Perspektywy polskiej gospodarki są słabe w krótkim, ale dobre w długim terminie – uważa Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. Najświeższe prognozy banku zakładają, że w tym roku dynamika realnego PKB wyniesie 4,9 proc. r/r, a w 2023 r. 1,3 proc. W kwartalniku makroekonomicznym, opublikowanym pod koniec marca, prognoza na ten rok była niższa (3,3 proc.), ale te cyfry mogą mylić.
- Nie oznacza to, że przyszły rok będzie znacznie gorszy od obecnego. To statystyczne złudzenie. Ze względu na pandemię i wojnę w Ukrainie mamy duże wahania danych, co zniekształca interpretację miar aktywności gospodarczej, przede wszystkim rocznego PKB. W niemal 5-procentowej dynamice w 2022 r. 3 pkt proc. to statystyczny efekt przeniesienia z ubiegłego roku. Natomiast w przyszłym roku dynamika PKB będzie pod wpływem negatywnego efektu przeniesienia z tego roku – tłumaczy Piotr Bujak.
Dlatego jego zdaniem lepiej w takiej sytuacji śledzić kwartalne zmiany PKB wyrównane sezonowo. W tym ujęciu według PKO BP wzrost będzie w 2022 r. wyniesie 0,3 proc., a w przyszłym o 0,7 proc.
Tzw. technicznej recesji polska gospodarka jednak nie uniknie, bo PKB wyrównany sezonowo będzie na minusie począwszy od III kwartału 2022, a skończywszy na I kwartale 2023 r., prognozują ekonomiści.
- Pogorszenie koniunktury w drugim półroczu będzie skutkiem hamowania wzrostu gospodarczego na świecie, w szczególności recesji w Niemczech. Pod presją kosztów będą firmy, a gospodarstwa domowe zderzą się z wysoką inflacją i stopami procentowymi, co będzie rzutować na konsumpcję w kolejnych dwóch kwartałach. Z drugiej strony od lipca spadną obciążenia podatkowe, będą też możliwe wakacje kredytowe, a napływ uchodźców jest duży. W rocznej dynamice sprzedaży detalicznej powinno to być widoczne od I kwartału 2023 r. – uważa Piotr Bujak.
Jednocyfrowa nadzieja
Ekonomiści banku zakładają, że ożywienie w przyszłym roku będzie efektem odbicia aktywności inwestycyjnej (dzięki KPO), wzrostu inwestycji publicznych ze względu na kończącą się perspektywę unijną oraz zbliżające się wybory.
- Widzimy sporą przestrzeń do wzrostu inwestycji prywatnych. Mamy wysokie wykorzystanie mocy produkcyjny i napływ kapitału z zagranicy, dlatego wystarczy więcej pewności co do tego, gdzie nastąpi szczyt stóp procentowych i poprawa perspektyw popytu. Natomiast konsumpcja będzie napędzana spadkiem inflacji. Pod koniec przyszłego roku CPI powinno się obniżyć do jednocyfrowego poziomu, co poprawi realną dynamikę dochodów – mówi Piotr Bujak.
Bank zakłada, że w czerwcu tego roku inflacja wyniesie 15,5 proc., w lipcu około 16 proc., a średniorocznie w 2022 r. będzie to 13,1 proc. W III kwartale 2023 inflacja powinna spaść do 9,3 proc.
- Biorąc pod uwagę naturę egzogenicznych szoków, spadek inflacji początkowo będzie bardzo słaby, także przez elementy ekspansywnej polityki fiskalnej. Zakładamy, że tarcze antyinflacyjne będą wycofane z początkiem 2023 r., ale istnieje ryzyko, że zostaną przedłużone nawet do wyborów – mówi Piotr Bujak.

Jak podkreśla ekonomista, inflacja w Polsce w znacznej mierze jest „importowana”, bo związana ze skokiem cen surowców energetycznych. Dobrych wieści jednak nie ma: bank nie spodziewa się szybkiego zakończenia wojny w Ukrainie, a raczej utrzymania temperatury konfliktu na obecnym poziomie przez dłuższy okres. Będzie to trzymać wysoko ceny surowców energetycznych i części produktów rolnych (głownie zbóż). Spadać powinny ceny metali przemysłowych.
- Gdyby wojna szybko się skończyła, to naszym zdaniem ceny surowców energetycznych mocno by się obniżyły, ale nie do poziomu sprzed wybuchu wojny. Nie wydaje nam się, by Rosja mogła natychmiast wrócić na rynek, a znoszenie sankcji zajęłoby dość dużo czasu – mówi Piotr Bujak.
Jeszcze dwie podwyżki
Do końca zbliża się natomiast cykl podwyżek stóp przez RPP, przekonuje ekonomista.
- Jeśli projekcja, którą w lipcu pozna RPP, będzie zbieżna z naszym scenariuszem, to większość członków rady będzie chciała kończyć z podwyżkami, zwłaszcza że zaostrzanie warunków monetarnych będzie kontynuowane bez podwyżek. Będzie to następować przez indeksację umów kredytowych, więc efektywne oprocentowanie długu będzie rosło. Do tego trzeba pamiętać o znacznym zaostrzeniu polityki kredytowej banków w efekcie rekomendacji KNF. Pamiętajmy również, że duża część kredytów mieszkaniowych to kredyty walutowe, dlatego odczuwalne będzie także zaostrzanie polityki szwajcarskiego banku centralnego. Spodziewamy się, że podniesie on stopy procentowe jeszcze o 50 pkt baz. w tym roku. Podwyżki zacznie też EBC – dodaje główny ekonomista PKO BP.
Po RPP ekspert spodziewa się jeszcze dwóch podwyżek: w lipcu i wrześniu. Obie wyniosą po 50 pkt baz. Zakończenie cyklu podwyżek może stworzyć dodatkową presję na złotego.
- Czy tak się stanie, może nam już pokazać zakończenie cyklu w Czechach. Nowy prezes tamtejszego banku centralnego jest przeciwny podwyżkom – mówi Piotr Bujak.
Tymczasem bank centralny Węgier we wtorek, 28 czerwca, nieoczekiwanie podniósł stopy aż o 185 pkt baz. (oczekiwano podwyżki o 50 pkt baz.). Umocniło to forinta do euro o około 1 proc.
- Złoty będzie pod presją podwyżek stóp procentowych za granicą i pogorszenia globalnej koniunktury. Dopiero koniec roku powinien być lepszy, a nasi stratedzy prognozują spadek kursu euro do 4,55 zł. Większy spadek powinien dotyczyć kursu dolara do złotego, bo nasi stratedzy przewidują odbicie kursu EUR/USD w kierunku 1,07-1,10 – mówi Piotr Bujak.
Pod koniec roku powinny też drożeć polskie obligacje skarbowe, uważają ekonomiści PKO BP.