Pomysł sprzedaży „wrót na Pacyfik ” od początku nie spodobał się Pekinowi, ponieważ przez szlak obejmujący Kanał Panamski przepływa 6 proc. światowej wymiany handlowej. Ponadto utrata kontroli nad nim wiązałaby się z utratą punktu obserwacyjnego do nadzorowania przepływu okrętów US Navy na Pacyfik. Za chęć sprzedaży kontroli nad portami Li Ka-shing, prezes CK Hutchison, znalazł się pod ostrzałem prorządowych gazet, za „brak patriotyzmu” i „sprzedanie wszystkich Chińczyków”.
2 kwietnia minął termin podpisania pierwszej części umowy, na mocy której amerykańska strona miała odkupić od spółki z Hongkongu 43 porty w 23 krajach, w tym port w Gdyni. Waszyngton największą uwagę przykładał do portów Balboa i Cristóbal po obu stronach Kanału Panamskiego. Cała transakcja mogła przynieść CK Hutchison prawie 23 mld USD.
Chińska administracja w żadnym wypadku nie zamierza ułatwiać sprzedaży. W ubiegłym tygodniu Państwowa Administracja Regulacji Rynku ogłosiła wszczęcie że kontroli antymonopolowej wobec tej transakcji, argumentując, że procedura ma na celu "ochronę uczciwej konkurencji oraz interesu publicznego". Jednocześnie nie podano żadnych terminów zakończenia dochodzenia.
Na tym zemsta Pekinu się nie kończy. Według doniesień Bloomberga chiński rząd wydał polecenie państwowym podmiotom, aby te nie zawierały nowych umów z CK Hutchison i innymi spółkami należącymi do Li Ka-shinga, do czasu zakończenia przeglądu ich działalności.
- Wszczęcie dochodzenia będzie się wiązać z opóźnieniem całej transakcji. Wpływ chińskiej jurysdykcji na Hongkong nie sięga aż tak daleko, aby móc zablokować sprzedaż portów Amerykanom. Pekin zwyczajnie nie ma narzędzi prawnych do zablokowania tego procesu, ale będzie dążyć, aby CK Hutchison odstąpił od swojej decyzji. To na pewno nie koniec, a w całej tej sadze należy się spodziewać ciągu dalszego - twierdzi Krzysztof Karwowski, ekspert ds. Chin z Instytutu Nowej Europy.