Sprawa zaczęła się w grudniu 2015 r., gdy pozew grupowy przeciwko bankowi został złożony do Sądu Okręgowego we Wrocławiu. Na początku frankowicze domagali się usunięcia z umowy dwóch klauzul: waloryzacyjnej, która odnosiła się do kursów walutowych, oraz o zasadach zmiany oprocentowania.
Gdyby sąd przychylił się do ich żądań, oznaczałoby to, że z ich umów zniknęłyby zapisy o waloryzacji kursem franka szwajcarskiego, co zmusiłoby bank do przewalutowania po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu, oraz usuniętoby zasady zmiany oprocentowania, co skutkowałoby tym, że umowy stałyby się kredytami ze stałym oprocentowaniem, które zostało wskazane w momencie zawierania umowy.
W toku procesu odbyło się siedem rozpraw, a z czasem linia orzecznicza w sprawie frankowyczów się zmieniła, dlatego zdecydowano się dodać żądanie ewentualne o unieważnienie umów.
- Dzięki temu, że grupa była dość mała, to udało się złożyć żądanie ewentualne, co wymagało uzupełnienia dokumentów od każdego członka grupy – mówi Agnieszka Sobczyk, radca prawny z kancelarii KL Legal, która prowadziła sprawę.
Tyle lat minęło od wniesienia pozwu do prawomocnego wyroku.
Wyrok z I instancji utrzymany
Ostatecznie sąd I instancji wydał wyrok na posiedzeniu niejawnym 25 maja 2023 r., ustalając że umowy kredytowe członków grupy nie istnieją. Bank złożył apelację, ale już w kolejnym miesiącu Trybunał Sprawiedliwości UE wskazał, że sądy powinny akceptować wnioski o zabezpieczenia w postaci zawieszenia rat, bo inaczej frankowicze muszą dwukrotnie iść do sądu w tej samej sprawie.
- W sierpniu uzyskaliśmy zabezpieczenie w postaci wstrzymania płatności rat na czas rozpatrywania apelacji. Bank jednak składając apelację policzył opłatę opierając się na kwocie z pierwszego powództwa, które dotyczyło tylko usunięcia wadliwych klauzul z umów, i w rezultacie wpłacił zbyt niską opłatę sądową. Sąd ustalił kwotę wartości zaskarżenia na 4,6 mln zł zgodnie z wartością wszystkich umów ze względu na roszczenie ewentualne o ich unieważnienie i wezwał bank do uzupełnienia opłaty. Po tej decyzji bank pismem z 9 grudnia 2024 r. cofnął apelację. Tym samym uprawomocniło się rozstrzygnięcie sądu I instancji w zakresie ustalenia nieistnienia umów członków grupy – mówi Agnieszka Sobczyk.
Choć sprawa trwała dziewięć lat, to nie koniec drogi dla frankowiczów z pozwu grupowego. Po tym wyroku każdy z nich będzie musiał jeszcze raz wytoczyć powództwo bankowi, ale już indywidualnie ze względu na przyjętą strategię procesową. Wymagania co do członków grupy sprawiają bowiem, że żądanie każdego z nich musi być takie samo – gdyby zatem pozew grupowy był o zapłatę, to każdy kredytobiorca musiałby wystąpić o taką samą kwotę, co trudno sobie wyobrazić. W rezultacie podjęto decyzję, aby uzyskać ustalenie nieważności dla wszystkich kredytobiorców, a roszczenia o zapłatę można wytoczyć później i sądy będą już związane wyrokiem prawomocnym z pozwu grupowego. Niewykluczone zresztą, że bank zdecyduje się rozliczyć z frankowiczami polubownie, skoro ze względu na dodatkowe koszty zdecydował się cofnąć apelację.
Pozwy grupowe trwają długo
Na początku kryzysu związanego z kredytami frankowymi wydawało się, że pozwy grupowe będą najlepszą opcją dla kredytobiorców zwłaszcza, że linia orzecznicza początkowo nie była korzystna, a postępowanie zbiorowe miało zapewnić gruntowne zbadanie sprawy i sprawiedliwy wyrok. Z obecnej perspektywy widać jednak, że trwają one wiele lat. W czerwcu tego roku po siedmiu latach zapadł w końcu wyrok w I instancji dotyczący 500 frankowiczów z dawnego Kredyt Banku przeciwko Santander Bankowi – sąd uznał odpowiedzialność banku za wadliwe umowy, ale trwa rozpatrywanie apelacji.
Wciąż trwa (już ponad 10 lat) proces zbiorowy przeciwko Bankowi Millennium, w którym uczestniczy ponad 3 tys. kredytobiorców. W 2022 r. zapadł niekorzystny wyrok I instancji oddalający powództwo, od którego się odwołano i obecnie trwa oczekiwanie na wyznaczenie terminu w II instancji. Nie ma także decyzji w sprawie zabezpieczenia w tej sprawie, choć odpowiedni wniosek złożono.
Podobnie końcowego rozstrzygnięcia nie doczekało się 1,7 tys. frankowiczów z mBanku, których pozew dwukrotnie już był oddalany przez Sąd Okręgowy w Łodzi, ale sąd apelacyjny zwracał go do ponownego rozpoznania. Zmiana linii orzeczniczej – z usuwania klauzul na unieważnianie umów – stała się podstawą, dzięki której część kredytobiorców uwięzionych w tych pozwach mogła wytoczyć bankom sprawy indywidualne, składając inne żądanie w pozwie.