Spółka ARP i KGHM jako pierwsza w Polsce rozpoczęła sprzedaż efektów swoich prac nad ekscytującym świat grafenem
Nareszcie. Grafen przestaje być mirażem naukowców, zachwyconych właściwościami tej wyjątkowej, ultracienkiej i ultrawytrzymałej formy węgla. Staje się narzędziem do zarabiania pieniędzy.

Jako pierwsza w Polsce do spieniężania prac badawczych nad grafenem zabrała się spółka Nano Carbon, w której udziały ma miedziowy koncern KGHM i Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP). Na razie po cichutku.
Pieniądze już płyną
Nano Carbon zaczęła już sprzedawać płatki grafenowe, czyli niesamowicie cienkie płaszczyzny utworzone z atomów węgla. Biznesowo rzecz ujmując: firma weszła na rynek B2B, czyli sprzedaje te płatki instytutom badawczym, głównie zagranicznym.
— Płatki grafenowe są wykorzystywane w dalszych badaniach nad grafenem — wyjaśnia Włodzimierz Mischke, wiceprezes Nano Carbon.
Ceny, jak przyznaje, są wysokie. Za cm kw płatków płaci się 300 USD, a kupuje się znacznie większe ilości. Mimo to biznesplan nie zakłada, że sprzedaż szybko pokryje koszty.
— Szybsze zyski będą możliwe do osiągnięcia w kolejnych naszych grafenowych projektach, o których nie możemy na razie więcej powiedzieć — mówi Włodzimierz Mischke.
Przypomnijmy więc, że wcześniej spółka deklarowała zainteresowanie nakładaniem grafenu na powierzchnie metaliczne, zwłaszcza miedziane (stąd udział KGHM). Miałoby to znaleźć zastosowanie w energetyce, przemyśle maszynowym, samochodowym, spożywczym, medycznym oraz w budownictwie.
Sprzedaż płatków grafenowych ruszyła po cichutku, ale Nano Carbon chciałby to nagłośnić. W kuluarach mówi się o planowanej konferencji z udziałem ministra skarbu państwa. Niewykluczone, że będzie się to wiązało z ogłoszeniem dokapitalizowania spółki.
Masowy rynek daleko
Rządowi może zależeć na spektakularnym ogłoszeniu komercyjnego wykorzystania grafenu, bo tą „czarną platyną” i „następcą krzemu” od paru lat ekscytuje się polska nauka i przemysł. A świat to już zupełnie oszalał na tym punkcie. Bo grafen, czyli pojedyncza warstwa atomów węgla, jest cienki, lekki, elastyczny, przezroczysty, prawie niezniszczalny i doskonale przewodzi prąd. Na razie również jest drogi w produkcji.
Dlatego światowe koncerny i instytuty badawcze wydają dziesiątki milionów i wciąż pracują nad obniżeniem kosztów i masowym wykorzystaniem grafenu np. w elektronice, do wytwarzania wyświetlaczy. I wiele na razie nie wypracowały. Wielki program badawczy prowadzi koreański Samsung, prace wrą również w USA, w Europie czy w Chinach. Grafenową rakietą gra w turniejach tenisista Novak Djokovic, debiutuje na rynku grafenowy atrament. Ale do masowego wykorzystania jednak daleko.
Grafen uchodzi za jedyną w przyrodzie materię, która ma tylko dwa wymiary, czyli długość i szerokość. Bo grubość to… grubość ledwie jednego atomu. W 2010 r. badania nad grafenem przyniosły duetowi naukowców Nagrodę Nobla. Od tej pory pracami nad tą wyjątkową formą węgla ekscytuje się cały świat. Nic dziwnego — to materiał sto razy mocniejszy niż stal, elastyczny, przeźroczysty, przewodzący ciepło szybciej, niż robi to srebro, a prąd — szybciej, niż robi to krzem. Choć są też sceptycy, którzy wieszczą, że grafen jest już passé a jego miejsce zająć może np. karbin (też forma węgla), silicen (inaczej krzemen, czyli cieniutka warstewka krzemu) albo molibdenit. Amerykańskim analitykom nie przeszkadza to jednak szacować, że w 2020 r. rynek grafenu może być wart nawet 675 mld USD.
