„Tiry na tory” to wciąż bardziej hasło z plakatów niż realne działanie. W urzeczywistnieniu idei przerzucania towarów z dróg na kolejowe wagony nie pomogły miliardy euro przeznaczone na ten cel przez Unię Europejską. Tak wynika z raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (ETO). Problem dotyczy całej UE, w tym również Polski. „W ciągu ostatnich 15 lat transport kolejowy w UE nie zdołał w skuteczny sposób odeprzeć konkurencji ze strony transportu drogowego” — to jedna z głównych tez raportu, cytowana przez Polską Agencję Prasową (PAP).

Według PAP unijni urzędnicy od połowy 2014 do połowy 2015 r. przeanalizowali wyniki kolejowych przewozów towarowych od 2000 r. w Czechach, Niemczech, Hiszpanii, Francji i Polsce. Opublikowane w raporcie wyniki to swoisty przepis na to, jak nie wydawać pieniędzy. Autorzy raportu wskazują, że między 2007 a 2013 r. z budżetu UE wydano około 28 mld EUR na sfinansowanie różnych inwestycji w sektorze kolejowym. Najwięcej w Czechach, Niemczech i Polsce. Niestety mimo tak dużych nakładów i priorytetowego znaczenia, jakie Komisja Europejska nadała ograniczeniu drogowych przewozów towarowych i wzmocnieniu transportu kolejowego, cel nie został osiągnięty.
Sprawozdanie po audycie podkreśla, że udział towarów przewiezionych w UE koleją w latach 2000-13… spadł i to aż o 17,8 proc. W Polsce było to 17 proc. Gorszy wynik odnotowały państwa bałtyckie, a także Czechy, Węgry, Słowacja i Rumunia. Co ciekawe w 10 krajach UE udział kolejowych przewozów towarowych jednak wzrósł. Najbardziej w Austrii (42 proc.), Szwecji (38 proc.), Finlandii (27 proc.) i w Niemczech 23 (proc.).
Za drogo i za wolno
W trzech krajach, w których przeprowadzono kontrolę, w tym w Polsce, w latach 2007-13 więcej unijnych pieniędzy przyznano na drogi niż na koleje. „Co więcej, nawet jeśli środki przeznaczano na koleje, nie były one wykorzystywane w pierwszej kolejności w celu zaspokojenia potrzeb sektora przewozów towarowych” — napisano jednak w raporcie.
W Polsce na kolej (w poprzedniej perspektywie finansowej) przeznaczono jedną trzecią tego, co na drogi. Kontrolerzy zauważyli też, że w Polsce i w Czechach na wynikach transportu towarowego negatywnie odbija się stan sieci kolejowej, stosunkowo wysokie opłaty za dostęp do infrastruktury i brak niezależności regulatora rynku. Udział kolei w transporcie mógłby być większy, gdyby była ona szybsza. Tymczasem w Europie Środkowo-Wschodniej średnia prędkość to zaledwie 20-30 km/h. W Polsce w 2014 r. — jak wynika z informacji audytorów — wynosiła 22,7 km/h. Dla porównania: ciężarówki wożą towary ze średnią prędkością 60 km/h.
Hermetyczny polski rynek
Raport wskazuje także na problemy nowych przewoźników. Tzw. drugi pakiet kolejowy nałożył na państwa członkowskie obowiązek otwarcia krajowych rynków przewozów towarowych już w 2007 r., ale nie we wszystkich państwach liberalizacja udała się w takim samym stopniu.
„Unijna sieć kolejowa to nadal w przeważającej mierze system składający się z odrębnych sieci krajowych, w ramach którego funkcjonuje szereg różnych organów krajowych i obowiązują bardzo zróżnicowane przepisy w zakresie przydzielania tras, zarządzania ruchem i ustalania wysokości opłat” — napisano w podsumowaniu raportu. Kontrolerzy podkreślają, że w Polsce zasiedziały przewoźnik towarowy za pośrednictwem spółek zależnych jest właścicielem większości terminali kolejowych, w tym ważnych terminali granicznych, przez co zdolności przepustowe są zarezerwowane dla niego. Inne spółki muszą w związku z tym korzystać z dłuższych tras.
Na koniec ETO zaleca, żeby KE i państwa członkowskie zajęły się niedociągnięciami w liberalizacji rynku przewozów towarowych i w procedurach zarządzania ruchem. Wskazuje również na konieczność usunięcia barier administracyjnych i technicznych oraz zapewnienie uczciwej konkurencji między różnymi rodzajami transportu.