PGE to największa firma energetyczna w Polsce kontrolowana przez skarb państwa. ZE PAK to zaś mniejszy gracz z tej samej branży, należący w większości do miliardera Zygmunta Solorza.
Pomysł na ich atomową współpracę narodził się jesienią 2022 r. w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy. Politycznym patronem był Jacek Sasin, ówczesny wicepremier, a poza duetem PGE i ZE PAK w prace analityczne zaangażował się KHNP, koreański dostawca technologii.
Powołano do życia spółkę PGE PAK Energia Jądrowa, w której PGE i ZE PAK objęły po 50 proc. udziałów. W czwartek, 23 stycznia, ogłosiły, że ta pierwsza chce wykupić drugą. Po co? Wyjaśniamy.
Czas do czerwca
Spółka PGE PAK Energia Jądrowa nie jest biznesową potęgą. Wspólnicy wyposażyli ją w kapitał sięgający 38,2 mln zł, ale pieniądze wydawano głównie na analizy. Nasi rozmówcy tłumaczą, że idea od początku zakładała wniesienie przez ZE PAK aportem placu pod przyszłą budowę, czyli zlokalizowanego koło Konina terenu po wyłączanych kopalniach i elektrowniach, świetnie połączonego z krajową siecią elektroenergetyczną. Do dziś jednak teren wniesiony nie został. Oznacza to, że PGE PAK Energia Jądrowa opiera się dziś na garstce ludzi i dokumentach, w tym tzw. decyzji zasadniczej dla budowy elektrowni jądrowej, wydanej przez ministra klimatu i środowiska w listopadzie 2023 r.
„Strony uzgodniły podstawowe warunki ewentualnej transakcji oraz wyłączność dla PGE na prowadzenie negocjacji do 30 czerwca 2025 r., przy czym dokument nie zobowiązuje stron do realizacji transakcji" – głosi komunikat.
Lepszy Bełchatów
„Kluczem do pełnej niezależności energetycznej Polski pozostaje energetyka jądrowa. Dlatego podejmujemy działania związane z uzyskaniem pełnej kontroli nad projektem jądrowym realizowanym przez spółkę PGE PAK Energia Jądrowa. Zapewni nam to większe możliwości w zakresie prowadzenia analiz dodatkowych lokalizacji projektu jądrowego” – tak tłumaczy to w komunikacie Dariusz Marzec, prezes PGE.
Obecny szef energetycznego giganta odziedziczył koniński projekt po poprzednikach i nigdy nie pałał do niego entuzjazmem. Najpierw go zawiesił, a na początku grudnia ogłosił, że na drugi etap budowy polskich elektrowni jądrowych rekomenduje rządowi inną lokalizację, czyli Bełchatów. Pierwszy etap to – przypomnijmy – nadmorskie Choczewo, gdzie do budowy szykują się już Amerykanie.
Wojciech Wrochna, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej (nadzorujący atom), powiedział zaś w Sejmie dziennikarzom, że jeśli transakcja dojdzie do skutku, to „PGE będzie miała dwie lokalizacje powęglowe pod potencjalną elektrownię jądrową, czyli Konin i Bełchatów”. Elementem dyskusji będzie wtedy to, która z tych lokalizacji dostanie priorytet.
Blok się podoba
Wartość potencjalnej transakcji obejmującej spółkę atomową nie wydaje się – zdaniem przepytanych przez nas analityków – duża. Ich uwagę przyciąga za to druga z zapowiedzianych przez PGE i ZE PAK umów, obejmująca możliwe przejęcie przez PGE 100 proc. udziałów w PAK CCGT. To spółka realizująca inwestycję w blok gazowy CCGT o mocy 600 MWe. W aukcji rynku mocy blok uzyskał 17-letni kontrakt z ceną 400,39 zł/kW/rok.
- To bardzo dobry projekt inwestycyjny, o wysokim pozytywnym wskaźniku NPV [net present value – red.]. W ramach rynku mocy zdobył bardzo wysokie wsparcie, co przełoży się pozytywnie na przepływy pieniężne przez kolejne 17 lat - komentuje Paweł Puchalski, analityk Santandera.
Rodzinny rykoszet
O ZE PAK było ostatnio głośno ze względu na spór w rodzinie głównego akcjonariusza firmy. Synowie Zygmunta Solorza spierają się z nim o kontrolę nad majątkiem. W efekcie w październiku 2024 r. zostali odwołani z rady nadzorczej ZE PAK. Nadal zasiadają jednak w nadzorze PGE PAK Energia Jądrowa.