Polska, która na badania nad grafenem przeznaczyła ledwie 60 mln zł, nie ma szans na odegranie wielkiej roli w tym wyścigu. Ale liczy na nisze. I ma sukcesy. Oto najciekawsze przykłady:
Medyczne nadzieje
Najświeższy sukces to perspektywa wykorzystania grafenu w medycynie. Kilka dni temu naukowcy ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego ogłosili, że ich badania wskazują, że grafen może niszczyć komórki nowotworowe.
— Spodziewam się, że SGGW będzie się ubiegać z tym projektem o dofinansowanie z europejskiego programu Graphene Flagship. A to program o tyle atrakcyjny, że po 30 miesiącach, jeśli wszystko idzie dobrze, projekt może liczyć nawet na miliard euro wsparcia — zauważa Zygmunt Łuczyński, dyrektor Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych (ITME), głównego w Polsce ośrodka prac nad grafenem i jedynej, dotychczas, polskiej placówki uczestniczącej w programie Graphene Flagship.
Najbardziej zaawansowany jest natomiast projekt realizowany przez ITME we współpracy ze świebodzińskim Seco/ Warwick, producentem pieców do obróbki metali. Chodzi w nim o opracowanie prototypu przemysłowego urządzenia do produkcji grafenu na miedzi. Rozwiązanie mogłoby znaleźć zastosowanie w produkcji ekranów.
— W połowie lutego przyjedzie do nas to urządzenie i zaczniemy prace nad wyposażeniem go w technologię — mówi Zygmunt Łuczyński.
Tempem zaskakuje też projekt realizowany przez ITME we współpracy z Politechniką Wrocławską. Celem było opracowanie ultraszybkiego lasera impulsowego, wykorzystującego grafen. I laser już jest, szybciej, niż się na to zanosiło.
— Mamy już laser, który funkcjonuje na laboratoryjnym stole. Teraz przystępujemy do kolejnego etapu, czyli zrobienia demonstratora, który będzie już mógł być promowany przez naszego partnera na świecie — wyjaśnia prof. dr hab. Krzysztof Abramski z Politechniki Wrocławskiej.
Partnerem jest wrocławska firma Fots — Fiber Optic Technical Support. Zamierza promować zastosowanie takiego lasera w laboratoriach, telekomunikacji, armii czy w medycynie. I włożyć w to pieniądze.
Dobrze idzie też współpraca z tarnowskimi Azotami, które chcą na swoim terenie uruchomić produkcję grafenu chemicznego, którym można by wzbogacać tworzywa sztuczne. Po roku pracy Zygmunt Łuczyński ocenia postępy jako zadowalające. W odleglejszej perspektywie projekt wiązałby się z koniecznością budowy instalacji.
Do trudnych natomiast zalicza Zygmunt Łuczyński projekty realizowane we współpracy z firmami energetycznymi, m.in. z Tauronem czy PSE, czyli operatorem krajowego systemu przesyłowego.
— Chodzi tu o pracę nad nowymi materiałami, które będą przewodziły energię elektryczną lepiej i traciły jej przy przesyle mniej. To trudne projekty, bo trzeba jedne parametry poprawić, a jednocześnie innych nie pogorszyć. Poza tym badania będą kosztowne, bo w pewnym momencie konieczne będzie wybudowanie odcinka linii przesyłowej i sprawdzenie, czy to działa — mówi Zygmunt Łuczyński.
Nad projektami grafenowymi pracuje też Mennica Metale Szlachetne z grupy Zbigniewa Jakubasa. Jest dostawcą folii miedzianej, którą naukowcy pokrywają następnie grafenem.
— Cieszymy się, że jesteśmy w tym projekcie. Mamy w grupie zespół naukowców, którzy prowadzą badania dotyczące zastosowań nowego produktu — podkreśla Zbigniew Jakubas.
Podpis: Magdalena Graniszewska, KAP