prowadzimy zaawansowane rozmowy z największymi w Polsce i Europie sklepami internetowymi. Wkrótce, prawdopodobnie już w czwartym kwartale, podpiszemy kontrakty. Zawarliśmy też umowę z platformą internetową Shoper [na której można otworzyć sklep internetowy — red.]. — informuje Radosław Nawrocki, prezes PayPo.
Fintech liczy, że niebawem w jego portfelu pojawią się cztery duże oraz 8 tys. małych i średnich sklepów internetowych. Pracuje też usilnie nad wprowadzeniem odroczonych płatności offline.
— Zawsze przyświecała nam idea zdrowego rozwoju, czyli zapewniającego zyskowność. Wciąż dążymy do wzrostu przychodów i skali biznesu, jednocześnie kontrolując wysokość kosztów. Ta strategia owocuje w okresie pandemii, gdy inwestorzy bardziej krytycznie przyglądają się trwale nierentownym biznesom fintechowym. Tymczasem PayPo zwiększyło udział w rynku i stało się liderem odroczonych płatności w Polsce — podkreśla prezes fintechu, który przed atakiem koronawirusa miał przychody ośmiokrotnie niższe niż obecnie.
Menedżer twierdzi jednak, że wzrost nie jest wyłącznie skutkiem pandemii, ale również owocem sukcesywnego zdobywania klientów od początku działalności. Oprócz LPP z usług fintechu korzystają tacy gracze, jak MediaExpert, Answear, Allegro, MediaMarkt, Big Star i Grupa MIG, w tym sklepy Sizeer.